tag:blogger.com,1999:blog-31133774431580658762024-02-07T15:03:32.327+01:00bułka z masłembo gotowanie jest proste, bo proste jest pysznekaroLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.comBlogger192125tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-86462175577170483592017-06-18T16:23:00.000+02:002017-06-18T16:24:41.509+02:00Urodziny bloga. Bułka, masło, truskawki<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Xc67ADi7LwEULKqsLEUKgYHwk7ihNnbnuzKolJYTyRQsaYE5sDFc2pqxYRQECkew-Kx4M4__6yNpTFxqOifOL5SCgU28VXv2NWFsD-Vj9ba5egR6mBBqh_Y_iMpDC21ordOb_XJsROE/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="334" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2Xc67ADi7LwEULKqsLEUKgYHwk7ihNnbnuzKolJYTyRQsaYE5sDFc2pqxYRQECkew-Kx4M4__6yNpTFxqOifOL5SCgU28VXv2NWFsD-Vj9ba5egR6mBBqh_Y_iMpDC21ordOb_XJsROE/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_1.JPG" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Mój blog zadebiutował 17 czerwca 2009 roku. Miał być o prostych przepisach, takich podstawach gotowania, możecie to sprawdzić <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2009/06/caa-prawda-na-osode-bita-smietana.html" target="_blank">w pierwszym wpisie</a>. Zazwyczaj przypominam to sobie i Wam każdego roku z okazji „urodzin” Bułki z masłem. W moim pisaniu było już tyle przerw, że nie wiem, które urodziny wypadają tym razem, ale to nie jest takie ważne. Ważne jest, żeby dobrze wykorzystać każdą okazję do świętowania, a dla mnie obowiązkowym elementem porządnej uroczystości jest dobre jedzenie, w zasadzie, dobre słodkie jedzenie. Więc dzisiaj też będzie, ale o tym za chwilę.<br />
<a name='more'></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli czytaliście chociaż kilka bułkowych notek wiecie, że moje początkowe założenie nie zostało zrealizowane, może też zastanawialiście się, dlaczego zrezygnowałam z pisania. Nie chodziło o brak czasu, bardziej o to, że nie miałam już nic do powiedzenia w tamtej przyjętej przez siebie formule, mój panel administracyjnym zaśmiecało jeszcze do niedawna (teraz już większość skasowałam) kilkanaście nigdy nieopublikowanych tekstów, które moim zdaniem były za mało doskonałe, a właściwie, bardziej precyzyjnie oddając moje odczucia, nudne. Od tego czasu poznałam jednak powiedzenie „Zrobione jest lepsze od doskonałego” i nie cyzeluję każdej literki, możliwe nawet, że pojawia się więcej błędów niż zazwyczaj – bo przeczytałam także w jakimś motywującym newsletterze „kobieto, czy naprawdę chcesz być zapamiętana jako ta, która nie robiła żadnych literówek? I wiecie, przez długi czas chyba nawet chciałam (źródła tej traumy to jest osobna opowieść). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj, z okazji tych bułkowych urodzin, opowiem Wam o nowych pomysłach, które chciałabym wprowadzić na blog – i poza niego. Już niedługo mam zamiar powrócić do recenzji smacznych miejsc w okolicy, czyli obecnie na Śląsku, albo może i innych miejscówek wartych odwiedzenia. Zaczęłam od lodów, więc mam świetny pretekst, żeby jeść je prawie codziennie w drodze z pracy, mijam trzy lodziarnie, a więc jest świetny materiał porównawczy do artykułu ;-) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Całkiem też spodobał mi się <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2017/06/wyzwanie-sniadanie-3-kroki-do-idealnego.html" target="_blank">cykl śniadaniowy</a>, który spotkał się także z Waszym pozytywnym odzewem (a nawet czynnym próbowaniem przepisów, co zawsze sprawia mi ogromną radość), więc na pewno chciałabym tę formułę wykorzystać, jednak niekoniecznie przerzucając się na drugie śniadanie, obiad i kolację, bardziej kontynuując główną myśl: jak jeść mądrzej i lepiej nie przemęczając się zbytnio. Nowy cykl (o czym to będzie, niech na razie pozostanie tajemnicą) zaczynamy 4 lipca i kontynuujemy przez każdy wakacyjny wtorek.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
I ostatnia rzecz, która bardzo, bardzo chciałabym żeby doszła do skutku. Jestem ogromną fanką darmowych kursów on-line na różne tematy: pisałam już o <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2017/05/jak-przestac-sie-ochudzac-na-zawsze.html" target="_blank">Intuitive Eating Challenenge</a>, uczyłam się też <a href="http://michalszczepanek.pl/twoja-pierwsza-kampania/" target="_blank">reklamy na Facebooku</a> (jeśli jesteście początkujący w tej kwestii, naprawdę polecam!), stawiania sobie celów finansowych (to jak dotąd moje największe edukacyjne fiasko) i wielokrotnie, ogólnie rzecz biorąc, czerpania z życia więcej. Aż w końcu pomyślałam: ja też chcę mieć własny kurs! Mam nadzieję, że we wrześniu ujrzy on światło dzienne, temat jeszcze może ulec zmianie, ale na razie planuję właśnie porozmawiać z Wami o codziennym jedzeniu: co i jak kupować, a potem jak gotować, żeby minimum wysiłku zamieniło się w maksymalny efekt. Jeśli macie w związku z tym jakieś sugestie, napiszcie w komentarzach! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To miał być krótki i szybki wpis, a wyszło jak zwykle, ale przechodzimy wreszcie do urodzinowego ciasta. Słodka buła z truskawkami i solidną porcją masła pojawia się tu na życzenie Moniki w rezultacie <a href="https://www.facebook.com/jakbulkazmaslem/posts/158360888038302" target="_blank">urodzinowego konkursu</a> ogłoszonego na Facebooku. Zadanie dla mnie brzmiało: bułka, masło, truskawki, ponieważ jednak moja wizja przeważyła nad zdrowym rozsądkiem, zamiast bułek uzyskałam bułę, na szczęście ciągle pyszną. Nie wiem, dlaczego ciasto drożdżowe ma opinię trudnego: przygotowanie go nie jest skomplikowane, ani nawet w przypadku wielu przepisów specjalnie pracochłonne. Mój przepis zaś jest wyjątkowo łatwy: bez zaczynu, wszystkie składniki dodaje się w tym samym czasie. Efekt miękki, puszysty i maślany, raczej nie poprzestaniecie na jednym kawałku. W tym momencie mogłabym napisać, że to nic nie szkodzi, bo przecież ciasto drożdżowe najlepsze jest zaraz po upieczeniu, ale tu następuje przyjemna niespodzianka, bo to nawet drugiego dnia niewielu ustępuje temu świeżemu (co byłoby dalej nie wiem, bo nic nie zostało). Jeśli w ramach świętowania chcielibyście posmarować kawałek dodatkową porcją masła i udekorować świeżymi truskawkami, to jest to bardzo dobry pomysł.</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibZCRJtkEN1_N-Dke_fDYiN7ZPPwzvgrrDPIEh4tg1jTMy0gbYGsI8MELrXIAeDvmJFo5NngHf9zYy4cDnfvlhL7rN56xwvXCYS6Vr2Tu0DPvcFdTUaU1CKdcHOrRjEV57PQl4-I51SgA/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_2.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibZCRJtkEN1_N-Dke_fDYiN7ZPPwzvgrrDPIEh4tg1jTMy0gbYGsI8MELrXIAeDvmJFo5NngHf9zYy4cDnfvlhL7rN56xwvXCYS6Vr2Tu0DPvcFdTUaU1CKdcHOrRjEV57PQl4-I51SgA/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_2.JPG" /></a><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Łatwe jednoetapowe ciasto drożdżowe </b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciasto: </div>
<div style="text-align: justify;">
550 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
opakowanie suchych drożdży (7 g)</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
250 ml mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
1 jajko + 1 żółtko + 1 białko</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
łyżka cukru waniliowego</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruszonka:</div>
<div style="text-align: justify;">
80 g krokantu migdałowego lub mielonych migdałów</div>
<div style="text-align: justify;">
40 cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
łyżka masła</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
300 g truskawek (lepiej niezbyt dużych)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>W garnuszku rozpuścić masło, dodać mleko i wymieszać: sprawdzić temperaturę: powinno być ciepłe, ale nie parzyć. W misce wymieszać wszystkie suche składniki, dodać jajko, żółtko i mleko z masłem, najpierw wymieszać łyżką, a kiedy wszystko trochę się połączy wyrabiać ręką, aż ciasto będzie gładkie, błyszczące i zacznie odstawać od ręki i boków miski*. Posypać lekko mąką, przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na ok. 1,5 godziny – ciasto ma podwoić objętość</li>
<li>W małej miseczce palcami rozetrzeć razem składniki kruszonki, odstawić do lodówki. Opłukać i obrać truskawki.</li>
<li>Wyrośnięte ciasto „zbić” i potraktować w wybrany przez siebie sposób:</li>
</ol>
<ul style="text-align: justify;">
<li>przełożyć od tortownicy ok. 24-26 cm, wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej masłem.</li>
<li>podzielić na 16 części (całe ciasto podzielić na pół, jeszcze raz na pół itd., aż uzyskacie 16 kawałków), utoczyć z niego kulki i rozkładać w rzędach, w dużych odstępach, na prostokątnej blasze** lub rozłożyć w bardzo dużych odstępach (tak, by ostatecznie wyszły bułeczki, a nie jedno wielkie ciasto) na co najmniej dwóch dużych blachach z piekarnika. Przykryć ściereczką, odstawić na pół godziny albo aż dwukrotnie zwiększy objętość.</li>
</ul>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Piekarnik nagrzać do 180 stopni. W cieście robić głębokie dołki i wkładać w nie truskawki (co najmniej dwie na 1 bułkę, lub po 1 truskawce w niewielkich odległościach, jeśli robicie całe ciasto), posmarować białkiem a następnie posypać kruszonką. </li>
<li>Piec: 40-50 minut całe ciasto, około 20-25 minut małe bułeczki. Ciasto jest gotowe kiedy ma rumianą skórkę i wbita w nie wykałaczka wychodzi sucha.</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
*Wyrabianie ciasta drożdżowego: NIE należy go miętosić, raczej wyobrazić sobie, że chcielibyście zawinąć je w tobołek: bierzecie w palce zewnętrzne kawałki kulki wciskacie do środka, nie musicie cały czas dookoła, po prostu po kilkudziesięciu ruchach obróćcie miskę. Co jakiś czas zbierzcie z boków miski przyklejone ciasto.</div>
<div style="text-align: justify;">
**U mnie kulek było 11, w tortownicy i zlały się w jedną bułę. Jeśli więc chcecie jednak piec w okrągłej formie, to ułóżcie w niej 10-11 tych mniejszych kulek, a pozostałe upieczcie osobno.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjCoeYa88HXgy5aCUOPuNVqYtUZktLcTMa0R4vzZVXNACWW8VQ6VWCJ9bLKVNvvwOLuHn16wRfbRCPl5w0z7kEyU2uLn_m9X6vX1zUIVcW-qwk2vF0Ly11RKkz46oXF5qBFwZqhWgLEeU/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_3.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="333" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjCoeYa88HXgy5aCUOPuNVqYtUZktLcTMa0R4vzZVXNACWW8VQ6VWCJ9bLKVNvvwOLuHn16wRfbRCPl5w0z7kEyU2uLn_m9X6vX1zUIVcW-qwk2vF0Ly11RKkz46oXF5qBFwZqhWgLEeU/s1600/ciastodro%25C5%25BCd%25C5%25BCowe_3.JPG" /></a>karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-79919404749518091492017-06-05T09:00:00.000+02:002017-06-05T16:42:13.684+02:00Wyzwanie śniadanie:* 3 kroki do idealnego i szybkiego śniadania<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhA0vkzDhfR8g97hXO2f55HRG2j1rn1cs3xz48aOqd0CkvXNQzntE76DHjYefOTZwXATOtKkCo7etuyxU7FiuOfnWmN4ci8O_sc_zvYc7tkMap9-xvNldnytY12xip1DXCbJDZTmy27KUg/s1600/PODSUMOWANIE_sniadanie.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="334" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhA0vkzDhfR8g97hXO2f55HRG2j1rn1cs3xz48aOqd0CkvXNQzntE76DHjYefOTZwXATOtKkCo7etuyxU7FiuOfnWmN4ci8O_sc_zvYc7tkMap9-xvNldnytY12xip1DXCbJDZTmy27KUg/s1600/PODSUMOWANIE_sniadanie.png" /></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
Powtórzę: to nieprawda, że nie masz czasu na śniadanie. Poprzednio pisałam też, że nikt nigdy nie udowodni, że śniadanie jest najważniejszym posiłkiem, ale się myliłam, a przynajmniej zyskałam potwierdzenie, że śniadanie jest naprawdę ważne dla naszego funkcjonowania w ciągu dnia. Badanie przeprowadzono na bardzo dużej, chociaż niczego nieświadomej, grupie respondentów (ewentualnych szczegółowych informacji udzielam osobiście). W zasadzie kwestia znalezienia czasu na śniadanie sprowadza się do dwóch punktów 1. Postanawiam, że będę rano jeść śniadanie. 2. Jem. A teraz pora na plan, jak to zrobić. Mam nadzieję, że jesteście pewni swojej śniadaniowej decyzji, bo łatwo nie będzie!</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>1. Postanowiłeś: Jem śniadanie! Znajdź czas, kiedy to zrobisz.</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czyli kwestia priorytetów. Jeśli masz rano czas na sprawdzenie Facebooka, wyprostowanie włosów, prasowanie, kłótnię z mężem / dyskusję z dzieckiem, bo chce ubrać coś innego niż Ty byś chciała mu ubrać, przestawienie dzwoniącego budzika 10 minut później, najpewniej masz też czas na śniadanie – po prostu zrezygnuj z któregoś z tych punktów i zyskaj trochę czasu. Nadal go nie masz? Wstań 10 minut wcześniej. To jest tak naprawdę kwestia priorytetów: albo chcesz zjeść to śniadanie, albo nie. Ja nawet kiedy mam wstać o 4 czy 5 rano przewiduję w planie śniadanie i ogólnie rano raczej potrzebuję dość dużo czasu, bo nie lubię się spieszyć i denerwować. To mój wybór: wstaję o 6.45 zamiast o 7.00, bo chcę zjeść śniadanie i się nie spieszyć. Twoim wyborem może być wstanie o 7.00 i pośpiech, ale nie mów, że nie masz na coś czasu – tak wybrałaś i jeśli to jest to, czego chcesz, pogódź się z tym i tyle.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>2. Wcześniejsze przygotowanie śniadania (oraz innych spraw)</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie jestem wróżką i nie wydłużę Waszego poranka albo jakiejkolwiek innej pory za pomocą czarodziejskiej różdżki. Takie są fakty: żeby zrobić cokolwiek, trzeba na to poświęcić czas (chyba, że możesz to delegować – to też jest do wzięcia pod uwagę). Twoim wyborem jest to, czy zrobisz to rano, poprzedniego wieczoru czy w ogóle nie, ale pamiętaj, że skoczenie w drodze do pracy do Żabki po jogurt z bułką też zajmuje czas, tylko dzieje się pół godziny później. Jeśli wiem, że będę musiała rano bardzo wcześnie wstać, staram się przygotować poprzedniego wieczoru maksymalnie dużo: zdecydować, w co się ubiorę i to wyprasować oraz przygotować jedzenie: to, co się da (np. woda) włożyć do torebki, inne rzeczy przygotować i położyć w lodówce w jednym miejscu: umyć i opakować w woreczki owoce, umyć sałatę i inne warzywa do sałatki i przełożyć do pudełka, przygotować sos w małym słoiczku, włożyć do woreczka pestki/orzechy czy co tam zabieram; przygotować nocną owsiankę, jeśli zamierzam ją jeść – w ten sposób rano przygotowanie śniadania trwa tyle, co wyjęcie jej z lodówki. Oczywiście, że wieczorem zwykle jestem zmęczona i wcale mi się nie chce. Ale – jak napisałam wyżej – cudów nie ma i KIEDYŚ muszę poświęcić swój czas na wykonanie tego, jeśli chcę to zjeść. Mogę wieczorem. Mogę rano. Mogę w ogóle nie. Ale wszystko wiąże się z odmiennymi konsekwencjami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>3. Motywacja: zaplanuj naprawdę wyjątkowe śniadanie</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy istnieje tajna motywacja pozwalająca utrzymywać samodyscyplinę? W zasadzie tak. Po prostu o tym nie myśl. Czy zastanawiasz się nad braniem prysznica albo myciem zębów? Czy przesuwasz to na jakiś bliżej niesprecyzowany termin? Raczej nie, przynajmniej bardzo rzadko. Jeśli uważasz, że śniadanie przed pracą to dobry pomysł, nie analizuj tego. Po prostu rób. Nie negocjuj ze sobą. Nie przestawiaj budzika. Żeby było trochę łatwiej, mam dla Was tajną broń, która spowoduje, że nie będziecie mogli się doczekać, aby zrealizować ten plan: ekscytujące śniadanie to coś, co wyciąga z łóżka i zniechęca do przestawienia budzika na 10 minut później. Naprawdę chcesz pozwolić na to, żeby zmarnowała się przepyszna nocna owsianka? Albo odmrożony croissant został doprowadzony do tego stopnia sczerstwienia, że podgrzewanie w piekarniku nic mu nie pomoże? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mam nadzieję, że moja akcja spowoduje, że Wasze poranki będą trochę przyjemniejsze. W sumie jednak wszystko sprowadza się do tego 1. Postanów, że chcesz jeść śniadanie 2. Jedz. lub 1. Postanów, że nie jest to dla Ciebie takie. 2. Nie jedz i się tym nie zamęczaj, a podane niżej przepisy wypróbuj o innej porze dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali śniadaniowe wpisy. Dajcie znać, jak podobała Wam się akcja i czy macie ochotę na kolejne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śniadanie 1</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Jeśli nie wiecie, o co chodzi w całej śniadaniowej akcji, <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2017/05/wyzwanie-sniadanie-startujemy.html" target="_blank">przeczytajcie wprowadzenie oraz przepis na genialne i bardzo proste musli gryczane.</a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śniadanie 2</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikyaGxj37U3lZxIQzZdBn6aH9q75fSe0hkyg2p7Lxy3UAkflmGbIwHRnrVURgmJkBJQrtDVae6FyHN1zULTddhq-Q5GatCcsx6hqXG3FeRgYo1T3jN-pFvmtZ9UfUQtKeUBS56rWF0Lhs/s1600/jajkoiawokado.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikyaGxj37U3lZxIQzZdBn6aH9q75fSe0hkyg2p7Lxy3UAkflmGbIwHRnrVURgmJkBJQrtDVae6FyHN1zULTddhq-Q5GatCcsx6hqXG3FeRgYo1T3jN-pFvmtZ9UfUQtKeUBS56rWF0Lhs/s1600/jajkoiawokado.JPG" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
<b>Kanapka z awokado i jajkiem (to brzmi tak sobie, ale jest genialne!)</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
1 bułka lub 1 duża kromka chleba przekrojona na pół</div>
<div style="text-align: justify;">
½ małego awokado pokrojonego w wzdłuż w plastry</div>
<div style="text-align: justify;">
2 kawałki ulubionego sera</div>
<div style="text-align: justify;">
1 jajko</div>
<div style="text-align: justify;">
kiełki (ewentualnie)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Chleb posmaruj masłem, ułóż na nim ser i awokado. Możesz usmażyć jajko sadzone lub ugotować jajko w koszulce: wodę doprowadź do wrzenia, dodaj trochę octu i soli, jajko rozbij do małej miseczki, a następnie przelej do wody, w miejscu największego wrzenia, miseczkę trzymaj jak najniżej nad garnkiem. Po dwóch minutach odsącz na papierowym ręczniku , a następnie połóż na jednej z kanapek. Ewentualnie dopraw solą i pieprzem, udekoruj kiełkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak jeść? To bardzo ważne: kanapki ułóżcie na dużym talerzu i zacznij jeść tę z jajkiem nad drugą, bez jajka. W ten sposób spływające żółtko znajdzie się na kanapce, a nie na talerzu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śniadanie 3</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJrNye79rMpevpSzaT0HXb9MP1oboL4H3q3ZX0WN0InzJN_neke8vGtEDYSfz-ykGO9wpsPwR2PLoVkqd8jtLsFiNrfcdGT2fMSazHE9Y_8IVgyenqA5sND991gZhaM2sbSLDqxVdGrbQ/s1600/croissant.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJrNye79rMpevpSzaT0HXb9MP1oboL4H3q3ZX0WN0InzJN_neke8vGtEDYSfz-ykGO9wpsPwR2PLoVkqd8jtLsFiNrfcdGT2fMSazHE9Y_8IVgyenqA5sND991gZhaM2sbSLDqxVdGrbQ/s1600/croissant.JPG" /></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cheat meal, czyli croissant z kawą. Podstawą jest zapas rogalików w zamrażalniku. Wieczorem wyciągasz tyle, ile potrzebujesz, rano podgrzej je kilka minut w piekarniku i są (niemal) jak świeże. Croissanta najlepiej kupić w sprawdzonym miejscu (ja w dyskoncie ;-), ale można i wykonać samodzielnie, <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/search?q=croissant" target="_blank">był już post na ten temat</a>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śniadanie 4</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3Ipu3APfMyfHYrOHw1QqZzDb6F9yp6pWLJazYtJ8KOrAr7f2BrRzLBFjuuK7TGj-XReSNKfeHB7Nci3ou2IqraZGogW1de7Vwmy-OU3tEPc6a_U5DrFxA2Z2EaH2yx1xA_SSpS_CGzAo/s1600/szakszuka.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3Ipu3APfMyfHYrOHw1QqZzDb6F9yp6pWLJazYtJ8KOrAr7f2BrRzLBFjuuK7TGj-XReSNKfeHB7Nci3ou2IqraZGogW1de7Vwmy-OU3tEPc6a_U5DrFxA2Z2EaH2yx1xA_SSpS_CGzAo/s1600/szakszuka.JPG" /></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Szakszuka</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki (dla 2 osób):</div>
<div style="text-align: justify;">
1 puszka pomidorów, mogą być krojone, a jeśli nie, to podziabaj je nożem na mniejsze kawałki</div>
<div style="text-align: justify;">
½ dużej czerwonej papryki, pokrojonej na dość małe kawałki</div>
<div style="text-align: justify;">
2 jajka</div>
<div style="text-align: justify;">
sól, pieprz, kumin, ½ ząbka czosnku (posiekanego), ostra papryka albo co lubicie</div>
<div style="text-align: justify;">
oliwa</div>
<div style="text-align: justify;">
zielona pietruszka do dekoracji</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie: </div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>W garnku (lub patelni z przykrywką) rozgrzej olej, dodaj paprykę i smaż chwilę. Dodaj przyprawy, a następnie pomidory. Gotuj pod przykryciem aż sos zgęstnieje (ok. 20 min.), albo tyle, ile masz czasu. Jeśli używasz garnka, przełóż sos na patelnię, zrób w nim dwie „dziury” i wbij tam jajka. Smaż na małym ogniu aż białko się zetnie, a żółtko będzie płynne. Dopraw solą i pieprzem. Jeśli ma być szybciej, przykryj patelnię pokrywką, tylko wtedy jest mniej ładnie, bo żółtko z wierzchu też robi się białe. Gotowe danie podziel na patelni na 2 porcje i delikatnie przełóż na talarze, tak, żeby jajka nie zmieszały się z sosem. Posyp zieloną pietruszką.</li>
<li>Tajna broń: przygotowanie rano sosu do szakszuki to może być wyzwanie, znacznie prościej zrobić podwójną porcję poprzedniego dnia na obiad (dodać do niego np. kawałki podsmażonego kurczaka i podać z ryżem lub bez niczego jako sos do makaronu). Odpowiednie porcje można też zamrozić, przełożyć na noc z zamrażarki do lodówki i rano tylko podgrzać i dodać jajko.</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Śniadanie 4</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhObpl7QKugWK9BhRyxZLV1PJhg-wPwUVg2Sflf1WSTGRkQlNnui9fRi2mZ-CFhnyn_YeQFu0Jr8xqzDnaxGU4OglFq1fT8Bd3Et2D6xxIh6hCj8aWxGbyfJjg3DgHj0cuzUgfVoZIhKu4/s1600/kaszamanna.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhObpl7QKugWK9BhRyxZLV1PJhg-wPwUVg2Sflf1WSTGRkQlNnui9fRi2mZ-CFhnyn_YeQFu0Jr8xqzDnaxGU4OglFq1fT8Bd3Et2D6xxIh6hCj8aWxGbyfJjg3DgHj0cuzUgfVoZIhKu4/s1600/kaszamanna.JPG" /></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Kasza manna na odwrót</b></div>
<div style="text-align: justify;">
źródło przepisu: <a href="https://cupofjo.com/2015/02/whipped-cranberry-porridge/" target="_blank">Cup of Jo </a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
Na 4 porcje</div>
<div style="text-align: justify;">
3 ¼ szklanki wody</div>
<div style="text-align: justify;">
2 szklanki świeżych lub mrożonych owoców (w oryginale żurawina, u mnie czarna porzeczka)</div>
<div style="text-align: justify;">
szczypta soli</div>
<div style="text-align: justify;">
cukier do smaku (1/2 – 1/3 szklanki)</div>
<div style="text-align: justify;">
2/3 szklanki kaszy manny (ja używa zwykłej, nie błyskawicznej)</div>
<div style="text-align: justify;">
do podania: mleko, ulubione dodatki</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie: </div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Wlej wodę do garnka i dodaj owoce. Gotuj 10-15 minut, dodaj sól i cukier, a następnie, mieszając, syp kaszę mannę. Gotuj, ciągle mieszając, aż całość zgęstnieje. Spróbuj i, jeśli trzeba, dodaj jeszcze cukru. Zdejmij z ognia i ostudź. Kiedy kasza osiągnie temperaturę pokojową „napowietrz” trzepaczką. Podawaj na zimno z mlekiem i czym lubisz.</li>
<li>Jeśli podajesz to danie następnego dnia na śniadanie, powtórz napowietrzanie (o ile masz czas).</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Śniadanie 6 – bonus</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-3c8piE5YfXgHNoR0ab9lIO2sQRqjqWnFN3xRlPhwkrKgPW-bVu2rRfhOJjUavLJxCwfJXQERyjUKkAduqu-vTyZOcnaoj2fjt9fVX4ozRLJPDBmLnNSBOhaBoQ-AW3a9C8ja_PqGCLA/s1600/nocna_owsianka.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="333" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-3c8piE5YfXgHNoR0ab9lIO2sQRqjqWnFN3xRlPhwkrKgPW-bVu2rRfhOJjUavLJxCwfJXQERyjUKkAduqu-vTyZOcnaoj2fjt9fVX4ozRLJPDBmLnNSBOhaBoQ-AW3a9C8ja_PqGCLA/s1600/nocna_owsianka.JPG" /></a> </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Nocna owsianka</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:</div>
<div style="text-align: justify;">
1 porcja</div>
<div style="text-align: justify;">
1 szklanka mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
Garść owoców (np. truskawki, maliny, jagody – jeśli są mrożone, wcześniej je rozmroź)</div>
<div style="text-align: justify;">
4 łyżki płatków owsianych</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżka nasion chia</div>
<div style="text-align: justify;">
dodatki (owoce, orzechy, nasiona, miód)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie: </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wieczorem: zblenduj mleko z owocami, przełóż do miseczki, dodaj płatki i nasiona chia, wymieszaj, przykryj, wstaw do lodówki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Rano: wyjmij miseczkę z lodówki, zdejmij pokrywkę/folię i posyp ulubionymi dodatkami.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-80737822999439070602017-05-29T08:55:00.000+02:002017-05-29T09:10:06.373+02:00Wyzwanie śniadanie: startujemy!<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDgfJIn1ucnFxyqePGn8NFkOMrCPwXSA7210FNHoaJK_mPSTVwdi1vhTUq_R3lJ5RYmWXZNV9NyCNBQ4okTyLbEHuHRSGlfYyWrmUhNjmindR63ucmN_GUiffpedLfv38FY7E3k42QlDo/s1600/Wyzwanie+sniadanie_Banner_akcji_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="420" data-original-width="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgDgfJIn1ucnFxyqePGn8NFkOMrCPwXSA7210FNHoaJK_mPSTVwdi1vhTUq_R3lJ5RYmWXZNV9NyCNBQ4okTyLbEHuHRSGlfYyWrmUhNjmindR63ucmN_GUiffpedLfv38FY7E3k42QlDo/s1600/Wyzwanie+sniadanie_Banner_akcji_.jpg" /></a></div>
<br />
Śniadanie to mój ulubiony moment poranka. Nie obchodzi mnie, czy ktoś kiedykolwiek udowodni, że jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Ekscytujące śniadanie wyciąga mnie z łóżka, nawet jeśli jest wściekle wcześnie (myślę: 5 rano), nawet jeśli położyłam się spać nierozsądnie późno. Śniadanie to zrobienie dla siebie czegoś miłego każdego dnia. Jeśli to czytasz, to prawdopodobnie też uważasz, że jesteś tego warta(y).</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
To nieprawda, że nie masz czasu na śniadanie. Nakręciłam dla Was filmik, który pokazuje w realnym czasie, ile trwa przygotowanie czegoś, za co potencjalnie można zarobić z milion serduszek na Insta. Złapanie dobrego ujęcia trwa prawdopodobnie dłużej. Niestety poniosłam całkowitą klęskę jeśli chodzi o obrobienie filmu w taki sposób, jak chciałam, więc nagranie jest surowe, ale i tak Wam go pokażę. Podczas mojej drogi do lodówki i z powrotem do stołu nic się nie dzieje, dlatego to nudne nagranie, mimo tego, że trwa tylko… Sami zobaczcie :-)</div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.blogger.com/video.g?token=AD6v5dxbjfWKbMfI9gXZw1-IMXWa_Mty9k5CDLUOIkKso6U8EcR2Msrpw3wOb6kL97fiMpECO2Dx2X7YWwZHkDYIPg' class='b-hbp-video b-uploaded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Teraz do rzeczy. Przez kolejne 5 dni, o godzinie 9.00 rano, na Facebooku będę Wam pokazywać moje ulubione śniadania, a także ostatnie odkrycia. Wszystkie przepisy znajdą się we wpisie podsumowującym, który opublikuję w przyszły poniedziałek, czyli 5 czerwca. Przez cały tydzień zachęcam Was do brania udziału w tej małej akcji – zarówno na FB, jak i na blogu, do komentowania, wrzucania zdjęć i wszystkich innych związanych z tematem uwag. Wszystkie moje śniadania zdążycie przygotować w zwykły poranek przed wyjściem do pracy. No właśnie, to jednak nie całkiem tak. Powinnam napisać: wszystkie zdążycie zjeść przed wyjściem do pracy. Kwestiami organizacyjnymi zajmiemy się jednak w ramach podsumowania, na razie będziemy rozbudzać swój apetyt.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Na pierwszy ogień idzie… granola. Znacie? No raczej, przechodzimy jednak na zupełnie nowy poziom. Ten przepis to moje odkrycie. Od dawna chciałam zrobić gryczaną granolę, ale natrafiałam na same receptury, w których pieczenie trwało 3 godziny. No way. To moje spędza w piekarniku tylko 25 minut, liczba składników jest minimalna, a efekt fantastyczny. I w zasadzie, a co tam, napiszę to teraz, poznajecie uniwersalną regułę, którą powinniście wziąć pod uwagę, jeśli wydaje Wam się, że nie macie na coś czasu: zaplanuj to! 5 minut (+ pieczenie), które spędzicie, na przykład, poprzedniego wieczoru, na robieniu tej granoli, to jakieś 10 ekspresowych, atrakcyjnych wizualnie, zdrowych i pysznych śniadań. Zdecydowanie warto! <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlbzREY7d78j_bF7ifF27mpQai6iGhwajQe7px9rkACHdKROpx6-KRQUetjYFwXHio3u0CtzefNdfqanAcCQr5K4IczEyCFW2M6_Smq-zQa_XUPhUVxEioeynTRCMU4vMwFWy27URFfYU/s1600/gryczanemusli.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="333" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhlbzREY7d78j_bF7ifF27mpQai6iGhwajQe7px9rkACHdKROpx6-KRQUetjYFwXHio3u0CtzefNdfqanAcCQr5K4IczEyCFW2M6_Smq-zQa_XUPhUVxEioeynTRCMU4vMwFWy27URFfYU/s1600/gryczanemusli.JPG" /></a></div>
<br />
<b>Gryczana granola z rozmarynem</b></div>
Przepis podaję za <a href="http://www.lottieanddoof.com/2017/03/bowls/" target="_blank">Lottie+Doof</a> <br />
<br />
1 szklanka niepalonej kaszy gryczanej<br />
1 szklanka orzechów włoskich (można, nie trzeba, trochę je pokroić)<br />
2 łyżki neutralnego oleju<br />
2 łyżki syropu klonowego lub miodu<br />
¼ szklanki posiekanego świeżego rozmarynu (ja daję z 2 łyżeczki suszonego)<br />
½ łyżeczki soli<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Piekarnik nagrzej do 160 stopni. Wymieszaj wszystkie składniki (poza rozmarynem) i rozłóż równą warstwą na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.</li>
<li>Piecz 15 minut, aż kasza będzie lekko złota. Wyjmij z piekarnika i dodaj do granoli rozmaryn, z powrotem wstaw do piekarnika, piecz jeszcze 5-10 minut, aż kasza będzie złotobrązowa, a rozmaryn chrupki, ale niespalony! </li>
<li>Wystudź i przechowuj w szczelnie zamykanym pojemniku.</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
Uwagi:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niepaloną kaszę gryczaną dostaniecie w sklepach/działach ze zdrową żywnością lub, znacznie taniej, (u mnie 6 zł za kg) kupicie na wagę na targu czy bazarku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Granolę jedzcie z jogurtem i miodem, owoce jagodowe są mile widzianym dodatkiem, mrożone są ok, ja próbowałam z malinami, wystarczy wyjąć je z zamrażarki nawet na 5 minut przed śniadaniem, żeby idealnie nadawały się do jedzenia.</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-15081120059574530372017-05-16T11:18:00.001+02:002017-05-16T11:20:45.260+02:00„Ania, nie Anna” i staroświeckie ciasteczka<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_mqT99dYpYSsZJlztH7SJHlU1e7T5JESBSqQiEqOv3PiCIfyvAQhS2NFu2jJXy4JOugG16TOVR9-2OESmy1lp-0FZbCHT7tohFtCXJIRzs-es5OBxurBR_wscwyps-MX7KRBpDAP1w6A/s1600/Ania_nie_Anna%25281%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_mqT99dYpYSsZJlztH7SJHlU1e7T5JESBSqQiEqOv3PiCIfyvAQhS2NFu2jJXy4JOugG16TOVR9-2OESmy1lp-0FZbCHT7tohFtCXJIRzs-es5OBxurBR_wscwyps-MX7KRBpDAP1w6A/s1600/Ania_nie_Anna%25281%2529.JPG" /></a></div>
<br />
Kilka tygodni temu zauważyłam w (dziewczyńskim) internecie pewne poruszenie wywołane planowaną premierą nowego serialu o Ani z Zielonego Wzgórza. Postanowiłam dołączyć do grona niecierpliwie czekających na to wydarzenie, ponieważ Ania (co widać chyba na zdjęciu, jeśli spojrzeć na stan okładki) była jedną z moich ukochanych lektur dzieciństwa i przez kilka lat namiętnie czytałam na okrągło tę część cyklu, która akurat była moją ulubioną. Pełna oczekiwań zaczęłam oglądać serial już w dniu premiery. Wrażenia?</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Wizualnie „Ania, nie Anna” jest piękna jak zdjęcia na Instagramie. Naprawdę zachwycająca, jakby cała ekipa z poświęceniem robiła ujęcia wyłącznie w czasie <i>golden hour</i>. Ale całe to piękno kontrastuje z treścią, która wcale, a to wcale przyjemna nie jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tutaj nastąpi dygresja. Nie wiem, czy uznacie to za spoilery, ale na wszelki wypadek uważajcie. Udało mi się pogodzić z tym, że ekranizacja lub też „na motywach…” nie oddaje wiernie pierwowzoru i nawet wcale nie ma obowiązku, by wszystko się co do joty zgadzało – i naprawdę to akceptuję, nawet jeśli podczas oglądania pierwszego odcinka trzymałam książkę w ręce i sprawdzałam wszystkie nieścisłości na bieżąco. Jednak jeśli wykorzystuje się książkę jako podstawę do serialu czy filmu, to jednak powinny mieć jakieś cechy wspólne. W przeciwnym razie, jeśli filmowana opowieść ani w warstwie fabularnej, ani jeśli chodzi o przesłanie, niespecjalnie przystaje do oryginału, to mam wrażenie, że tytuł został wykorzystany chyba jedynie dla ułatwienia pracy działowi promocji.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
I tak jest moim zdaniem w tym przypadku. Cóż, ja na pewno nie założyłabym konta na Netflixie (na razie co prawda bezpłatnego), aby obejrzeć nowy serial o ciężkim życiu anonimowej nastoletniej sierotki w końcu XIX wieku. Ale o Ani z Zielonego Wzgórza, natychmiast. Pierwszy odcinek tylko mnie znudził przydługimi monologami bohaterki, które chociaż w książce charakterystyczne dla jej postaci, w filmie są nużące. Od odcinka drugiego fabuła zaczęła się nieznośnie komplikować, między innymi wkraczając na ograne ścieżki szeroko znane z kina (wiecie, ta ostatnia scena, w której bohaterowie spotykają się na lotnisku tuż przed odlotem samolotu) albo brnąc w jeszcze inne absurdalne meandry (Cuthbertowie adoptują Anię i dają jej swoje nazwisko???, ale to bynajmniej nie wszystko), które, jeśli przyjąć powieść jako punkt odniesienia, powodują, że postaci są niewiarygodne. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Moje przywiązanie do oryginału* powoduje, że nie jestem w stanie zaakceptować tej wersji. To jest bardzo dobre jako okrutna opowieść o życiu sierotki, przerzucanej z miejsca w miejsce, a kiedy już wydaje jej się, że znalazła dom, nagle okazuje się, że nie tak łatwo pozbyć się sierocego piętna, a przebyte doświadczenia pokazują, jak daleko jej od niewinnych dzieci z lepszych rodzin (nawiasem mówiąc, nie przypominam sobie, żeby w powieści Montgomery w ogóle pojawiała się tematyka różnic klasowych). Na pewno jednak nie jest to „Ania z Zielonego Wzgórza”. Można dyskutować, czy akceptacja Ani w nowym środowisku w rzeczywistości przebiegłaby tak gładko jak w powieści, a czepiano by się jej wyłącznie z powodu rudych włosów, a nie braku rodziców albo czy ciężkie przeżycia z dzieciństwa nie miałyby większego wpływu na psychikę dziewczynki i jej zachowanie. Prawdopodobnie w realnym świcie tak by było, ale nie było tak w książce. Swoje spostrzeżenia przekazuję Wam po obejrzeniu dwóch odcinków w całości i przewijaniu trzeciego, bo tak mnie zirytował. Zamierzam obejrzeć serial do końca, chociaż niewykluczone, że w trybie FF. Czytałam jednak i <a href="http://www.serialowa.pl/150274/ania-nie-anna-serial-netflix-recenzja/" target="_blank">pełną zachwytu recenzję</a>, z którą nie zgadzam się o tyle, że dla mnie z ducha powieści pozostało w „Ani” niewiele. Reszta to chyba kwestia oczekiwań, a Wy musicie sami wyrobić sobie zdanie ;-) Chętnie je poznam.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
To teraz coś przyjemniejszego, czyli małe co nieco, które przyda się podczas seansu. Najoczywistszym wyborem przy takiej okazji byłyby dla mnie <a href="https://www.blogger.com/(http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/search?q=ciastka+z+malinami)" target="_blank">ciastka z malinami boleśnie zaostrzające apetyt</a>, ale już pojawiły się na blogu. Wobec tego proponuję kruche ciasteczka z wydanej kilka lat temu „Kuchni z Zielonego Wzgórza”, zawierającej przepisy z kajecika Lucy Maud Montgomery. Napisane jest przy nich „typowa staroświecka przekąska”, co mnie zawsze przekonuje. To ciastka tego typu, że po pierwszym jest się trochę rozczarowanym, ale każde następne smakuje lepiej, a potem orientujecie się, że trudno powstrzymać się od zjadania kolejnych. Idealne do gorącej, mocnej herbaty. Nie rezygnujcie z rodzynki!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
*I nie tylko moje, bo w komentarzach duże emocje wzbudziło nawet niezgodne z tradycją tłumaczenie na „Ania, nie Anna” zamiast „Ania, nie Andzia”.<br />
</div>
<div style="text-align: justify;">
<b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_mbme9Az0a7IeHGOMVwwjd3f8Kl6Q27nJgt7ou3cUW_mQs6_JXdt9HeNQS9nOTfktZp7bBpdXjKl2eZvlMyV_bULB8dk4gZCucO2WgSZJlRN2JRPGvX7afEvNvKS4lzfi_zB_lktGrcA/s1600/Ania_nie_Anna%25282%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_mbme9Az0a7IeHGOMVwwjd3f8Kl6Q27nJgt7ou3cUW_mQs6_JXdt9HeNQS9nOTfktZp7bBpdXjKl2eZvlMyV_bULB8dk4gZCucO2WgSZJlRN2JRPGvX7afEvNvKS4lzfi_zB_lktGrcA/s1600/Ania_nie_Anna%25282%2529.JPG" /></a> </b><br />
<b>Ciasteczka cukrowe</b><br />
źródło: <i>Kuchnia z Zielonego Wzgórza</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:<br />
1 szklanka cukru<br />
125 g masła<br />
2 jajka<br />
7 łyżeczek śmietanki albo mleka<br />
2 1/8 szklanki mąki<br />
1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
1/2 łyżeczki soli<br />
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej<br />
1 łyżeczka cukru waniliowego<br />
<br />
Do dekoracji: cukier kryształ, rodzynki, białko z jednego jajka<br />
<br />
Wykonanie:</div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Masło utrzyj z cukrem, następnie dodaj jajka, a kiedy całość połączy się, dodawaj suche składniki na przemian z mlekiem. Ciasto włóż do lodówki. Moje po miksowaniu było bardzo miękkie, ale dwie godziny w lodówce sprawiły, że bez trudu dało się wałkować.</li>
<li>Gdy ciasto będzie zimne rozwałkuj je na posypanej mąką stolnicy, powinno mieć grubość ok. 0.5 cm (to więcej niż zwykłe kruche ciastka, przynajmniej moje). Wycinaj dowolne kształty i przenoś ciastka na blachę posmarowaną tłuszczem lub przykrytą papierem do pieczenia. Zostaw spore odstępy między ciastkami.</li>
<li>Każde ciastko posmaruj białkiem, na środku ułóż rodzynkę (dociśnij!) i dodatkowo posyp cukrem.</li>
<li>Piecz około 12 minut w piekarniku nagrzanym do 190 stopni, aż krawędzie ciastek zaczną się rumienić.</li>
</ol>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-73815932846851552502017-05-11T09:28:00.000+02:002017-05-11T20:21:03.335+02:00Jak przestać się odchudzać. Na zawsze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDZBjb6gh9KrZ6bWFvd3Jju4spSXrtcBEUPOHg7STW3v57Dzc5Qq-AGHWljuzYyHtashKJcM8Hrg3Lo0kInNMjvDiGd8eARYOPeDO97S9wnQuUMnSBtRuL1bCdC1bUi378smekHXCcG3o/s1600/jak+przesta%25C4%2587+si%25C4%2599+odchudza%25C4%2587+%25281%2529.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDZBjb6gh9KrZ6bWFvd3Jju4spSXrtcBEUPOHg7STW3v57Dzc5Qq-AGHWljuzYyHtashKJcM8Hrg3Lo0kInNMjvDiGd8eARYOPeDO97S9wnQuUMnSBtRuL1bCdC1bUi378smekHXCcG3o/s1600/jak+przesta%25C4%2587+si%25C4%2599+odchudza%25C4%2587+%25281%2529.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Większość swojego nastoletniego i pewną cześć dorosłego życia spędziłam na diecie. Oznaczało to mniej więcej głodzenie się przez cały tydzień i objadanie w weekend. Od ponad 10 lat lubię mówić o tym, że od kiedy się nie odchudzam, jestem o wiele szczuplejsza niż wtedy, kiedy to bez przerwy robiłam (to prawda). A jednak.<br />
<br />
Moja miłość do różnych darmowych kursów on-line (to temat na osobny post) zaprowadziła mnie przypadkowo do 5-dniowego <a href="http://www.youaintyourweight.com/" target="_blank">Intuitive Eating Challenge</a> (darmowego i nadal możecie wziąć udział). Dzięki temu zrozumiałam, jak zakłamane było moje życie. Cały mój brak odchudzania przez wielką część tych 10 lat polegał na tym, że pozwoliłam sobie na przeważnie nie bycie głodną. Och. Niedobrze.</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
<i>5 porcji warzyw i owoców dziennie, 4 lub 5 posiłków co 3 godziny, nie należy jeść niczego później niż dwie godziny przed snem</i> i tym podobne zasady kierują moim życiem. A co jeśli jestem głodna już po dwóch godzinach? To zdarza się zresztą dość często. Hmm, nie jem, przecież to niezdrowo. A gdyby tak... dostosować się raczej do siebie niż narzuconych nakazów? Wzięcie na siebie całej odpowiedzialności brzmi ryzykownie, ale z drugiej strony, jak mówi Jenna Free na jednym z filmów wyzwania: hello, nie po to jesteś dorosły, żeby nie móc samemu zdecydować. <br />
<br />
Diet Mindset (Myślenie dietą) jest na dobre zadomowione w mojej głowie. Jeśli przed zjedzeniem pączka albo frytek wzdychasz „Jakie to kaloryczne”, mimo, że masz ochotę nie sięgasz po kolejny kawałka ciasta (bo dwa to już za dużo), drżysz przed pizzą, dwa dni świąt = tydzień odchudzania, odmawiasz sobie lodów przechodząc koło lodziarni, bo przecież jadłeś już poprzedniego dnia – to znaczy, że też na to cierpisz. <br />
<br />
Potrafisz zjeść na jednym posiedzeniu całe opakowanie lodów albo tabliczkę czekolady? To niekoniecznie dobra wiadomość: naprawdę masz na to ochotę czy po prostu myślisz o tym, że zaraz tego nie będzie, a skoro zjadłeś dzisiaj, to przez najbliższy tydzień nic z tego? Czy potrafisz ze spokojem pomyśleć, że dzisiaj zjesz trochę, a jutro resztę? Czy jesteś sobie w stanie wyobrazić, że jutro nie będziesz mieć ochoty i zjesz jeszcze później? <br />
<br />
Z ulgą uświadomiłam sobie, że wiele tych stadiów mam za sobą, ale niektórych jeszcze nie. Że są na świecie inne osoby, dla których niesięgnięcie po drugi kawałek ciasta – dlatego, że zdecydowały, że nie mają ochoty, a nie dlatego, że przytyją od tego 5 kilko – to wyzwanie.<br />
<br />
Na szczęście może być inaczej i oglądając Intuitive Eating Challenege postanowiłam skorzystać z rady prowadzącej. Teraz przechodzimy do najbardziej przerażającej części, wyzwania, które podjęłam, nie całkiem wiedząc, co z tego właściwie dla mnie wyniknie (albo właściwie dla myślącej dietą części mojego mózgu). Przytyję 5 kilo? Będzie mi niedobrze przez cały tydzień? A może jednak zrozumiem, że mogę poprzestać na 1 kawałku i to będzie ok?<br />
<br />
Na czym polegało moje wyzwanie? Wybieram jedno ulubione jedzenie i przez najbliższy tydzień mogę je jeść ZAWSZE kiedy chcę (ostatecznie zjadłam po prostu jedną blachę). Brzmi przerażająco. Brzmi tak bardzo kusząco. Po długich rozmyślaniach wybrałam coś w rodzaju millioner's shortbread, absolutnie genialną rzecz, której nie jadłam od lat, ale którą uwielbiam.<br />
<br />
To było jak spełnienie marzeń. Ciastko wyszło dokładnie tak, jak pamiętałam. Podjadałam wszystko do woli już na etapie przygotowania (no a jak!), a później próbowałam, kroiłam kolejne kawałki albo jadłam prosto z formy. Bywało mi trochę niedobrze, ale tak bez przesady, kiedy w niedzielę popołudniu dojadałam ostatni kawałek żałowałam nawet, że nie ma więcej. Czy odważyłabym się zrobić to raz jeszcze? Chyba nie, bo już nie muszę. Nie oznacza to, że nagle pozbyłam się wszystkich idiotycznych nawyków. Ale znacznie częściej wtedy, kiedy dotychczas myślałam o tym, czy mogę albo powinnam coś zjeść, zaczęłam myśleć, czy mam ochotę. I wiecie co, często odpowiedź brzmi: nie.<br />
<br />
Pożegnanie się z myśleniem dietą nie oznacza rezygnacji ze zdrowego jedzenia albo ćwiczeń. Jednak chyba warto pamiętać, że zdrowie, to nie tylko ciało, ale także umysł, a raczej trudno czerpać radość z nadchodzących wakacji myśląc o tym, ile trzeba schudnąć, ze świąt – dożywotnio odmawiając sobie tradycyjnych smakołyków, a na rodzinnych uroczystościach uważając głównie na to, by nie skusić się na kolejny kawałek ulubionego sernika. Bo zjedzenie kilku ciastek lub kotletów schabowych od czasu do czasu jeszcze nikogo nie zabiło! <br />
<br />
Prawidłowa waga dla osoby o moim wzroście (zgodnie z BMI) wynosi od 52 do 70 kilogramów. Nigdy nie zbliżyłam się ani do dolnej, ani do górnej granicy. Jest dość prawdopodobne, że, biorąc pod uwagę tylko kwestie zdrowotne, nigdy nie będę musiała schudnąć. I Ty też nie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqWsdj_WFMZV1LOGON0YS6Ju1sBR-7EQLd2ivp0blyMnlCEVdIpWrTJwJq6I0ON52TDpBFiDHrbmg49Pjz4z-60LlK5KPbmODBMq3h3isU77wgB84o7_Ooz9TO6v0YA28X-rawkS_kSoA/s1600/jak+przesta%25C4%2587+si%25C4%2599+odchudza%25C4%2587+%25282%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqWsdj_WFMZV1LOGON0YS6Ju1sBR-7EQLd2ivp0blyMnlCEVdIpWrTJwJq6I0ON52TDpBFiDHrbmg49Pjz4z-60LlK5KPbmODBMq3h3isU77wgB84o7_Ooz9TO6v0YA28X-rawkS_kSoA/s1600/jak+przesta%25C4%2587+si%25C4%2599+odchudza%25C4%2587+%25282%2529.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<b>Karmelowe kwadraty</b><br />
źródło: Carrés gourmandes<br />
<br />
na formę 20x20 cm lub trochę większą<br />
<br />
Składniki:<br />
<br />
200 g ciastek czekoladowych lub herbatników<br />
285 g masła<br />
2 puszki (po 400 g) słodzonego mleka skondensowanego (dałam 1 puszkę + 1 tubkę)<br />
2 łyżki miodu<br />
150 g dowolnych orzechów, grubo posiekanych<br />
200 g posiekanej gorzkiej czekolady<br />
<br />
Wykonanie:<br />
<br />
1. Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Ciastka rozdrobnij na okruchy (w malakserze lub wałkiem). Rozpuść 185 g masła i wymieszaj z ciastkami, przełóż je do blachy, wyrównaj, dociśnij. Wstaw formę do lodówki.<br />
2. Mleko skondensowane, miód i 50 g masła włóż do garnka i podgrzewaj na małym ogniu, aż masa zgęstnieje. Cały czas mieszaj – inaczej pewnie się przypali i cały trud na nic. Dodaj orzechy i wyłóż masę na przygotowane ciasto. Ostudź.<br />
3. Czekoladę i resztę masła rozpuść na parze i wylej na schłodzoną masę karmelową. </div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-65294258881051343992017-05-05T11:05:00.000+02:002017-05-05T11:05:10.235+02:00O sztuce podróżowania<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhukAECjDAwe1r5TZrQf4ttk5A7N0x_qcs9_iZ9qytQiaTsrN_EYdJ1EiyU3M0_EVV02W20d7VqdfMYfrkRLqYMIlagpynQyve8MqHDlkrq5kBoQIEJPnd5bOgqOZrNdFFq6BapNhvDl50/s1600/churros%25282%2529.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhukAECjDAwe1r5TZrQf4ttk5A7N0x_qcs9_iZ9qytQiaTsrN_EYdJ1EiyU3M0_EVV02W20d7VqdfMYfrkRLqYMIlagpynQyve8MqHDlkrq5kBoQIEJPnd5bOgqOZrNdFFq6BapNhvDl50/s1600/churros%25282%2529.JPG" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Po lewej churros, które jadłam w Hiszpanii, po prawej moja wersja.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Lubicie podróże? Pewnie 95% z Was uzna to pytanie za retoryczne. Ale, jak to w życiu, że posłużę się taką wyświechtaną frazą, sprawy zwykle są bardziej skomplikowane i czasami w samym środku najbardziej fajowskiej wycieczki mam poczucie, że właściwie najchętniej zostałabym w łóżku i oglądała telewizję lub nawet wróciła do domu, bo oglądanie telewizji z własnej kanapy byłoby jeszcze lepsze. Aż do niedawna czułam się z tego powodu trochę źle, ale nigdy więcej. </div>
<a name='more'></a>A to dzięki książce Alaina de Bottona „Sztuka podróżowania”. De Botton jest jednym z moich ulubionych autorów, jeśli chcielibyście podnieść hygge na poziom filozofii (dnia codziennego), to jego książki dla mnie właśnie o tym są. Może nie całkiem ;-) W każdym razie, mniej więcej chodzi o świadome przeżywaniu tego, co akurat robimy i czerpanie z tego przyjemności. Oczywiście w trakcie lektury wszystko robi się trochę bardziej złożone, ale sami musicie to odkryć.<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do przypadłości poruszonej w pierwszym akapicie, okazało się, że de Botton też tak ma. Siedzisz pod palmą, ma być fantastycznie, a ty rozmyślasz o stercie prania, która czeka po powrocie albo zaczynasz być głodny, a nie ma nic do jedzenia, a bungalow jest tak daleko, a w barze przy plaży tak drogo. Czytając te rozważania pogodziłam się wreszcie z tymi uczuciami, skoro nie są to wrażenia obce nawet filozofowi. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na szczęście, dodaje de Botton, żeby podróżować nie trzeba wcale wyjeżdżać. Można podnieść się z kanapy i odbyć podróż po własnym mieszkaniu. Tak przekonywał Xavier de Maistre (1763-1852), który zrobił wycieczkę dookoła swojego pokoju (i powstały z tego dwie książki „Podróż dookoła mojej sypialni” i „Nocna wyprawa dookoła mojej sypialni”). Uczciwie dodam, że de Maistre nie ograniczył się do tych podróży, ale to jest zupełnie inna historia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A Wam zdarza się podróżować po własnym mieszkaniu? Mnie zdecydowanie tak. Powiedzmy jednak, że taka opcja nie wydaje się Wam interesująca, albo wydaje trochę dziwna, więc może zdarza Wam się albo macie ochotę, lecz przez grzeczność tego nie robicie, podróżować po mieszkaniach znajomych? Sprawdzić, czy coś się zmieniło od ostatniego razu, pozwiedzać grzbiety książek i obejrzeć galerię rodzinnych fotografii? Jestem pewna, że to wszystko brzmi znajomo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oczywiście, pojechać gdzieś jest fajnie. Ale ponieważ, od czego dzisiaj zaczęłam, podróżowanie to stan umysłu, wiele nowych przyjemności można odkryć nigdzie się nie ruszając. Chwilowo nie planując żadnych dalszych podróży postanowiłam przenieść się w wyobraźni do pewnej hiszpańskiej kawiarni, gdzie zjadłam jedno z takich śniadań, które trudno zapomnieć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Churros con chocolate są dobre. Bardzo. I możecie je mieć nie wychodząc z domu*.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*W razie potrzeby zakupy zróbcie przez Internet ;-)</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjEKB4XEZ-Z8lsGhI6cjKVeK8jCEL7YAVcGgFxmLB4HZAv_cMh3RpzQuwdmF5qNwtBbKj-CZ5cudGNDiK2If6RGSt_MnypsVxQgjfryAbHTb_Rgmry0hHswYkYagxv83KXOhmJrnPJea4/s1600/churros%25281%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjEKB4XEZ-Z8lsGhI6cjKVeK8jCEL7YAVcGgFxmLB4HZAv_cMh3RpzQuwdmF5qNwtBbKj-CZ5cudGNDiK2If6RGSt_MnypsVxQgjfryAbHTb_Rgmry0hHswYkYagxv83KXOhmJrnPJea4/s1600/churros%25281%2529.JPG" /></a><br />
<br />
<b>Churros con chocolate</b><br />
<u>Churros</u><br />
wg Agnieszki Kręglickiej<br />
3-4 osoby<br />
<br />
Składniki:<br />
200 g mąki<br />
szklanka wody<br />
50 g masła<br />
3 roztrzepane jajka<br />
szczypta soli<br />
olej do głębokiego smażenia<br />
do obtaczania: cukier wymieszany z cynamonem<br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol style="text-align: justify;">
<li>Ciasto można przygotować poprzedniego dnia. Zagotować wodę z masłem, do wrzątku wsypać mąkę i sól, zmniejszyć gaz i mocno mieszać drewnianą łyżką, aż powstanie gładkie i błyszczące ciasto. Trochę ostudzić i dokładnie wmieszać jajka. Na początku mieszania wygląda to niedobrze, ale nie przejmujcie się i mieszajcie dalej.</li>
<li>Rozgrzać olej w szerokim garnku. Ciasto przełożyć do szprycy z ząbkowaną końcówką (moja miała 1.5 cm średnicy, ale to było za dużo) i wyciskać prosto do oleju długie paluchy. Smażyć na złoty kolor, lekko odsączyć na ręczniku papierowym, obtoczyć w cukrze. Jeść od razu, maczając w gorącej czekoladzie.</li>
</ol>
<u>Sos czekoladowy</u><br />
4 niewielkie filiżanki<br />
1 2/3 szklanki mleka<br />
100 g gorzkiej czekolady<br />
szczypta soli<br />
łyżeczka cukru waniliowego<br />
szczypta cynamonu<br />
opcjonalnie: cukier do smaku<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Mleko zagotować z czekoladą, dodać pozostałe składniki. Wymieszać trzepaczką, aby wszystko idealnie się połączyło. Początkowo czekolada jest jedynie odrobinę gęstsza od kakao i jeśli taką lubicie, od razu zdejmijcie ją z ognia. Jeśli nie, gotujcie aż uzyskacie konsystencję, która Wam odpowiada.</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJa0OsTAnYj9PLxeNhbdfnkS_h6dpD_RK5ijwRwzCf21hCMvso0gyh2jpIjojdsPKGJ16eGOkAvuVcakWQzke5dT2BPGtA4ZzaeJd4lB4Obj50Nu_nFiQRX8aw2B_2S0A0peeJBpluOC0/s1600/churros%25283%2529.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJa0OsTAnYj9PLxeNhbdfnkS_h6dpD_RK5ijwRwzCf21hCMvso0gyh2jpIjojdsPKGJ16eGOkAvuVcakWQzke5dT2BPGtA4ZzaeJd4lB4Obj50Nu_nFiQRX8aw2B_2S0A0peeJBpluOC0/s1600/churros%25283%2529.JPG" /></a> karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-3053809817341415032017-04-26T19:58:00.000+02:002017-04-26T19:58:19.978+02:00Lody i crumble na piękną skórę. Spróbujesz?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Bh3Uzflzl3OnSw3fyuX7wBGt_E1v5WulF4c9P_0JxKgY_Nab-FH6rBZbf5pqe8sq_fAKTckQyeNqk9sU9yxRDbB0nkSJ_ecNPNb3v2siVKEhTmdurq2zDBdKtQCL1iENmK1-4_I4K6o/s1600/beautyandfood.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7Bh3Uzflzl3OnSw3fyuX7wBGt_E1v5WulF4c9P_0JxKgY_Nab-FH6rBZbf5pqe8sq_fAKTckQyeNqk9sU9yxRDbB0nkSJ_ecNPNb3v2siVKEhTmdurq2zDBdKtQCL1iENmK1-4_I4K6o/s1600/beautyandfood.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Że jesteś tym, co jesz, wiadomo od dawna, tzn. bohaterskie owoce versus złowieszcze drożdżówki, czy coś w tym rodzaju. Zawsze miałam ochotę odpowiedzieć na to, że w sumie wolę być czekoladą niż marchewką (trochę w duchu <a href="http://memshirt.com/glowna/143-jestes-tym-co-jesz.html" target="_blank">tego rysunku Marty Frej</a>). Na szczęście ostatnio wiele się zmieniło – nie tylko w moim nastawieniu (chociaż nadal wolę być czekoladą niż marchewką), ale przede wszystkim, do głównego nurtu przebija się też bardziej optymistyczne podejście do zdrowego odżywiania. Bo, jak się okazuje, żeby mieć lśniącą cerę i piękne włosy czekolada nie tylko jest dozwolona, ale nawet wskazana! Przynajmniej zdaniem Émilie Hébert, autorki książki „Beauty & Food”.</div>
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: justify;">
Książka składa się z dwóch części, w pierwszej przeczytamy informacje na temat różnych produktów i ich wpływu na naszą skórę, włosy i paznokcie, dane o wpływie poszczególnych witamin i minerałów na nasze zdrowie oraz gdzie ich szukać, a także porady jak radzić sobie z konkretnymi problemami typu sucha skóra, trądzik. W drugiej części znajdziemy przepisy. na proste (co nie znaczy banalne) dania i domowe kosmetyki. Składniki na jedne i drugie są nieudziwnione i łatwo dostępne – lub bez trudu można im znaleźć jakiś w pełni akceptowalny zamiennik. Co bardzo mnie cieszy, jest sporo słodkości, szczególnie zaintrygowało mnie ciasto dyniowe w wersji raw, które na pewno niedługo wypróbuję. I jeszcze tarte tatin z bakłażanem, która właściwie miała zilustrować dzisiejszy wpis, ale akurat ten jeden raz w roku w sklepie nie było bakłażanów, więc musiałam być w tej kwestii elastyczna.<br /><br />Mimo tego, że autorka należy do frakcji „laktoza i gluten to samo zło”, co mogłoby być irytujące – bo ja ani jednego ani drugiego nie zamierzam wykluczać ze swojego życia – ale na szczęście całość jest bezpretensjonalna i zdroworozsądkowa: nie chodzi o to, żeby się katować, ale czerpać z jedzenia to, co najlepsze. A jeśli najlepsze znajduje się w gorącej czekoladzie lub lodach bananowo-truskawkowych*, trudno z takim podejściem polemizować.<br /><br />Nie mam problemów ani z włosami ani z cerą, więc nie podejmę wyzwania typu 6 tygodni dla... (podobno tyle jest potrzebne, żeby zobaczyć efekty), jednak dajcie mi znać, jeśli zmiany w diecie (niekoniecznie zaczerpnięte z tej książki) zmieniły stan Waszych włosów czy skóry, jestem ciekawa, na ile te metody są skuteczne! <br /><br />Na koniec oczywiście zdrowy przepis. Moja wersja jest trochę wariacją na temat, bo składniki, których nie miałam zastąpiłam tymi, które miałam, ale w każdym razie efekt końcowy był całkiem niezły. I również zdrowy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Jeśli jakimś cudem jeszcze nie znacie tego przepisu to musicie spróbować: banany należy zamrozić w plasterkach, a następnie po prostu zblendować (jeśli Wasz blender jest średniomocny, to można je odrobinkę rozmrozić lub dodać łyżkę czy dwie jogurtu naturalnego). To jest przepis podstawowy, w wersji smakowej wypróbujcie dowolne owoce jagodowe, kawę czy tahinę, dodatek truskawek lub poziomek podobno sprawia, że taki deser zadziała na cerę nawilżająco i przeciwtrądzikowo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAjarp2DkZmMLNzlkuy6qDoXJyGM9ou_HlnIhOLP3cfJR72rQTbjpotLFV7-Sw8uL7x0T4lC276ZxdZ5dj24r13eTty-GVMV9Z1i6MjnSfvukHzm0KlooDorMCGKDkkkSyHYClmCaoBXs/s1600/warzywnecrumble.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAjarp2DkZmMLNzlkuy6qDoXJyGM9ou_HlnIhOLP3cfJR72rQTbjpotLFV7-Sw8uL7x0T4lC276ZxdZ5dj24r13eTty-GVMV9Z1i6MjnSfvukHzm0KlooDorMCGKDkkkSyHYClmCaoBXs/s1600/warzywnecrumble.JPG" /></a><br /><b>Crumble na piękną skórę</b><br />źródło: Émilie Hébert, Beauty & Food, Wyd. Muza<br /><br />4 porcje</div>
<div style="text-align: justify;">
Składniki:<br />2 cukinie (1 żółta + 1 zielona)<br />3 papryki (zielona, żółta, czerwona)<br />2 cebule (czerwona, biała)<br />1 burak<br />oliwa z oliwek<br />sól<br /> </div>
<div style="text-align: justify;">
Na crumble:<br />2 łyżki zmielonych migdałów<br />1 łyżka pestek dyni<br />1 łyżka nasion słonecznika<br />4 łyżki kaszy kukurydzianej<br />duża szczypta świeżego tymianku<br />4 łyżki oliwy z oliwek<br /><br />Wykonanie:</div>
<ol>
<li>Piekarnik rozgrzej do 200 stopni. Umyj warzywa i pokrój na dość małe kawałki, ułóż je na przemian w naczyniu do zapiekania, posól, polej oliwą. Zapiekaj 30 minut.</li>
<li>Przygotuj crumble mieszając wszystkie składniki.</li>
<li>Wyjmij warzywa z piekarnika, posyp crumble i zapiekaj jeszcze 30 minut.</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
A jak ja to zrobiłam?<br /><br />Użyłam czerwonej papryki, ziemniaka, buraka i zwykłej cebuli. Posypałam dość dowolną w proporcjach mieszanką ugotowanej quinoi, pestek dyni, słonecznika, mielonych migdałów, parmezanu i oliwy. Doprawiłam solą, pieprzem i suszonym tymiankiem. </div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-44144081791963179162017-04-19T10:39:00.000+02:002017-04-20T22:26:55.522+02:0070 do 30. Pokrzywa w płynie kontra ćwiczenia<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfxceRqzH2KyZM3GfoZkbO9u2I47I8Dn_WzT4JLQxmOLIaUKJQNLy9x9MsMaK-9Dn1WVXBaKt7RiMNcOyN8La5Lxn_RghoPv_4cWWHyPu5URweVqgf5PE_dKky2QE4ViO77sgcmvX95U/s1600/zielonykoktajl_pokrzywa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAfxceRqzH2KyZM3GfoZkbO9u2I47I8Dn_WzT4JLQxmOLIaUKJQNLy9x9MsMaK-9Dn1WVXBaKt7RiMNcOyN8La5Lxn_RghoPv_4cWWHyPu5URweVqgf5PE_dKky2QE4ViO77sgcmvX95U/s1600/zielonykoktajl_pokrzywa.JPG" /></a></div>
<br />
Kilka tygodni temu nagle zaczęłam odnosić wrażenie, że wszyscy dookoła coś ćwiczą. Na siłowni, z trenerem, w domu z płytą DVD, biegają albo jeżdżą na rowerze. Nie wiem, dlaczego poczułam wewnętrzny bunt wobec własnych zasad (najlepszym ćwiczeniem jest spacer do kuchni ;-) i nieodpartą chęć dołączenia do grupy ćwiczących. To było bez sensu. W każdym razie, pewnego weekendowego wieczoru, w ramach rozrywki, postanowiłam na youtube'ie odpalić Ewę Chodakowską. Po 20 minutach ćwiczeń byłam zlana potem i ledwo żywa, jednak to się zupełnie nie liczyło, ponieważ usłyszałam z ust Ewy wspaniałą obietnicę: pierwsze efekty już po 10 dniach. Nie dwóch miesiącach, nie pół roku, ale 10 dniach. Tak, chcę to zobaczyć! <br />
<a name='more'></a><br />
I w ten oto sposób, od miesiąca, 5 razy w tygodniu, odbywam morderczy półgodzinny trening. Wybrałam taki, który wydaje mi się psychologicznie najbardziej akceptowalny: złożony z 5 sześciominutowych kawałków, które można dowolnie mieszać między sobą (jest chyba 11 takich krótkich zestawów). Jedna seria ćwiczeń trwa tylko 30 sekund, niezależnie więc od tego, jak bardzo jestem zmęczona (aż trudno uwierzyć, jak można się zmęczyć w 30 sekund!) to jednak trudno mi uwierzyć, że do końca tych 30 sekund nie dotrwam. A efekty? Po jakichś dwóch tygodniach zaczęłam kontrolować ciało, co pozwala na dokładniejsze wykonywanie ćwiczeń. W trzecim tygodniu odkryłam, na czym tak naprawdę polega część ćwiczeń. W czwartym tygodniu udało mi się dociec do tego, dlaczego w wielu przypadkach bolą mnie nie te mięśnie, o których mówi z ekranu Ewa. Albo nie bolą mnie żadne. Wobec tego, że mój trening był tak niedoskonały, postanowiłam więc przedłużyć eksperyment jeszcze o miesiąc i wtedy zadecydować, czy jestem zadowolona oraz ewentualnie kontynuować ćwiczenia jeśli uda mi się od nich wbrew wszelkiemu rozsądkowi uzależnić. Podsumowując: raczej nie po 10 dniach, ale po miesiącu zalążki mięśni zaczynają być widoczne/wyczuwalne, moja wiara w sukces (płaski brzuch, brazylijskie pośladki...) wzrasta. Największym szokiem jest dla mnie fakt, że udało mi się przez te 4 tygodnie rzeczywiście ćwiczyć i to bez szczególnego obrzydzenia, a także polubiłam samą Chodakowską, która jest sympatyczna i dobrze motywuje do działania.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Ale, jak mówi Ewa Ch., ćwiczenia to tylko 30% sukcesu, 70% to odżywianie (co jest bardzo, bardzo dobrą wiadomością), więc teraz zapracujmy na te 70%. Zielone koktajle są teraz super modne i nie do przeceniania jest to, że pijąc je w 10 minut jesteście w stanie dostarczyć sobie ze 4 porcje dziennej dawki owoców i warzyw. Na pewno jednak nie stałyby się moim niemal codziennym napojem gdyby nie to, że są pyszne i... słodkie. Jeśli trafi się jakaś wyjątkowo nasłoneczniona pomarańcza, to cukru jest nawet za dużo, jeśli znacie w ogóle taką kategorię. Moje pierwsze koktajlowe próby kończyły się różnie, ale w końcu udało mi się wypracować metodę, dzięki której moje zielone smoothie jest niemal tak kremowe i słodkie jak tradycyjny mleczny koktajl, ale zawiera same warzywa i owoce. Niezawodna metoda poniżej. Szczególnie warto wypróbować wersję z mrożonymi liśćmi, bo wtedy otrzymacie lodowego shake'a godnego swojej nazwy.</div>
<br />
<b>Idealny zielony koktajl</b><br />
<br />
Ważne jest, żeby w napoju znalazły się 3 grupy składników: <br />
<ol style="text-align: justify;">
<li>zielone liście (duża garść, mogą być mrożone), np. szpinak baby (zwykły ma moim zdaniem zbyt intensywny smak), jarmuż (bez twardych części jeśli nie macie pancernego blendera), zielona pietruszka, pokrzywa*;</li>
<li>element kremowy: banan (1/2 na 1 osobę), mango (w ilości odpowiadającej 1/2 banana), 1/2 awokado – smoothie będzie mniej słodkie; nie próbowałam, ale dobrze powinny nadawać się też np. brzoskwinie czy morele;</li>
<li>element płynny: sok z dwóch pomarańczy lub odpowiadający mu ilościowo sok z grapefruita lub inny świeży sok (nie mam sokowirówki, więc używam wyłącznie cytrusów) albo sok z wodą;</li>
<li>do przepisu podstawowego można dołączać dowolne inne owoce oraz niektóre warzywa (np. marchewkę, ogórek).</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
<b>Wykonanie:</b> dobrze wszystko zmiksować blenderem, pić od razu. Oczywiście składnikami można dowolnie żonglować, soki mieszać ze sobą (ja dodaję czasem też np. sok z połówki cytryny), lub dodać mniej soku a trochę wody, jeśli ma być mniej słodko. Ja uwielbiam przyprawić całość świeżym imbirem. Jeśli koktajl nagle zrobi się zbyt gęsty, dodajcie trochę wody lub soku.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>*A co z pokrzywą?</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zamiast całości albo części zielonych liści dodajcie sparzone pędy młodej pokrzywy (lub młode liście z czubka trochę starszej). Smak nie odbiega szczególnie od pozostałych wersji, ale elementu przygody nie zastąpicie niczym. Pokrzywa to nie wypełniacz, również jest zdrowa ;-) A jeśli w niej zasmakujecie, na blogu jest też przepis na <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2014/10/egzotycznie.html" target="_blank">pokrzywowe pesto</a>.</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-16514700144860987212017-04-12T10:22:00.001+02:002017-04-20T22:29:39.128+02:00Postne ciastka czekoladowe (bez cukru, masła i mąki)<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjER68CAyctbTpamWT6Md7OfNSAFuheY7f5tngnus2TmOmyrfiULgRUAEbvcERG5NflmoXWDF5xixdVf95FyAUYTe5JGb6UZgkdEqD4_odzlkTmOuPDVUsi2AzSQrZlhZap1QtgyfnTfYg/s1600/CiastkaCzekoladowe_2.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjER68CAyctbTpamWT6Md7OfNSAFuheY7f5tngnus2TmOmyrfiULgRUAEbvcERG5NflmoXWDF5xixdVf95FyAUYTe5JGb6UZgkdEqD4_odzlkTmOuPDVUsi2AzSQrZlhZap1QtgyfnTfYg/s1600/CiastkaCzekoladowe_2.JPG" /></a></div>
<br />
Od kiedy zjadam wszystkie zakupione marchewki zanim zaczynają pleśnieć uznałam, że moja droga ku zdrowemu odżywianiu (cokolwiek to oznacza) została zakończona. Jednocześnie, w pełnej symbiozie ze zjadaniem 5 porcji warzyw i owoców dziennie, pozostaje moja miłość do słodyczy. Wykluczanie na zawsze rafinowanego cukru ze swojego życia uważam za głupotę, bo przynosi więcej szkód psychicznych niż korzyści zdrowotnych. Jednak pomimo tego, że zdaję sobie sprawę, że 100 gramowa tabliczka czekolady dość powszechnie uważana jest za porcję dla jednej osoby, to czasem, kiedy walczę z lekkimi mdłościami po jej zjedzeniu, nachodzą mnie różne myśli. Na przykład takie, że cześć słodyczy dostarczanej mi przez rafinowany cukier, białą mąkę i masło 82% tudzież mleczną czekoladę, można by jednak zastąpić czymś innym i zaczynam szukać przepisów na zdrowe słodkości. Nie akceptuję żadnych ersatzów. Przepis spełnia kryteria tylko jeśli okazuje się, że rezultat jest na tyle ok, że jadłabym to nawet gdyby nie było takie zdrowe. Czasem spotyka mnie gorzkie rozczarowanie, a czasami nie.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc jak było z tymi ciastkami? Może nie są najlepsze, jakie w życiu jadłam, ale wystarczająco dobre, żeby ich obecność w szafce mogła niepokoić. Smakują jak prawdziwe ciasto czekoladowe, zaraz po upieczeniu mają jeszcze lekko chrupką skorupkę, ale później stają się miękkie, całościowy efekt jest dość podobny do brownie. Jeśli miałabym się czegoś czepiać, to słonecznikowa posypka jest jednak trochę zbyt zdrowa, ale po trzecim ciastku można się przyzwyczaić. Idealnym rozwiązaniem mogłyby być płatki migdałowe / siekane migdały lub orzeszki ziemne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ten przepis zasługuje na mój certyfikat jakości, ale jeśli w Światowym Dniu Czekolady wolelibyście jednak bardziej tradycyjne podejście, na blogu jest więcej czekoladowych przepisów:</div>
<br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2009/10/tylko-jedna-kostka-dziennie.html" target="_blank">Ciasto czekoladowe królowej Saby (i Julii Child)</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2012/02/czekolada.html" target="_blank">Ciasto czekoladowe z solą pomarańczową</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2011/01/sodkiego-nowego-roku.html" target="_blank">Ciasto czekoladowo-serowe</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2010/02/usta-pene-karmelu-w-czekoladowy-weekend.html" target="_blank">Karmelki czekoladowe</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2011/02/czekoladowy-weekend-najwazniejsze-zeby.html" target="_blank">Klasyczne ciasto czekoladowe (brownie)</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2011/07/czasem-sonce-czasem-deszcz-ale.html" target="_blank">Lody czekoladowe</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2012/07/doskonaosc-dla-kazdego-z-duza.html" target="_blank">Lody czekoladowe (bez maszynki)</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2012/01/gdy-w-kominie-szurum-burum.html" target="_blank">Makaroniki snickers</a></span> <br />
<span style="color: black;"><a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2013/02/tuning-muffinki-i-nie-tylko.html" target="_blank">Muffinki czekoladowo-orzechowe</a></span> <br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><b> </b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIrVc8L8EwZ6JoZCUCf0OR1H5inn1U7WwxN7kuEa0X6i0aaWvYLMdN0c5oFIpSz7tJKCa8SfGJMC8A8dYAKahKgkuEGc0soJfrTtOHJpXz73S0UaxjG6i2LedOd25w_GwdgHNiX3QPyLk/s1600/CiastkaCzekoladowe_3.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIrVc8L8EwZ6JoZCUCf0OR1H5inn1U7WwxN7kuEa0X6i0aaWvYLMdN0c5oFIpSz7tJKCa8SfGJMC8A8dYAKahKgkuEGc0soJfrTtOHJpXz73S0UaxjG6i2LedOd25w_GwdgHNiX3QPyLk/s1600/CiastkaCzekoladowe_3.JPG" /></a></div>
<br />
<span style="font-size: small;"><b>Ciastka podwójnie czekoladowe z masłem słonecznikowym</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>źródło: <a href="https://www.mynewroots.org/site/2017/02/double-chocolate-chunk-sunbutter-cookies/" target="_blank">My New Roots</a></i></span> <br />
<br />
Składniki na 20 sztuk:<br />
2 jajka<br />
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego (ja dałam – a jednak – cukier)<br />
1 szklanka masła słonecznikowego (przepis poniżej)<br />
½ szklanki syropu klonowego<br />
1 łyżeczka sody oczyszczonej<br />
¼ łyżeczki soli<br />
½ szklanki kakao<br />
100 g czekolady 70%, posiekanej<br />
1 ¼ szklanki ziaren słonecznika<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
<ol>
<li style="text-align: justify;">Piekarnik nagrzej do 160 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia.</li>
<li style="text-align: justify;">W misce wymieszaj razem jajka i wanilię, następnie dodaj masło słonecznikowe i wymieszaj. Dodaj syrop klonowy, sodę, sól i połącz wszystkie składniki. Dodaj kakao, a następnie posiekaną czekoladę. </li>
<li style="text-align: justify;">Pestki słonecznika wsyp do osobnej miseczki. Zwilż ręce wodą, łyżką nabieraj małe porcje ciasta i formuj z nich kulki, obtocz w słoneczniku. Masa jest bardzo mokra, ale tak ma być.</li>
<li style="text-align: justify;">Przełóż kulki na blachę i trochę spłaszcz. Zostaw duże odstępy między ciastkami!</li>
<li style="text-align: justify;">Piecz ciastka 10-13 minut. Można przechowywać w zamkniętym pojemniku do 1 tygodnia.</li>
</ol>
<br />
<span style="font-size: small;"><b><span style="font-size: medium;">Masło słonecznikowe</span></b></span><br />
ok. 1 1/2 szklanki<br />
<br />
Składniki:<br />
3 szklanki (400 g) nasion słonecznika<br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol>
<li style="text-align: justify;">Nagrzej piekarnik do 180 stopni.</li>
<li style="text-align: justify;">Rozłóż nasiona na blasze równą warstwą i podpraż aż będą złote i zaczną pachnieć, ok. 10-15 minut. (Ja podprażyłam na patelni). Ostudź.</li>
<li style="text-align: justify;">Umieść ziarna w blenderze i miksuj, od czasu do czasu zdrapując to, co osiada na ściankach. Cały proces może trwać dość długo (nawet 10 minut), więc nie zniechęcaj się, możesz dodać trochę oliwy, żeby go ułatwić. Miksuj aż masa osiągnie konsystencję masła orzechowego. Gotowe masło słonecznikowe można trzymać w lodówce do miesiąca.</li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
Uwagi:</div>
<div style="text-align: justify;">
<ol>
<li>Między innymi z powodu wykorzystywania go do przygotowania masła orzechowego mój blender z ostrzem w kształcie litery s padł (uwaga, to ostrzeżenie), dlatego najpierw zmieliłam nasiona w młynku do kawy, a następnie użyłam zwykłego blendera, masło nie było może super kremowe, ale w każdym razie nadawało się do wykorzystania w przepisie. </li>
<li>Jeśli cały proces wykonania własnego masła Was zniechęca, to myślę, że równie dobrze można użyć zwykłego orzechowego czy migdałowego ze słoika. </li>
</ol>
</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-2053153004418441142017-04-04T17:14:00.000+02:002017-04-20T22:30:24.574+02:00Ryż na mleku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0xsnUBzxX91rVCiSkMU1xgzEL_U58Tj-PW80-NDEYKl9VTMVRpqM-PGRWBh42KRbV9rv7EZR-luoNVGRqc_Obg871JqdF954bi6MTREwtfVAB5z0947bTooARGy3r8yZT2cVCj-pBUg0/s1600/ryznamleku.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0xsnUBzxX91rVCiSkMU1xgzEL_U58Tj-PW80-NDEYKl9VTMVRpqM-PGRWBh42KRbV9rv7EZR-luoNVGRqc_Obg871JqdF954bi6MTREwtfVAB5z0947bTooARGy3r8yZT2cVCj-pBUg0/s1600/ryznamleku.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak to często u mnie bywa(ło), w tym miejscu miało być całkiem o czymś innym. Jednak czuję się jakoś uroczyście po raz piąty (?) podejmując się wrócić do <i>Bułki z masłem</i>. Wiecie, jak to w tej chwili napisałam, to wygląda bardzo niedobrze i w sumie mam ochotę wykasować ten post i zapomnieć o całej sprawie. Ale z drugiej strony, tyle przygotowań, oczekiwań i jeszcze dzisiaj rano przeczytałam komentarz do jednego z moich pierwszych wpisów. Więc...<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Uwaga, autopromocja!<br />
<br />
Nie mogę być pewna, czy wrócę na dobre do blogowania, ale w każdym razie mam motywację i pewne plany, o których kiedy indziej (albo i nie). W każdym razie, postanowiłam podejść do sprawy na poważnie i w związku z tym <i>Bułka z masłem</i> doczekała się nareszcie swojego <a href="https://www.facebook.com/jakbulkazmaslem" target="_blank">fanpage'a</a>. A na Facebooku, poza info o nowych postach, mnóstwo ekskluzywnych treści i wieści z mojej kuchni, jadalnego parapetu, czekolady i pysznych miejscówek oraz inne sprawy, którymi zechcę się z Wami podzielić. Więc nie myślcie, że jeśli tylko zajrzycie na blog co jakiś czas, to jesteście na bieżąco. <br />
<br />
Koniec autopromocji.<br />
<br />
Czuję też dużą pokusę, żeby mieć takie miejsce, gdzie sobie mogę popisać o czym tam chcę. A dzisiaj chcę o ryżu na mleku, wersja 25 lat później. Taka zupa mleczna kiedyś była. Albo ryż nie na mleku, ale z sosem truskawkowym. U mnie to trochę połączenie jednego i drugiego, pyszne i zabawne: zamiast tradycyjnego sosu zmiksowane truskawki zamrożone w foremkach do lodu. Fajnie rozpuszczają się pod wpływem ciepła ryżu, a jeśli się pospieszycie, to wyłowicie jeszcze jakąś lodową grudkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<h3>
<b>Ryż na mleku z sosem truskawkowym</b> </h3>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Dla 1 osoby potrzebujecie:</b><br />
1 szklankę mleka kokosowego (lub innego)<br />
4 łyżki ryżu (u mnie do sushi, bo taki miałam)<br />
mrożony sos truskawkowy (przepis poniżej)<br />
<br />
Ryż zalać zimnym mlekiem i gotować, aż będzie miękki, a cały płyn wchłonięty (około 15 minut). Można trochę posolić. Przełożyć do miseczki i przyozdobić sosem truskawkowym.<br />
<br />
<b>Mrożony sos truskawkowy</b><br />
<br />
W sezonie: truskawki zmiksować z cukrem i sokiem z cytryny, przełożyć do foremki na kostki lodu lub np. do silikonowych foremek do czekoladek, zamrozić. Zamrożone można przełożyć do woreczka i tak przechowywać w zamrażarce. Poza sezonem użyjcie mrożonych owoców (po rozmrożeniu), należy je chwilę pogotować z cukrem i sokiem z cytryny, przełożyć do foremki do lodu i zamrozić.</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-422782463321907512016-08-23T21:15:00.001+02:002016-08-23T21:15:39.227+02:00W jeżynowym chruśniaku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW3ECni0QWP10SYrdTv4VgRhx1abjGUmO03Rfkde8Y1no2TWchPUTfoL9S0b-tKyLr4p78gOhYHcjcR5SVQJfrz_ZTP7BtsrhOqhS2qgh_DjGnpW9xHlyjnP6Jl-clja6K-UHJWPlXwaw/s1600/carpaccio_z_burak%25C3%25B3w.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiW3ECni0QWP10SYrdTv4VgRhx1abjGUmO03Rfkde8Y1no2TWchPUTfoL9S0b-tKyLr4p78gOhYHcjcR5SVQJfrz_ZTP7BtsrhOqhS2qgh_DjGnpW9xHlyjnP6Jl-clja6K-UHJWPlXwaw/s1600/carpaccio_z_burak%25C3%25B3w.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niezbyt ze mnie dobra ogrodniczka. Prawdę mówiąc, po zrobieniu obchodu działkowych upraw najczęściej biorę leżak i książkę, a potem w takim otoczeniu spędzam większość dnia. Jeśli jest zimno, biorę dodatkowo śpiwór. Jest jednak pewien obszar ogrodnictwa, w którym zawsze można na mnie liczyć: zbiory plonów. Jedzenie własnoręcznie zebranych (chociaż niewyhodowanych) cukinii, ogórków czy zielonej pietruszki, nadal napełnia mnie zachwytem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakoś tak się dzieje, że rośliny, którym poświęca się najmniej uwagi, rosną najlepiej, na przykład ogromny dziki krzak jeżyn, który rośnie sobie w pobliżu płotu. Niestraszne mi ostre kolce ani liczne owady konkurujące ze mną w walce o ten wspaniały łup, ani południowe słońce, niepokojąco wżynające się (inaczej nie mogę tego określić) w moje plecy i ramiona, sugerując, że poradzi sobie nawet z kremem z filtrem 50, którym się rytualnie wcześniej wysmarowałam. I oto po jakimś czasie mam to, niemal całą miseczkę jeżyn, która starczy na deser dla ładnych kilku osób. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zdobyczą podzieliłam się z rodziną, moją część zjadłam z musli i zmiksowałam w koktajlu. Dzisiejsze carpaccio wcale nie powstało z tych działkowych jeżyn, jednak koniecznie muszę Wam o nim opowiedzieć. Przepis pochodzi z książki „Jadłonomia” Marty Dymek i jej entuzjastyczny opis nie pozostawia wątpliwości, że to jest danie, które będzie pojawiało się w Waszych snach, jeśli go nie zrobicie. A jak spróbujecie, to nadal będziecie o nim śnić. Ja nie byłam aż tak oczarowana, ale i tak uważam, że sami musicie sprawdzić, jak będzie z Wami.</div>
<br />
<b>Carpaccio z buraka z jeżynami</b><br />
<a href="http://www.jadlonomia.com/" target="_blank">Jadłonomia</a><br />
<br />
Składniki:<br />
1 burak<br />
garść jeżyn<br />
garść rukoli<br />
<br />
Sos:<br />
4 łyżki oliwy<br />
1 łyżka octu balsamicznego<br />
1/2 łyżeczki syropu z agawy (albo coś innego słodkiego)<br />
sól<br />
pieprz<br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol>
<li>Piekarnik rozgrzać do 220 stopni. Buraka wyszorować, osuszyć, zawinąć w folię i piec 30-40 minut (sprawdźcie widelcem, czy jest już miękki), a następnie wyjąc z folii, ostudzić, obrać i pokroić w cienkie plasterki*.</li>
<li> Wymieszać w szklance wszystkie składniki sosu.</li>
<li>Rukolę wyłożyć na talerz, skropić sosem, dodać buraki i jeżyny, polać resztą sosu.</li>
</ol>
*Tyle przepis. Ja buraki raczej po prostu gotuję w skórce. <br />
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-56157942529756088572016-08-01T20:57:00.001+02:002016-08-01T20:57:56.328+02:00Kwiaty cukinii<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3TH1fgicTs7EYwZybHPYu8nCU2HCfU6N4HsM-eEi4lzfYSIgtEgGcOuVkGvo0yv7YoNvXA_MGLMbugUPPAJzPTsTmQ5QkzKEcLevbrAXAy3iid85o30XgARFD8yXG9dROa6cZYxwywvg/s1600/Kwiaty-cukinii-2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3TH1fgicTs7EYwZybHPYu8nCU2HCfU6N4HsM-eEi4lzfYSIgtEgGcOuVkGvo0yv7YoNvXA_MGLMbugUPPAJzPTsTmQ5QkzKEcLevbrAXAy3iid85o30XgARFD8yXG9dROa6cZYxwywvg/s1600/Kwiaty-cukinii-2.jpg" /></a></div>
<br />
Podobno są takie marzenia, które lepiej gdyby pozostały niespełnione. Bo potem co najmniej rozczarowanie, a pewnie i łzy. Ja się z tym nie zgadzam (przynajmniej póki co), nawet jeśli wyśniona rzeczywistość odstaje od cudownych wyobrażeń, zawsze warto się dowiedzieć jak jest, a nie tylko jak <i>mogłoby</i> być. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czy ta zasada odnosi się również do rzeczywistości kulinarnej? Próbując nowych smaków trzymam się raczej bezpiecznych ścieżek, chociaż oczywiście nie zawsze oznacza to <i>utartych</i> ścieżek, na przykład zbierając z grządek chwasty zamiast posadzonych tam roślin, w celach kulinarnych, a nie utylizacji. Zupa z żółtlicy* całkiem się udała.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zbieranie jadalnych chwastów jednak całkiem straciło swój urok, kiedy pewnego dnia stanęłam przed inspektem, w którym pośród wielkich ciemnozielonych liści pobłyskiwały złoto kwiaty cukinii. Oto oniemiałam z wrażenia, bo zdałam sobie sprawę, że ten nieosiągalny dla mnie dotąd produkt jest w zasięgu ręki (dosłownie). Możecie sądzić, że natychmiast rzuciłam się do zrywania. Otóż nie, wcale nie. Rzecz wymagała chwili namysłu, bo jedzenie kwiatów nadal jest dla mnie przyjemnością z gatunku „chciałabym, a boję się”, postanowiłam jednak nie być mięczakiem i zabrać te cuda do mojej kuchni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dobrze zrobiłam. Kwiaty cukinii są delikatne w smaku i aksamitne w strukturze. Przyrządziłam je dotąd na dwa sposoby, i chociaż smażenie w cieście jest klasykiem, ja wybieram masło i patelnię, bo dają więcej głosu samemu kwiatowi, który przygotowany w głębokim tłuszczu jednak się gubi.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A tymczasem na grządkach, żółte kwiaty ustępują już żółtym cukiniom, równie pysznym i pięknym.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
*to taka roślinka z małymi białymi kwiatkami z żółtym środkiem, kojarząca mi się z kwiatem ziemniaka (w rzeczywistości nie są w ogóle podobne).<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Kwiaty cukinii faszerowane ricottą</b></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.kwestiasmaku.com/zielony_srodek/cukinia/kwiaty_cukinii_faszerowane_ricotta/przepis.html" target="_blank">/Kwestia smaku/ </a></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
10 kwiatów cukinii</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g ricotty</div>
<div style="text-align: justify;">
garść liści bazylii</div>
<div style="text-align: justify;">
sól, pieprz</div>
<div style="text-align: justify;">
masło do smażenia</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżki miodu</div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Kwiaty cukinii delikatnie opłukać i osuszyć na papierowym ręczniku. Rozchylić płatki i wyciąć pręciki. Ricottę wymieszać z posiekaną bazylią (zostawić trochę do dekoracji), solą i pieprzem. Każdy kwiat napełnić łyżką nadzienia.</li>
<li>Na patelni rozgrzać masło i obsmażyć kwiaty po każdej stronie przez pół minuty.</li>
<li>Podawać posypane bazylią i polane miodem. </li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg51zaO1ieA9hffq_14GX0oZZRFUn-e9NZyqYG85rQjMpF76o3E0TeE93n3fx1flijDA-KG8hyM4t1EKDfw_bhr1xtiSVbUs1Fcfr6tGPN4upBww5Y4-y7ImStiVcHn3YTWYxt3DgsKnIk/s1600/Kwiaty-cukinii-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg51zaO1ieA9hffq_14GX0oZZRFUn-e9NZyqYG85rQjMpF76o3E0TeE93n3fx1flijDA-KG8hyM4t1EKDfw_bhr1xtiSVbUs1Fcfr6tGPN4upBww5Y4-y7ImStiVcHn3YTWYxt3DgsKnIk/s1600/Kwiaty-cukinii-1.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Kwiaty cukinii w cieście</b></div>
<div style="text-align: justify;">
/River Cafe Pocket Books. Salads and Vegetables/</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
20 kwiatów cukinii przygotowanych jak w pierwszym przepisie (nieobsmażonych) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
150 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
3 łyżki ciepłej wody</div>
<div style="text-align: justify;">
3 łyżki oliwy </div>
<div style="text-align: justify;">
3 białka</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
olej do głębokiego smażenia</div>
<div style="text-align: justify;">
2 cytryny, przekrojone na pół </div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Przesiać mąkę do miski i zrobić dołek pośrodku, wlać do niego oliwę i wymieszać z mąką. Dodać wodę i wymieszać, ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Odstawić na 45 minut.</li>
<li>Rozgrzać olej w garnku. Białka ubić i wymieszać z ciastem. </li>
<li>Kwiaty cukinii maczać w cieście i smażyć z obydwóch stron w głębokim oleju, aż będą rumiane i chrupiące. Podawać z połówkami cytryny.</li>
</ol>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-71101946023568638332016-07-10T19:49:00.001+02:002016-07-10T19:49:32.851+02:00O pisaniu i niepisaniu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIKHuyEyDhO3Lhrx2b60q-tdoPXxviD3lqab4tl_EwsN4n5w1CDdQ60FI4D7-PcBIkQp5WRwiO15-2aW-gbTD-g8ypwZ9H3oXzhOcziDS2Zw2xfxuRtnERaCqsZyPuMDVqkbItckIf_bw/s1600/IMG_0692-m.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIKHuyEyDhO3Lhrx2b60q-tdoPXxviD3lqab4tl_EwsN4n5w1CDdQ60FI4D7-PcBIkQp5WRwiO15-2aW-gbTD-g8ypwZ9H3oXzhOcziDS2Zw2xfxuRtnERaCqsZyPuMDVqkbItckIf_bw/s1600/IMG_0692-m.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Postanowiłam napisać kryminał. Nie jest to nowy pomysł, bo jako namiętnej pochłaniaczce książek tego typu już od dzieciństwa (ach, cudna seria o przygodach Trzech Detektywów sygnowana przez Alfred Hitchcocka!) co jakiś czas wpadała mi do głowy taka myśl. Urzeczywistniona chyba raz, w postaci dwóch ręcznie zapisanych stron, których akcja toczyła nad jeziorem, a dokładnie w składziku z deskami windsurfingowymi – zainspirowałam się miejscem, w którym spędzałam wtedy wakacje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tym razem nie mam ani pomysłu, ani miejsca akcji, ani bohaterów, za to jestem świeżo po lekturze wspaniałej autobiografii Agaty Christie, dlatego moje ambicje, aby również zostać autorką, odżyły. Szczerze mówiąc, w ogóle nie wiem jak się za to zabrać, bo pomimo przeczytania co najmniej kilkuset książek tego typu, moja wiedza o warsztacie jest żadna. Niespecjalnie zwracam uwagę na budowę powieści czy pozostawiane przez pisarza wskazówki, kto zabił, już prędzej daję się złapać na fałszywe tropy; nigdy też nie obstawiam, kto jest mordercą. Nie szkodzi, myślę, każdy kiedyś zaczynał, na pewno się uda.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie pamiętam dokładnie kontekstu, ale przeczytałam pewnego razu, by jeśli chcesz napisać powieść, zabrać się za to jak najszybciej, najlepiej wyznaczyć sobie 30 dni i po prostu to zrobić. Oczywiście, najprawdopodobniej powieść będzie okropna, ale na zawsze będziesz mógł mówić o sobie, że jesteś pisarzem. Cóż, chyba powinnam wziąć to sobie do serca, jeśli kiedykolwiek chcę o sobie powiedzieć, że jestem pisarzem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No bo właśnie. Dzisiejszy post to wynik tego, że w chwili nie-podjęcia tak ważnej życiowej decyzji ma się ochotę trochę ją odłożyć i zrobić cokolwiek. Umyć okna w kuchni (żebyście je widzieli...), wyrzucić stare ubrania, nauczyć się fotografii studyjnej, pouczyć francuskiego albo po niemal dwóch latach opublikować coś na blogu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tu następuje zwrot akcji. Przepisu dzisiaj nie będzie. Owszem, jest zdjęcie, bo czemu nie, ale nie podam Wam szczegółowej receptury na te urocze tartletki z malinami, które uprzyjemniły mi ubiegły weekend. Czy będą inne wpisy albo przepisy? Nie wiem, tak jak w dobrej powieści detektywistycznej, rozwikłanie tajemnicy zbyt szybko, odebrałoby całą przyjemność.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>TARTLETKI Z MALINAMI</b></div>
<div style="text-align: justify;">
przepis mniej więcej</div>
<ol style="text-align: justify;">
<li>Zrób kruche ciasto z obojętnie jakiego przepisu (200 g mąki powinno starczyć na 6-8 tartletek), upiecz w małych foremkach lub jednej dużej.</li>
<li>Zrób crème brulée np. <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2010/01/creme-brulee.html" target="_blank">z tego przepisu,</a> zastępując miód 3 łyżkami cukru i rezygnując ze skórki pomarańczowej. Połowa porcji wystarczy do napełnienia 6 babeczek. </li>
<li>Lekko przestudzonym kremem napełnij upieczone tartletki. </li>
<li>Przełóż do lodówki na co najmniej kilka godzin; przed podaniem udekoruj malinami. </li>
</ol>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-71860903857495777242014-10-13T20:53:00.001+02:002014-10-13T20:53:50.209+02:00Egzotycznie?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeayI9Hsn9bMOpdc7Z8buFhZ4RuXGPwME3OBMTwFx5TUwUcWFmdHeFzxT15042ar5vksSEOnAeuikQcM5dbrMUPEgCuGEL5IvYWdO_Z9rws4xQqgm5w4Sd8mqx2n-DxODn4ukM0QhN4dU/s1600/Pokrzywa(2).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeayI9Hsn9bMOpdc7Z8buFhZ4RuXGPwME3OBMTwFx5TUwUcWFmdHeFzxT15042ar5vksSEOnAeuikQcM5dbrMUPEgCuGEL5IvYWdO_Z9rws4xQqgm5w4Sd8mqx2n-DxODn4ukM0QhN4dU/s1600/Pokrzywa(2).JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętam, jak kilka lat temu moim marzeniem było, aby w pobliżu otworzyli sklep typu „Kuchnie świata”. Jakże piękna wydawała mi się perspektywa swobodnego dostępu do prawdopodobnie każdego dziwnego składnika, który pojawi się w przepisie, nawet takim pochodzącym z zagranicznego eko-bio-wege blogu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak się stało. Kiedy postanowiłam zrobić <a href="http://www.mynewroots.org/site/2014/07/the-life-changing-crackers/" target="_blank">krakersy zmieniające życie</a>, wiedziałam, że nasiona chia dostanę bez trudu, znaczenie bardziej nieosiągalnie wydawały się zaś brzmiące swojsko nasiona babki płesznik. Tymczasem, idąc za poradami z internetu, poszłam do zwykłego sklepu zielarskiego i z pewną obawą poprosiłam o to cudo, a pani za ladą bez mrugnięcia okiem po prostu mi je sprzedała!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Można jednak pójść jeszcze dalej, po co wydawać majątek na produkty z drugiego końca świata, skoro okazuje się, że trzygwiazdkowe doznania kulinarne da się mieć zupełnie za darmo, zbierając zielsko spod bloku, poczynając od zwykłej pokrzywy, babki czy mlecza. Ok, jedzenia tych dosłownie spod bloku nie polecam, ale nie zmienia to faktu, że sobie tam rosną, są jadalne i smaczne! Przygodę z nimi zaczęłam zachowawczo, od przygotowania pesto z pokrzyw (bo tego przecież nie da się zepsuć), kolejne dania i kolejne jadalne chwasty do przetestowania już chyba na wiosnę, a tymczasem zimą poczytam sobie książkę, z której te zadziwiające dania pochodzą, „Pyszne chwasty” Małgorzaty Kalemby-Dróżdż. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A Wy odważycie się spróbować? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNHWPtERFeiRTQ_xEFQSAXSa2X4QbXnmY9I5Ssf3O4a3VQHRybW1G8kU0xFB2yWlh7dZ4uVKCAaNENjDAvmK3TUiUPwMhYQe5TcnmMD7Mqonf6YhgVEd1bSEktWsnCFNKm4fe5Ty-jjoU/s1600/Pokrzywa(1).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNHWPtERFeiRTQ_xEFQSAXSa2X4QbXnmY9I5Ssf3O4a3VQHRybW1G8kU0xFB2yWlh7dZ4uVKCAaNENjDAvmK3TUiUPwMhYQe5TcnmMD7Mqonf6YhgVEd1bSEktWsnCFNKm4fe5Ty-jjoU/s1600/Pokrzywa(1).JPG" /></a></div>
<h3 style="text-align: justify;">
<b>Pesto z pokrzyw </b> </h3>
<div style="text-align: justify;">
3-4 garście młodych liści pokrzywy</div>
<div style="text-align: justify;">
4 łyżki zmielonych migdałów</div>
<div style="text-align: justify;">
1 ząbek czosnku</div>
<div style="text-align: justify;">
ok. 1/2 szklanki oleju z pestek dyni</div>
<div style="text-align: justify;">
1 kawałek (ok. 40 g) koziego sera</div>
<div style="text-align: justify;">
1/2 łyżeczki soli</div>
<div style="text-align: justify;">
świeżo zmielony czarny pieprz</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wykonanie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Liście pokrzywy umyć, przelać wrzątkiem i osuszyć. Wszystkie składniki przełożyć do blendera i zmiksować. Gęstość można regulować dolewając mniej/więcej oleju.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pesto to przepis uniwersalny, jeśli nie macie dokładnie tego składnika, który jest wymieniony w przepisie, zastąpcie go czymś podobnym. Ja tak zrobiłam, ale szczegółów nie pamiętam, bo opisywana akcja miała miejsce późnym latem... </div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-38809035439945263302014-08-07T21:59:00.000+02:002014-08-07T21:59:14.670+02:00Pojawiam się i znikam?<div style="text-align: justify;">
Ach, jak dziwnie to po dobrze ponad roku kliknąć „nowy post”. Trema, jak za pierwszym razem?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, chyba nie w tym rzecz. Bardzo lubiłam i lubię blogowanie, mam jednak poczucie, że formuła, którą kiedyś tam przyjęłam dla mnie już się wyczerpała. Denerwuje mnie pisanie o ciągle tych samych zaletach kolejnych ciastek, zbyt dużo czasu spędzam myśląc, czy temat postu w ogóle kogoś zainteresuje – zanim porzuciłam „Bułkę z masłem” napisałam chyba z 10 szkiców na różne tematy, ale żaden nie był perfekcyjny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To może nowy początek bez autocenzury? Nie wiem. Bez przepisów? Chyba nie. W każdym razie, zdjęcia muszą zostać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To na dzisiaj tyle, wolę się pospieszyć z kliknięciem w „Opublikuj”, bo ciągle czuję zbyt duże ciążenie ku „Zapisz (szkic)”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS Przepis jednak będzie.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgngLMGXGZaxiCTHXH79FFJEUhj-aOAymIOAlQgNavDuvQndg2ujMtCiCbgmKayPsrUlsnmvMr_VHvGrVUQHAQITVN2st4p3I18YCRGTo8FoZWMit_L77XcB5hhOGzJcR3QF3bLJ7eRZe0/s1600/sernikzjagodami.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgngLMGXGZaxiCTHXH79FFJEUhj-aOAymIOAlQgNavDuvQndg2ujMtCiCbgmKayPsrUlsnmvMr_VHvGrVUQHAQITVN2st4p3I18YCRGTo8FoZWMit_L77XcB5hhOGzJcR3QF3bLJ7eRZe0/s1600/sernikzjagodami.JPG" height="640" width="425" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPzR3BE-xfrZNmxvJwe6f1IUc1lWoUTFzmRaFEpeuwJHp5Z-5zMEVQj77zxWVEYfVaQZ2AAKCUvuGZTAJFFkRWWCIrOGye3s1TGJMCIRIUt_BXLKTDWY67EH2l0rkSaSVv_bcSF5EwjPk/s1600/sernikzjagodami(2).JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<h3>
<b>Serniczki z jagodami</b></h3>
Składniki:<br />
ciasto: <br />
7 łyżek mąki<br />
4 łyżki masła<br />
2 łyżki cukru<br />
<br />
masa:<br />
275 g białego sera półtłustego<br />
2 jajka<br />
4 łyżki cukru<br />
1 łyżka cukru waniliowego<br />
<br />
duża garść jagód, albo innych drobnych owoców<br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol>
<li>Składniki ciasta szybko razem połączyć, wyłożyć nim małe foremki (u mnie 8 mikroskopijnych serduszek + 1 zwykła muffinka). Dla przyzwoitości na chwilę wstawić do lodówki.</li>
<li>Ser wrzucić do malaksera, miksować aż będzie gładki, dodać cukry i jajka, porządnie zmiksować.</li>
<li>Piekarnik nastawić na 180 stopni. Foremki z ciastem napełnić serem do 2/3 wysokości, nie przesadzać, bo masa bardzo rośnie w czasie pieczenia. Posypać obficie owocami.</li>
<li>Piec około 35 minut, aż wierzch będzie lekko zarumieniony. Ostudzić, wyjąć z foremek, posypać cukrem pudrem i jeść.</li>
</ol>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPzR3BE-xfrZNmxvJwe6f1IUc1lWoUTFzmRaFEpeuwJHp5Z-5zMEVQj77zxWVEYfVaQZ2AAKCUvuGZTAJFFkRWWCIrOGye3s1TGJMCIRIUt_BXLKTDWY67EH2l0rkSaSVv_bcSF5EwjPk/s1600/sernikzjagodami(2).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPzR3BE-xfrZNmxvJwe6f1IUc1lWoUTFzmRaFEpeuwJHp5Z-5zMEVQj77zxWVEYfVaQZ2AAKCUvuGZTAJFFkRWWCIrOGye3s1TGJMCIRIUt_BXLKTDWY67EH2l0rkSaSVv_bcSF5EwjPk/s1600/sernikzjagodami(2).JPG" height="640" width="426" /></a> karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-27787119443364737162013-02-24T19:59:00.001+01:002013-02-24T20:05:39.785+01:00Tuning muffinki (i nie tylko)<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD51w9_hhGly6Vlq3N_urhe6Ynu2RA-X4Jb846fc81IEu4fsRGpWwSB0OUa1bNtWJV7MKTlDOBD0CEDbFSPnhjDmE4jEe8Qng6DsmtumsT4Dhkw54QXqxhrk13iRzwp6RdgJ2X7P4e8AM/s1600/muffinakczekoladowa.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiD51w9_hhGly6Vlq3N_urhe6Ynu2RA-X4Jb846fc81IEu4fsRGpWwSB0OUa1bNtWJV7MKTlDOBD0CEDbFSPnhjDmE4jEe8Qng6DsmtumsT4Dhkw54QXqxhrk13iRzwp6RdgJ2X7P4e8AM/s1600/muffinakczekoladowa.JPG" title="" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Przegapiłam czas robienia noworocznych postanowień. Mogłyby brzmieć na przykład: będę codziennie uczyć się włoskiego co najmniej 15 minut, zacznę chodzić na basen albo będę jeść więcej owoców i warzyw, a mniej czekolady. Na szczęście mamy prawie marzec i do kolejnego Sylwestra nie muszę już o tym myśleć ;) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ostatnie półtora roku przyniosło na tyle dużo zmian, planowanych i nie za bardzo, że na razie zwolniłam się od robienia spektakularnych kroków na przód. Jednak, <i>żeglowanie jest koniecznością</i>, co stanowi jedną z nielicznych mądrości, które pamiętam z lekcji łaciny, a ponieważ <i>zmieniłam już pracę i mieszkanie</i> (co też jest <a href="http://kg.blog.pl/2006/12/14/endo-na-chlodnej-25/" target="_blank">cytatem</a>, tylko zupełnie współczesnym), pora spojrzeć w jakimś innym kierunku. Niedawno osiągnęłam przerażający wiek lat 30 i zawsze sobie mówiłam, że po trzydziestce to już można wszystko, co miało oznaczać, mniej więcej, brak konieczności przejmowania się oczekiwaniami innych i ich wizją na porządek świata i ład moralny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rewolucji nie będzie. Przede wszystkim, nie czuję się aż tak zniewolona, żeby robić zwrot o 180 stopni. Pojawia się jednak mnóstwo drobnostek, kiedy postępuje się nie całkiem tak, jak by się samemu chciało, albo reaguje jak trochę ktoś inny, a potem niezadowolenie z własnego zachowania tłumaczy czynnikami zewnętrznymi. Czasami zmiana jest trudna, na pewno, ale innym razem wystarczy zrobić tylko troszkę, a efekt okaże się zaskakujący. I takie rozwiązanie sprawdziło się również w przypadku nieco podeschniętej muffinki. Prawdę mówiąc, rezultat jest tak dobry, że chyba już zawsze wybiorę taką tuningowaną.</div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl7BGrUQiECP6-NTJWITNet1Yy1PAm7_lSR-O5c7vuIWrZO7uUsB59bg2BDEuJuFhWGSK9WAdKZdcVpLWGPT1NiY-6GJn7gGHbuPI8ZjKUhwnkVAVZwxyb1IU_M84-ZVsPw8U2Mnll8Iw/s1600/minisachertorte(3).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgl7BGrUQiECP6-NTJWITNet1Yy1PAm7_lSR-O5c7vuIWrZO7uUsB59bg2BDEuJuFhWGSK9WAdKZdcVpLWGPT1NiY-6GJn7gGHbuPI8ZjKUhwnkVAVZwxyb1IU_M84-ZVsPw8U2Mnll8Iw/s1600/minisachertorte(3).JPG" /></a><br />
<br />
<a href="http://atinabc.blox.pl/2013/02/Zaproszenie-na-Czekoladowy-Weekend.html" target="_blank">Przepis dołączam do Czekoladowego Weekendu.</a><br />
<br />
<span style="font-size: large;">Muffinki czekoladowo-orzechowe</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>źródło: Mufinki. Le Cordon Bleu. Kuchnia domowa</i></span><br />
<br />
Składniki:<br />
ok. 20 małych muffinek<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">300 g mąki</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia</span><br />
<span style="font-size: x-small;">szczypta soli</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3 łyżki kakao</span><br />
<span style="font-size: x-small;">150 g masła</span><br />
<span style="font-size: x-small;">165 g brązowego cukru</span><br />
<span style="font-size: x-small;">170 ml mleka</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2 jajka</span><br />
<span style="font-size: x-small;">100 g posiekanych orzechów włoskich</span><br />
<span style="font-size: x-small;">100 g posiekanej gorzkiej czekolady</span><br />
<span style="font-size: x-small;">do posypania: cukier puder</span><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol style="text-align: justify;">
<li>Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Formę do muffinek wyłożyć papilotkami lub wysmarować masłem.</li>
<li>Do miski przesiać kakao, mąkę, proszek do pieczenia i sól.</li>
<li>Masło i cukier włożyć do rondelka i podgrzewać, aż masło się roztopi, a cukier rozpuści. Zdjąć z ognia. Jajka roztrzepać z mlekiem.</li>
<li>Do suchych składników dodać orzechy i czekoladę, w środku zrobić dołek. Wlać do niego mleko z jajkami i masło z cukrem (wymieszałam najpierw z mlekiem, żeby trochę je ostudzić). Wymieszać wszystko łyżką, tyle tylko, żeby składniki się połączyły, ciasto ma być grudkowate.</li>
<li>Łyżką nakładać ciasto do foremek, do 3/4 wysokości. Piec 15-18 minut lub do czasu, aż patyczek wbity w ciasto wychodzi suchy. Po przestudzeniu posypać cukrem pudrem. W tej postaci też są dobre, ale na drugi lub trzeci dzień warto spróbować podrasowanej wersji. </li>
</ol>
<div style="text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfAcjT1qpEtUjwiwIZhM_F6_2o5hlf2NwIvgF97QwUURA5pNIXRa7SePumFS6HnF-VJhTQvO_cO3UzaVeNxK-XoIcbRBTVVVU-h_f6U1mvYWyPITWGqdKFdyTPDhI574DMocmJml8Wv_I/s1600/minisachertorte(1).JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfAcjT1qpEtUjwiwIZhM_F6_2o5hlf2NwIvgF97QwUURA5pNIXRa7SePumFS6HnF-VJhTQvO_cO3UzaVeNxK-XoIcbRBTVVVU-h_f6U1mvYWyPITWGqdKFdyTPDhI574DMocmJml8Wv_I/s1600/minisachertorte(1).JPG" /></a></div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-43389302440317866802012-09-13T20:31:00.001+02:002012-09-13T20:31:33.063+02:00Słońce w spiżarni: antidotum na deszczowe poranki<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fvmtmLjM-y9iZIswnfyGA8dQcxZSKj40gm3VBcC-UO-ZRVUGyZOUGt7WAYEzOEZEQSYfjvfvxLx-TUShqnFhmlPzs3esA_dzs5PqyOxGieIkxuPkBDGh11bcG46-Ik0dl56dGwhfVnE/s1600/IMG_75301.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fvmtmLjM-y9iZIswnfyGA8dQcxZSKj40gm3VBcC-UO-ZRVUGyZOUGt7WAYEzOEZEQSYfjvfvxLx-TUShqnFhmlPzs3esA_dzs5PqyOxGieIkxuPkBDGh11bcG46-Ik0dl56dGwhfVnE/s1600/IMG_75301.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Szukam nowego pomysłu na dżem. Zazdrośnie patrzę na przetwory <a href="http://www.beawkuchni.com/" target="_blank">Bei</a>, ale z żalem muszę zrezygnować z kuszących dżemów z figami (2,5 zł za sztukę?), odpadają wszelkie kompozycje alkoholowe (mam tylko mrożone białe wino i... trochę spirytusu). Ma być prosto, ale zaskakująco. W końcu znajduję: waniliowa nektarynka, opatrzona komentarzem, któremu nigdy nie mogę się oprzeć: „mój ulubiony”. Nic to, że ja wolę, kiedy słodycz jest przełamana kwaśną nutą, dlatego od początku wiem, że to nie będzie MÓJ ulubiony. Liczy się nowa kulinarna przygoda, a trochę słońca ze słoiczka w ciemne (!) już poranki na pewno się przyda.</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
*** </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dziękuję <a href="http://kuchniajustyny.blogspot.com/2012/09/versatile-blogger.html" target="_blank">Justynie</a> za wyróżnienie Versatile Blogger, zabawa przewiduje m.in. napisanie o sobie 7 rzeczy, których nikt nie wie, ale przecież Wy już chyba wiecie wszystko ;) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmWJKYMriUkgrPJTTgNU10DLP-qNrLPvT-pPCyrO2GzQLvt2IXgoPc_Kf45D6RuLSrPqhuzL_NReBMa15cLUERh1G2wNZyaHS1HYY-9oP7A3DhskfGt_GWKQiBjXYxlKSNSsb9gEezCcg/s1600/IMG_75231.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmWJKYMriUkgrPJTTgNU10DLP-qNrLPvT-pPCyrO2GzQLvt2IXgoPc_Kf45D6RuLSrPqhuzL_NReBMa15cLUERh1G2wNZyaHS1HYY-9oP7A3DhskfGt_GWKQiBjXYxlKSNSsb9gEezCcg/s1600/IMG_75231.JPG" /></a><br />
<br />
<br />
<b><span style="font-size: large;">Dżem nektarynkowy</span></b><br />
<span style="font-size: x-small;">na podstawie: <a href="http://www.deliciousdays.com/archives/2006/08/25/the-jam-weekend-or-shf-no22-can-you-can/" target="_blank">Delicious Days</a></span><br />
<br />
Składniki: <br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">600 g nektarynek (waga po obraniu i wypestkowaniu)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">250 g cukru</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1/2 laski wanilii</span><br />
<span style="font-size: x-small;">sok z 1/2 cytryny </span><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol style="text-align: justify;">
<li>Nektarynki sparzyć gorącą wodą i obrać ze skórki - jeśli są dojrzałe (a powinny), to będzie schodzić łatwo, jeśli nie są, trzeba się wspomóc nożem.</li>
<li>Obrane owoce pokroić na kawałki, przełożyć do miski i zasypać 100 g cukru. Odstawić na 1 godzinę.</li>
<li>Pozostały cukier przełożyć do garnka, zalać sokiem puszczonym przez nektarynki i gotować, aż całkiem się rozpuści. Wtedy do garnka dołożyć owoce, sok z cytryny, ziarenka wyskrobane z wanilii i samą laskę. Gotować na niezbyt dużym ogniu.</li>
<li>Początkowo syrop jest bardzo rzadki, potem jednak trzeba zacząć dżemu pilnować. Dżem jest gotowy, gdy kropla syropu upuszczona na bardzo zimny talerzyk zastyga. Jeśli macie ręczny mikser, dżem można teraz zmiksować na puree o pożądanej grudkowatości (tylko wcześniej wyjąć laskę wanilii). Jeśli nie macie miksera, nektarynki należy rozgnieść widelcem. Ja zaczęłam to robić już gdzieś w połowie gotowania, w sumie trzy sesje rozgniatania.</li>
<li>Gotowy dżem przełożyć do słoików, dobrze zakręcić, odwrócić do góry dnem i czekać, aż wystygnie. </li>
</ol>
<div style="text-align: justify;">
Uwaga: z podanych proporcji wyszły mi niecałe dwa standardowe słoiczki, radzę więc wziąć wszystkiego trochę więcej. </div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpSTdOpo-5oAT-PT1gUC6pFGjrrQOwpt4iOpz8gPF0V3CgkXiybvUoOg4YuN60jacl2SFZjxT4abvNgBlv1xsPJJmzQZkyrO9KCPAMe4bhjbwRWo4LLHBfIiUObEgCfAZByqW4fZRdt8A/s1600/IMG_74551.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpSTdOpo-5oAT-PT1gUC6pFGjrrQOwpt4iOpz8gPF0V3CgkXiybvUoOg4YuN60jacl2SFZjxT4abvNgBlv1xsPJJmzQZkyrO9KCPAMe4bhjbwRWo4LLHBfIiUObEgCfAZByqW4fZRdt8A/s1600/IMG_74551.JPG" /></a>karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-66718231181620885672012-08-27T20:34:00.001+02:002012-08-27T20:35:44.129+02:00Leniwa perfekcjonistka, czyli lepiej gotować niż sprzątać<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnuH6_WapWe24HjgG_hQfv77bNKtqbPcy2Aw1fh0Yz58U6iZvQgKIcyO52xVJdy60IM7DmpyBudpUV075vZiaSNeVsEtBwc70H4mQOM6VHLTqsL5QXQJ4MMwD2fMxMHgj6CVhx5sWbyi4/s1600/IMG_75091.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnuH6_WapWe24HjgG_hQfv77bNKtqbPcy2Aw1fh0Yz58U6iZvQgKIcyO52xVJdy60IM7DmpyBudpUV075vZiaSNeVsEtBwc70H4mQOM6VHLTqsL5QXQJ4MMwD2fMxMHgj6CVhx5sWbyi4/s1600/IMG_75091.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakie uczucia budzi w Was „Perfekcyjna pani domu”*?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Podziw? Zazdrość? Poczucie winy? Mnie ogarnia przerażenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zapomnijcie, że śmiałyście się kiedyś z udzielanych w czasopismach z zamierzchłych czasów porad, których efektem miał być stan klinicznej czystości i domowej harmonii zapewnianej przez tyczkowatą panią domu ze zgrabnym biustem i fryzurą prosto od fryzjera oraz odprasowaną elegancką kiecką. Lepiej pozbyć się złudzeń natychmiast, ponieważ nic się przez ostatnie dziesięciolecia nie zmieniło (a słuszność tej tezy może sobie sprawdzić każdy, włączając telewizor w poniedziałek o 22.30), przecież jak nie przejdziesz testu białej rękawiczki, twoje poczucie własnej wartości zupełnie słusznie spadnie do poziomu podłogi, gdzie jego miejsce, bo pomóc mu się podnieść może jedynie tydzień szorowania fug szczoteczką do zębów, względnie przyrządzenie własnego, tylko lepszego, środka typu domestos. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żeby nie było nieporozumień. Lubię, jak jest czysto. Przeważnie mam porządek. Myję naczynia nie tylko wtedy, kiedy nie mam już na czym jeść. Na szczęście są proste, przyjemne i szybkie sposoby dzięki którym nikogo nie będzie obchodziło, czy podłoga jest czysta, a firanki śnieżnobiałe. Sposoby dzięki którym wszyscy nazwą cię domową boginią, więc możesz nawet ukryć, że do ruszenia palcem skłonił cię tylko egoizm, czyli inaczej, łakomstwo. </div>
<br />
*Na wszelki wypadek: program telewizyjny, w którym nieszczęsne kobiety-bałaganiary są przemieniane w sprawne, wielofunkcyjne roboty domowe.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIBHNkjU_7FHXQgUu1zwg6-TFcz8knsquEEPk4qvO9TkfKkJFvrBbRd0wVcdCrnP5X4MlUAERG3xfhqULUe2emKznHoalyhT_0eByJ8ILqizOuZztLXIoLZnGIbE4Vnqz1lgVmRIZv18Q/s1600/IMG_74981.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIBHNkjU_7FHXQgUu1zwg6-TFcz8knsquEEPk4qvO9TkfKkJFvrBbRd0wVcdCrnP5X4MlUAERG3xfhqULUe2emKznHoalyhT_0eByJ8ILqizOuZztLXIoLZnGIbE4Vnqz1lgVmRIZv18Q/s1600/IMG_74981.JPG" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b> </b></span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Crumble brzoskwiniowe</b></span><br />
<br />
Składniki: <br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">75 g mąki</span><br />
<span style="font-size: x-small;">50 g mielonych migdałów</span><br />
<span style="font-size: x-small;">60 g masła</span><br />
<span style="font-size: x-small;">45 g cukru </span><br />
<span style="font-size: x-small;">ewentualnie trochę cukru waniliowego </span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">4 dojrzałe brzoskwinie</span><br />
<br />
Wykonanie: <br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wszystkie składniki ciasta zagnieść w okruszki, jeśli macie na to czas można je następnie schłodzić w lodówce. Brzoskwinie przekroić na połówki, wyjąć pestki i ułożyć w żaroodpornym naczyniu wysmarowanym masłem. Posypać kruszonką. Piec około 25 minut w 180 stopniach. Kruszonkę można też zamrozić i kiedy przyjdzie wam ochota na jeszcze szybszy deser wyjąć z zamrażarki, posypać nią owoce i włożyć do piekarnika, piec 5-10 minut dłużej niż zwykle. Mniam. </div>
<br />
<span style="font-size: large;"><b>Lody waniliowe</b></span><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://www.bbcgoodfood.com/recipes/741636/nochurn-ice-cream" target="_blank">BBC Good Food</a></span><br />
<br />
Składniki:<br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">200 g słodzonego mleka skondensowanego</span><br />
<span style="font-size: x-small;">600 ml śmietany kremówki </span><br />
<span style="font-size: x-small;">ziarenka z 1/2 laski wanilii</span><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Wszystkie składniki zmiksować razem, powinna powstać puszysta, chociaż nie bardzo sztywna masa. Przelać do zamykanego pojemnika i zamrażać przez kilka godzin. Można podjadać w międzyczasie, półzamrożony waniliowy shake też jest pyszny ;) </div>
<br />
<br />karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-70241485748256073002012-07-29T19:52:00.002+02:002012-07-29T19:52:55.497+02:00Doskonałość dla każdego z dużą zawartością czekolady<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfoe73zEJsCiB8wWf7NPgnBpvsK4rzuUex58I4SLFl-J19azN1TxoNfebeAxjHcbrijN5MbfrV2H5dHAU1c1-dmy_SH9BVZb664Vkgd_vJ0tzU_a_8YZPEbsufGfwE2geFxmS7pjjEjT8/s1600/IMG_7162m.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfoe73zEJsCiB8wWf7NPgnBpvsK4rzuUex58I4SLFl-J19azN1TxoNfebeAxjHcbrijN5MbfrV2H5dHAU1c1-dmy_SH9BVZb664Vkgd_vJ0tzU_a_8YZPEbsufGfwE2geFxmS7pjjEjT8/s1600/IMG_7162m.JPG" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Puszczana natrętnie od kilku dni reklama pewnej firmy, produkującej odzież i inne sportowe akcesoria przekonuje, że każdy z nas może osiągnąć doskonałość. Miło w to wierzyć, dlatego lubię takie dokładnie przemyślane przez odpowiednich specjalistów spoty i ich optymistyczne przesłania, a nawet przez chwilę zachciało mi się dokonywać jakichś sportowych wyczynów. To uczucie raczej nie pozostanie ze mną na długo, ale są takie obszary, gdzie jednak potrzeba doskonalenia (się) nie znika. Dlatego kiedy zobaczyłam przepis na lody czekoladowe „Najlepsze jakie kiedykolwiek uda Ci się zjeść” (!), bez konieczności użycia maszynki, wiedziałam, że muszę przynajmniej spróbować zrobić kolejny krok ku osiągnięciu lodowego ideału.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lody czekoladowe właściwie nie należą do moich ulubionych. Jest to związane z tym, że w przypadku lodów jestem gotowa pochłonąć każdą ich ilość, wręcz otwierając opakowanie nastawiam się na zjedzenie całego (dlatego przestałam już kupować te litrowe...), a z dobrymi lodami czekoladowymi jest to niemożliwe, bo tak jak ciasto czekoladowe powinny być bardzo intensywne w smaku i niezbyt słodkie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Te właśnie takie są. Wyjątkowo łatwe w przygotowaniu, mają też tę przewagę nad lodami wykonywanymi tradycyjną metodą, że już półprodukt, w postaci aksamitnego czekoladowego budyniu, nadaje się do (pod)jedzenia. Pozostało jeszcze zbyt dużo przepisów do wypróbowania, żeby jednoznacznie stwierdzić, że ten jest najlepszy, ale jednak, wbrew temu, co napisałam o koniecznych właściwościach dobrych lodów czekoladowych, trudno się od nich oderwać (wystarczy zastosować metodę podjadania po łyżeczce wprost z pudełka), dlatego warto spróbować, czy staną się Waszymi ulubionymi.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBnCwonKsvAEIR2YUj-BtoOW-ENZuWEEBxHyllpk-fxz-cBMyT-MEH0JrmU8pstXC3tzdxROnQUeiAx8BEM4dN2g9cMiSQ4b2h-xbSwxWTvyLLKtWtxDN61QA98nEmeowZot8VVGtxaYo/s1600/IMG_7160m.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBnCwonKsvAEIR2YUj-BtoOW-ENZuWEEBxHyllpk-fxz-cBMyT-MEH0JrmU8pstXC3tzdxROnQUeiAx8BEM4dN2g9cMiSQ4b2h-xbSwxWTvyLLKtWtxDN61QA98nEmeowZot8VVGtxaYo/s1600/IMG_7160m.JPG" /></a></div>
<br />
<b><span style="font-size: large;">Lody czekoladowe</span></b><br />
<span style="font-size: x-small;">źródło: <a href="http://joannagoddard.blogspot.com/2012/02/best-chocolate-ice-cream-youll-ever.html" target="_blank">A cup od Jo</a></span><br />
<br />
Składniki:<br />
<span style="font-size: x-small;">400 g słodzonego mleka skondensowanego</span><br />
<span style="font-size: x-small;">3/4 szkl. zwykłego mleka </span><br />
<span style="font-size: x-small;">3/4 szkl. śmietany 30%</span><br />
<span style="font-size: x-small;">170 g czekolady 70%</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1/4 szkl. kakao</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1/2 łyżeczki espresso w proszku</span><br />
<span style="font-size: x-small;">łyżeczka ekstraktu waniliowego lub 2 łyżeczki cukru waniliowego</span><br />
<span style="font-size: x-small;">szczypta soli </span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span><br />
<span style="font-size: x-small;">5 łyżeczek mąki kukurydzianej</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2 łyżki zimnej wody</span><br />
<br />
Wykonanie:<br />
<ol>
<li style="text-align: justify;">W garnku zagotować mleko skondensowane, zwykłe mleko i śmietanę. Odstawić z ognia i wmieszać posiekaną czekoladę, ekstrakt lub cukier waniliowy, sól, kawę i kakao. Mąkę kukurydzianą rozmieszać z zimną wodą i dodać do masy czekoladowej.</li>
<li style="text-align: justify;">Garnek ponownie postawić na ogniu i ciągle mieszając gotować kilka minut, aż zgęstnieje.</li>
<li style="text-align: justify;">Masę przełożyć do miski i wystudzić, następnie przykryć folią spożywczą i schłodzić w lodówce, najlepiej przez noc.</li>
<li style="text-align: justify;">Po leżakowaniu w lodówce "lody" wymieszać, aby pozbyć się ewentualnego kożucha z wierzchu, przełożyć do zamykanego pojemnika, powierzchnię masy ściśle przykryć warstwą folii, a następnie pudełko zamknąć przykrywką lub przykryć kolejną warstwą folii. Przełożyć do zamrażalnika i czekać. </li>
<li style="text-align: justify;">Podobno lody nigdy nie zamarzają na kamień, moim się to jednak udało, co jednak nie zmartwiło mnie aż tak bardzo, bo zyskałam wreszcie dowód, że moja zamrażarka dobrze działa ;) </li>
</ol>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXiyXluCxamsN8uEyPUFCpwhjr2HS75F9tk0nf3iJQ_mJ6mPu2p4FNBHGHjCoNVgbWzRThkrtd9apAJP2mAcTFzD-NJTaR4NY0jcCoaelNeeGEML4_djd_E8N-g7BDHmC8pZD9v97uMHk/s1600/IMG_7158m.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="347" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXiyXluCxamsN8uEyPUFCpwhjr2HS75F9tk0nf3iJQ_mJ6mPu2p4FNBHGHjCoNVgbWzRThkrtd9apAJP2mAcTFzD-NJTaR4NY0jcCoaelNeeGEML4_djd_E8N-g7BDHmC8pZD9v97uMHk/s1600/IMG_7158m.JPG" width="520" /></a></div>
<br />
<br />karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-19849985927558596022012-07-13T21:38:00.000+02:002012-07-13T21:42:00.612+02:00Niezależnie od poglądów, zawsze dobrze coś upiec<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt9h7iGuefLA8oGfvmlO0qr3V_roiLJ6quuV3-1ocY2Oyu6HTLU0y1NL9-PinmNYlQ9Qd9eXUWV1jdqp41GQxz2mqzpW20fPkSBn1E20PU9j3HBbyeWWV4gWUyWxQTHEO9ixXSNpN05L0/s1600/IMG_5640.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="347" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgt9h7iGuefLA8oGfvmlO0qr3V_roiLJ6quuV3-1ocY2Oyu6HTLU0y1NL9-PinmNYlQ9Qd9eXUWV1jdqp41GQxz2mqzpW20fPkSBn1E20PU9j3HBbyeWWV4gWUyWxQTHEO9ixXSNpN05L0/s1600/IMG_5640.JPG" width="520" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tak trudno jest być konsekwentnym w poglądach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
No bo z jednej strony uważam, że nie należy samego siebie do niczego zmuszać. Istnieje wystarczająco dużo różnych zewnętrznych „muszę”, żeby w czasie wolnym jeszcze niepotrzebnie sobie coś narzucać. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli tak brzmi zasada ogólna, to powinna ona dotyczyć również gotowania. I dotyczy, ale... Jednym tchem mogę powiedzieć: „Pewnie, jak nie lubisz, to tego nie rób” i „Nie wiem, jak Ty możesz jeść tylko te kupne rzeczy, przecież zrobienie czegoś znacznie smaczniejszego to kwestia 15 minut”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak samo jest z pieczeniem. Wiem, dobre ciasto z dobrej cukierni jest dobre. Tylko, że te upieczone w domu jest lepsze. Niezależnie od tego, jak bardzo nie chciało mi się go robić (bo przecież tak też bywa) nie tylko smak dobrego masła, ale także nieuchwytna wartość dodana wyczuwalna jest w każdym kawałku, również wtedy, jeśli coś się troszkę nie uda, albo nie wygląda tak ładnie, jak by mogło. A czasami, żeby zrobić niesamowite ciasto też wystarczy 15 minut.* </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na tę tartę czekałam od dawna, co jakiś czas czytając sobie przepis i marząc o sezonie truskawkowym. A propos wartości dodanej, to ciasto stało się pretekstem do co najmniej dwóch dodatkowych przyjemności: zakupu formy z wyjmowanym dnem i zrobienia galaretki z czerwonych porzeczek (na opis licznych atrakcji z tym związanych zapraszam do <a href="http://www.makagigi.blogspot.com/2012/06/galaretka-z-czerwonej-porzeczki.html" target="_blank">Basi</a>). Jeśli zdecydujecie się na zrobienie galaretki to oczywiście ta czynność wszystko wydłuża, ale nie AŻ tak bardzo, w końcu nie trzeba od razu brać się za 2 kilo porzeczek. A warto, naprawdę. </div>
<br />
Truskawkom powiedzieliśmy już chyba „addio”, ale podobno z innymi owocami też jest pysznie.<br />
<br />
*nie wliczając czasu chłodzenia i pieczenia ;)<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8TSZRHYB_NnQDznJVO4yfNbs5OSY23mvay0gfptk1gmX6PO0iZK9ZsZ306oQvvvSdbkmefchCUa2Mp9M1ro-yXMnziGVqVOM_fZz_YuGWuKGPrmuupi8HDcxyLKcZW6jqOyjTAo1H1HI/s1600/IMG_5645.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi8TSZRHYB_NnQDznJVO4yfNbs5OSY23mvay0gfptk1gmX6PO0iZK9ZsZ306oQvvvSdbkmefchCUa2Mp9M1ro-yXMnziGVqVOM_fZz_YuGWuKGPrmuupi8HDcxyLKcZW6jqOyjTAo1H1HI/s1600/IMG_5645.JPG" width="347" /></a><br />
<br />
<h3>
<b>Tarta z letnimi owocami</b></h3>
źródło: <i>My French Kitchen</i><br />
<br />
Składniki:<br />
<br />
Ciasto:<br />
<span style="font-size: x-small;">1 1/3 szkl. mąki</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1/2 szkl. mielonych migdałów </span><br />
<span style="font-size: x-small;">220 g masła</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2/3 szkl. brązowego cukru</span><br />
<span style="font-size: x-small;">2-3 żółtka</span><br />
<br />
Nadzienie:<br />
<span style="font-size: x-small;">1 kg truskawek*</span><br />
<span style="font-size: x-small;">1/2 szkl. galaretki z czerwonej porzeczki**</span><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
*kilogram tylko wtedy, jeśli tak jak ja, korzystacie z truskawek ostatnich w sezonie, normalnie ok. 500-700 g owoców wystarczy</div>
<div style="text-align: justify;">
**czymkolwiek ją zastąpicie, to nie będzie to samo, ostatecznie można wykorzystać cienką warstwę zwykłej galaretki (powtarzam: bez porównania) </div>
<br />
Wykonanie:<br />
<ol style="text-align: justify;">
<li>Do miski wsypać mąkę i migdały, wcierać w nie posiekane masło aż całość zacznie przypominać okruchy chleba. Wmieszać cukier, a następnie żółtka. Zagnieść ciasto, zwinąć w folię i schłodzić ok. 40 minut w lodówce.</li>
<li>Ciasto wyłożyć na formę do tarty o średnicy około 25 cm (natłuścić ją, jeśli trzeba), najlepiej z wyjmowanym dnem. Ponownie chłodzić przez 20 minut.</li>
<li>Piekarnik rozgrzać do 190 stopni. Na ciasto położyć papier do pieczenia i fasolę w ramach obciążenia. Piec 20 minut, po tym czasie usunąć papier i fasolę, obniżyć temperaturę do 150 stopni i piec jeszcze 25 minut. Ciasto powinno być lekko złotawe.</li>
<li>Wystudzone ciasto delikatnie wyjąć z formy i wyłożyć na nie (dobrze osuszone!) owoce. Jeśli truskawki, to pozbawione szypułek i większe przekrojone na połówki. Całość pokryć galaretką, odstawić na godzinę do lodówki i zajadać. Tarta nie powinna stać dłużej niż dzień, ale nie sądzę, żeby to stanowiło dla kogoś problem ;) </li>
</ol>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPkigAsvk_mn9nmrXyorCNY-fYqU47m3uTUkK5-lEPtejytAVc6SvdXunJyq8RFkvS0PlhXMm1p8tQsjpXqcGoseZkIx5ChdyCLMsL87KPHclfM6O_iLu3ecirvQSMXZDczw9_7L6Y2jA/s1600/IMG_5633.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPkigAsvk_mn9nmrXyorCNY-fYqU47m3uTUkK5-lEPtejytAVc6SvdXunJyq8RFkvS0PlhXMm1p8tQsjpXqcGoseZkIx5ChdyCLMsL87KPHclfM6O_iLu3ecirvQSMXZDczw9_7L6Y2jA/s1600/IMG_5633.JPG" width="347" /></a><br />
<br />karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-47938262952203472232012-04-16T10:24:00.000+02:002012-08-18T23:00:13.791+02:00Wiosną rzodkiewka jest romantyczna<img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVE8NvLz9QMj4l3rOtaU4-obl6DKBmAFqVedWxGE28tW0pgXtI6tP5wTKz2-sslG4AWncFZ18Y5FN3OBGMaXiqZ_IYk04ab2NBWJfOc7uHjroVLoY0BEnAW2TXy12MlLQE00quIom6zb0/s800/IMG_49351.JPG" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5731707133145476002" /><br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Nie jestem specjalnie odważna ani chętna do poznawania (pewnego rodzaju) nowych smaków i wcale nie zamierzam się tego wstydzić. Mrówki w czekoladzie, kurze dzioby i łapki albo nawet zwykłe flaki – nie, dziękuję. Może coś tracę, ale nie mam takiego wrażenia, bo pozostało ciągle mnóstwo rzeczy uważanych przeze mnie za potencjalnie pyszne, zanim będę musiała przejść do robactwa na słodko. Tak jak w każdej innej dziedzinie, tak i w kuchni wybieram ryzyko kontrolowane, dlatego moją największą ciekawość budzą niekonwencjonalne zestawienia dobrze znanych składników. Czyli tak dla <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2010/02/plan-b.html">pizzy z kalafiorem</a> (okazało się to niezbyt fortunnym połączeniem) lub <a href="http://jakbulkazmaslem.blogspot.com/2011/09/czy-pani-jest-kreatywna.html">panny cotty z kukurydzą</a>. Albo zupy z bakłażana, fasoli i sera ricotta z przepisu Jamiego Olivera, najbardziej mnie fascynującego przepisu z całej jego pierwszej książki.<br />
<br />
[Teraz wzdycham]<br />
<br />
W serialu „Downtown Abbey” (bo w końcu uległam jego urokowi) jest taka scena, w której jedna z bohaterek uczy się gotować i miesza coś w garnku a kucharka, bez spróbowania tego specyfiku, wyraża wątpliwość, czy da się to zjeść „bo tak nie może wyglądać cokolwiek, co nadaje się do jedzenia”. I to chyba najlepszy opis mojej biednej zupy. Lady Sybil zaczęła gotowanie od nowa, zupa Jamiego/moja w smaku była, mimo wszystko, nieszkodliwa (lecz nic ponadto), zjadłam bez przyjemność, nie potrafiąc wznieść się ponad to, że wygląda jak płynne błoto. Przepis podaję, ale zdjęcia, chociaż mam, to jednak nie pokażę.<br />
<br />
W zamian przygotowałam dla Was coś o wiele ładniejszego i wymagającego wyjątkowo niewiele zachodu, a jednocześnie ekscytująco eksperymentalnego: romantyczną alternatywę dla marchewki z groszkiem lub kalarepką, wykonaną z rzodkiewki. W tej wersji subtelnieje zarówno kolor jak i smak rzodkiewki, a źródło pomysłu (o którym kiedy indziej) twierdzi, że jest nawet lepsza od warzyw klasycznie przygotowywanych w ten sposób. Ja się tak daleko nie posunę, ale na pewno warto spróbować. </div>
<br /><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7IEewJhfGv1JiQxrsY2xkXyRtj4X5taJGVAvlHpz-D9E-Tv2RyrrLiNkG9MvR-T1ybdjhzW91n7dQutw8XtD4oV5g42-Nia5IzbsSwhlsoWTBK5IXLJRiEGP7_4DWeTGaRFvy6gD5BiY/s800/IMG_49751.JPG" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5731707036675806322" /><br /><br /><span style="font-size: 130%;"><span style="font-weight: bold;">Romantyczna rzodkiewka </span></span><br /><br /><div style="text-align: justify;">
Rzodkiewki pokroić na ćwiartki i ugotować (ok. 15 minut) w lekko osolonej wodzie. Większość wody odlać, rzodkiewki odrobinę posłodzić, dodać grudkę masła i oprószyć mąką, wymieszać i na chwilę postawić na ogniu, żeby mąka się "ugotowała" i całość zgęstniała. Osobno można przysmażyć na maśle bułkę tartą i polać nią rzodkiewki.<br />
Pęczek rzodkiewek wystarczy jako dodatek do obiadu dla 2 osób.</div>
<br /><span style="font-size: 130%; font-weight: bold;">Zupa z bakłażana, fasoli i sera ricotta albo zupa błotna</span><br /><span style="font-size: 85%;">źródło: <span style="font-style: italic;">Oliver w kuchni</span></span><br /><br />Składniki:<br />6 porcji<br /><br /><span style="font-size: 85%;">280 g fasoli namoczonej na noc<br />4 duże bakłażany<br />2 drobno posiekane ząbki czosnku<br />1-2 małe papryczki chilli drobno pokrojone (ja dałam suszone chilli w płatkach)<br />łyżka posiekanej świeżej bazylii<br />łyżka posiekanej świeżej pietruszki<br />ok. 560 ml bulionu drobiowego lub warzywnego<br />ok. 250 g sera ricotta</span><br /><br />Wykonanie:<br /><div style="text-align: justify;">
<ol>
<li>Fasolę osączyć, zalać w garnku świeżą wodą, doprowadzić do wrzenia i gotować do miękkości, około 1 godziny.</li>
<li>Bakłażany ponakłuwać nożem i piec w piekarniku przez 40 minut w najwyższej temperaturze, a następnie przekroić na połówki i wydrążyć miąższ ze środka.</li>
<li>W garnku rozgrzać oliwę z oliwek, wrzucić papryczki, pietruszkę, bazylię i czosnek, chwilę smażyć. Dodać miąższ z bakłażanów, fasolę, wlać bulion i gotować przez 20 minut. Oddzielić połowę zupy i zmiksować ją na krem, połączyć z resztą, doprawić do smaku. Zupa powinna być kremowa i zawiesista, ale niezbyt gęsta. Na koniec dodać rozdrobnioną ricottę i zamieszać. </li>
<li>Zupę nalewać do miseczek, spryskać oliwą z pieprzem i podawać ze świeżym chlebem.</li>
</ol>
</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-19255857436677048002012-04-06T23:06:00.004+02:002012-04-16T10:36:24.399+02:00Wesołych Świąt!<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMTd_7hMN-NpnonQuORJADybnqdZZ7ChWVyxgwHK6zXTtBjUHBWx0Qek00M78RsNapRMur8fYKIB-Wes5I3zkd0gtqjEJ6H6dZNyzOccgueTMzk6UdLMM-_7-yBiUDhBjUjwC6HXIfyWE/s800/IMG_49001.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5728397371941067554" border="0" /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Wysyłanie kartek świątecznych nie jest moją mocną stroną. Najczęściej pozostają w sferze planów i to nie tylko w przypadku kartek tradycyjnych – pocztowych, ale także tych elektronicznych, a nawet świątecznych smsów.<br /><br />Na szczęście dzięki pośrednictwu bloga mogę dobrzeć do większości osób, o których <s>powinnam</s> chcę pamiętać i także do wszystkich znanych mi osobiście, znajomych przez komentarze lub całkiem anonimowych Czytelników – życzę Wam radosnego świętowania, chociaż odrobiny słońca i, o czym nie wypada wprost nie wspomnieć, wielu pyszności.<br /><br />Do zobaczenia po świętach!<br /><br />A poniżej podejście nr 2 do próby przyspieszenia Wielkanocy – bardziej udane, przepis pojawi się wkrótce.<br /></div><br /><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjd6S3Yo4HqsATfWA0C_hBUF_fzxg5jAV8-V2-tb4GOcMeqPGdEMzp2MPczHdiY4Zsoqv6mzH2HeduSA7p1-_T81EIJilXyUwi7LXTRtvxMFkAfdCS0kBgXABhT4HCoLJfiLLGTAhtCS_4/s800/IMG_49291.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5728400635715954194" border="0" /><br /><br /><span style="font-size:130%;"><span style="font-weight: bold;">Jajko wg Magdy Gessler</span></span><br /><br />Składniki:<br /><br /><span style="font-size:85%;">6 jajek<br />1 mała cebula<br />1/2 pęczka kolendry (ja dałam pietruszkę)<br />1 łyżka tłustej śmietany<br />50 g płatków migdałowych<br />kilka całych migdałów (do dekoracji)</span><br /><br />Wykonanie:<br /><div style="text-align: justify;"><ol><li>Jajka ugotować na twardo i ostudzić, a następnie ostrożnie przekroić na połówki (w skorupkach! okazuje się to nie tak trudne, jak na to wygląda).</li><li>Zawartość skorupek wyjąć, posiekać, połączyć z drobno pokrojoną cebulą, kolendrą i śmietaną, doprawić do smaku.</li><li>Płatki migdałowe przyrumienić na patelni. Całe migdały sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki (ja tego nie zrobiłam) i również uprażyć, a następnie obtoczyć w soli.</li><li>Farsz nałożyć do skorupek, przykryć płatkami migdałowymi i obsmażyć jajka na patelni na ciemnozłoty kolor, oczywiście smażyć farszem do dołu ;)</li><li>Gotowe udekorować całymi migdałami.</li></ol></div>karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-73161555524436186772012-04-02T20:57:00.001+02:002012-04-02T20:59:57.969+02:00Zrobiona w jajo. Przepiórcze<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxSVwp_3gNR8-OjYiJfuSvFnnugT0n3nugDpxve-LLEZ4vqjy3o5H0-CwzkfbvRyOqcZLC9swW3diN7XoztrPfpkB8dCSlYobthMdnI7aB0k-NBRrGl_q9puqxVfc1_OuvA_IXe0UeB6E/s800/IMG_48611.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726453010692819890" border="0" /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Może zauważyliście, że pojawia się u mnie raczej mało przepisów świątecznych. Kiedy na innych blogach trwa przegląd bab, mazurków i jajek pod różnymi postaciami, ja ciągle proponuję ciastka aktualne o każdej porze roku.<br /><br />Bo mazurek zjedzony wcześniej niż w wielkanocny poranek to dla mnie prawie świętokradztwo. Lub, podchodząc do sprawy bardziej praktycznie, pozbawienie się połowy przyjemności. Oczywiście, z pewnego punktu widzenia, można by mówić raczej o mnożeniu przyjemności, ale to nie jest mój punkt widzenia. Dla mnie aksjomatem pozostaje fakt, że potrawy świąteczne są tak pyszne w przeważającej mierze z tego powodu, że jadane tylko raz do roku. I w związku z tym próbowanie ich wcześniej jest jak zepsuta niespodzianka czy spalony dowcip: po prostu nie ma już na co czekać.<br /><br />Mimo tego zdecydowałam się dla Was (do pewnego stopnia) złamać tabu, chociaż jako dyplomowany socjolog powinnam wiedzieć, że za tego rodzaju wykroczenie przewidziana jest kara: w zamyśle urocze ciasteczka mające imitować przepiórcze jaja (moje tegoroczne odkrycie, chociaż na razie tylko w funkcji dekoracji) nie dość, że przypominają jedynie niewyrośnięte bezy, to jeszcze są twarde niczym kamienie.<br /><br />Jak się jednak okazało, może i udało mi się zostać magistrem socjologii, co nie znaczy, że należało zaprzestać dokształcania się w innych dziedzinach. We francuskim oryginale ciastka nazywają się <span style="font-style: italic;">cailloux</span>, czyli... kamyki, więc ich struktura nie powinna budzić zdziwienia. To odkrycie trochę mnie uspokoiło, bo oznacza, że wypiek, chociaż niezgodny z moimi oczekiwaniami, okazał się udany. Jeśli chcielibyście jednak te kamyki zjeść, to pomoczenie ich w kawie czy herbacie przekształca je w całkiem znośne ciastka. <br /></div><br /><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5SEKDCawNCCZ8mvRaMq-GkZr-pcCqONrctSM9j7e77_7MVlnG2URFGEj4JRbiQl2vc8A7Y_FtYh7n_3KTOx0ptWTCSdfh63e55MWksqyxEp-PIFRCvZX7uEdV-5PWA6yMdL9fljRSuNY/s800/IMG_48861.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726726139933897890" border="0" /><br /><br /><span style="font-weight: bold;font-size:130%;" >Kamyki, albo przepiórcze jaja </span><br />(przepis dla osób obdarzonych mocnymi zębami i bogatą wyobraźnią)<br /><span style="font-size:85%;"><br />źródło:</span><span style="font-style: italic;font-size:85%;" > Merveilles. Delicieuses recettes au pays d'Alice</span><br /><br />Składniki:<br /><br /><span style="font-size:85%;">100 g cukru<br />100 g mąki<br />1 duże jajko (60 g)</span><br /><br />Wykonanie:<br /><br /><div style="text-align: justify;">Jajko ubić z cukrem na puszystą, jasną masę i delikatnie wmieszać mąkę. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia nakładać niewielkie porcje ciasta. Odstawić na noc do wyschnięcia. Następnego dnia lekko oprószyć kakao i piec 10 minut w 170 stopniach.<br /></div><br /><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsZxFE7KKT6lOznmANA2JMyJ_AfH7_5hw4uniHEqXNdYc0SiUGTyEdpDLJB4Owm1U4is3PJYfI5FOKaeOLO_AVzmDkD_dzb6eqxDe_Dz0vp5c1wnodFYEouFqJEbp46kJCMqatlnnS0iM/s800/IMG_48901.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5726726228170850482" border="0" />karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-32037039855485343692012-03-29T12:32:00.002+02:002012-08-18T22:55:49.367+02:00Kuchenny recycling: metamorfoza zgniotków<img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf6FoZBYqsY44OrUdD0DE0AWdtdgPAvTfgmQnDzi5EpsL9wocoweCUy0bofniK2HaeFi59D1LfCNW2wrDcTVPapOXJh303mfCmdpwUMJWyGy41_AdzQ2g-xZyN74NOjTlyoyFnAoPeR6M/s800/IMG_47521.JPG" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5720975963596021154" /><br /><br />
<div style="text-align: justify;">
Nie lubię zostawiać Was na zbyt długo. Komentarze, na które ciągle nie odpowiedziałam są jak wyrzuty sumienia, niepokoi coraz dłuższa lista niedotrzymanych obietnic. Ale czasami brakuje czasu, albo zdrowy rozsądek podpowiada, że po godzinach pracy spędzonych przed komputerem w wolnych chwilach lepiej rozstać się z monitorem. Innym razem lepiej po prostu pobyć samemu i radosne dzielenie się przepisami na kolejne ciastka jest tak odległe od aktualnego nastroju jak Wielkanoc od Bożego Narodzenia. Jeśli występują wszystkie te okoliczności (w porządku chronologicznym) okazuje się, że przerwa trwa trzy tygodnie.<br />
<br />
Mam nadzieję, że moją długą nieobecność wynagrodzi Wam deserowa droga do nirwany, stosownie słodka i uczciwej objętości, która stanowi też więcej niż satysfakcjonujący sposób na wykorzystanie zgniotków z poprzedniego wpisu. To klasyczne brytyjske trifle, kolejna okazja do zamyślenia się nad niesłusznie złą sławą brytyjskiej kuchni. Co tu się rozpisywać, lepiej zrobić, bo chociaż deser wymaga sporo przygotowań, to bardzo, bardzo warto. <br />
<br />
Ubijaczka do piany (a w tym wypadku – śmietany), widoczna na pierwszym zdjęciu, miała być pretekstem do rozważań o (tym razem) pozytywnej kreatywności, cóż, może kiedy indziej, esencją pomysłu na tamten wpis jest zachęcenie Was do skorzystania z tego nieskomplikowanego przyrządu (o ironio, teraz, kiedy wreszcie mam mikser elektryczny). Telewizyjni guru od gotowania mają rację, będzie o wiele lepiej, chociaż moim zdaniem sekret tkwi w łatwiejszym uchwyceniu momentu, kiedy konsystencja śmietany jest idealna – puszysta, ale jeszcze nie całkiem sztywna, a samo użyte narzędzie, tradycyjne czy nowoczesne, nie ma tu nic do rzeczy.</div>
<br /><img alt="" border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw15zOzZIiWWalPch3T4mIAws9qnsyclw4cW3wh4RazYRVg1SEe688ZB-wU1Yy8idBETDjLOEnnNgNLUoDjWXdLZpZS3WoJ3ikmnaH95P0dG-wZ6guFKnBiJZgZxwbeYcmIGeNqGZGAmI/s800/IMG_47691.JPG" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5720976040872717682" /><br /><br /><span style="font-size: 130%; font-weight: bold;">Trifle</span><br /><span style="font-size: 85%;">na podstawie przepisu Nigelli</span><br /><br />Składniki na 5-6 porcji:<br /><span style="font-size: 85%;"><br />gotowe biszkopty lub dowolne miękkie ciasto typu babka, biszkopt, drożdżowe też powinno się sprawdzić<br />150 g mrożonych malin (w sezonie świeżych)<br />sok z 1/2 cytryny<br />150 g cukru (75 g + 75 g)<br />4 żółtka<br />500 ml śmietany kremówki<br />ekstrakt lub cukier waniliowy<br />dodatkowy cukier do posłodzenia śmietany<br />pistacje do dekoracji (niekoniecznie)</span><br /><br />Wykonanie:<br /><div style="text-align: justify;">
<ol>
<li>Żółtka ukręcić z cukrem (75 g) i cukrem waniliowym - tutaj też lepiej nie stosować miksera, bo nie chcemy do masy wpuścić powietrza, ma powstać kogel-mogel taki, jaki da się ukręcić łyżką (nie musicie się jednak przemęczać, po prostu chwilę pomieszajcie). 250 ml śmietany zagotować, wlać w dwóch porcjach do żółtek i połączyć obie masy. Przelać do czystego garnka i gotować na niewielkim ogniu do zgęstnienia, ciągle mieszając (to bardzo ważne!). Masa nie może się zagotować. Kiedy ślad pozostawiony palcem na tyle łyżki zanurzonej w kremie się nie zlewa, należy zdjąć garnek z ognia i zawartość natychmiast przelać do czystej miski. Przykryć folią spożywczą (żeby nie zrobił się kożuch) i ostudzić.</li>
<li>Resztę cukru rozpuścić z odrobiną wody (powinna zwilżyć cały cukier) i kiedy wszystko się rozpuści dodać maliny i sok z cytryny. Gotować kilka minut, aż całość trochę zgęstnieje, jednak ciągle będzie rzadsza niż dżem. Ostudzić.</li>
<li>Deser można przygotować w jednym dużym naczyniu (tak jest klasycznie), ja zdecydowałam się na pojedyncze porcje. Ciasto pokroić na mniejsze kawałki – jak duże zależy przede wszystkim od użytych naczyń – zanurzać w malinach i układać w pucharkach. Na to nałożyć warstwę kremu, a na górę odrobinę posłodzoną bitą śmietanę. Udekorować czym kto lubi (u mnie pistacje i suszone pączki róży).</li>
</ol>
</div>
karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3113377443158065876.post-31419348249125513762012-03-07T19:29:00.000+01:002012-03-07T19:29:18.556+01:00Pożegnanie zimy #2 Dobre strony prószenia<img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ3EpApfUKEWeDLUmVeNDhBWu48eylhyfpDue3vY_Vd7X0RtmJ6Q-UOZ787AfU3gB6Iw4NHXgrs_Tdm6KTrwCNk3oGlgtzSSvrSuUhzksipN4-ZAAsrH5ecXyJf9LZKc8e4mx-LPyJbY4/s800/IMG_47021.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717211437597577202" border="0" /><br /><br /><div style="text-align: justify;">Wiadomo, nie każdy wyjęty z piekarnika wypiek wygląda jak z eleganckiej cukierni, ale nawet ciastka przypominające fragment ekspozycji greckich marmurów z British Museum nie są jeszcze najgorszym, co może się przytrafić. Zresztą, przy takim ujęciu tematu stają się dziełem nie tyle nieudanym, co raczej interesującym, a pod antycznym zewnętrzem kryje się wilgotne i puszyste ciasto, na tyle dobre, że warto Wam je pokazać, nawet ujawniając przy tym swój brak kompetencji związany z wydobywaniem wypieków z foremek.<br /><br />Jak dotąd nie mam szczęścia lub dość wprawy w używaniu formy w kształcie śniegowych gwiazdek, co, muszę przyznać, mocno mnie irytuje, jednak powoli, razem z (hurrra!!!) szalikami, czapkami i ciepłym płaszczem pora ją schować, więc na kolejną szansę poczeka do następnej zimy.<br /><br />Słońce za oknem ciągle zwodzi, obiecując temperaturę znacznie wyższą niż jest w stanie zaoferować, dlatego postanowiłam pozostać w rozgrzewających (mimo cukrowego śniegu na ukrycie niedoskonałości) klimatach i przemycić w babeczkach smak indyjskiej herbaty z przyprawami. Przy zastosowanych środkach aromat okazał się zbyt subtelny=mało wyczuwalny, co nie przeszkodziło wcale temu, że na myśl o jeszcze lekko ciepłym ciastku polanym śmietanowo-miodowym sosem dotąd topnieję wewnętrznie. Jednak takie zgniotki gościom zaoferować, mimo wszystko, wstyd, ale nie ma tego złego, bo daje mi to okazję do spełnienia kolejnego kulinarnego marzenia i pewnie wkrótce będzie i o tym.<br /></div><br /><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyYvz9fHaOrnAP5lL4xaqHYIRjLVF5POBR3UYE-QBkD4xM2K9q9-AATMqVR3irMuEXigruCxC-2YLjOzYZ1r5Qb4HKg2Ry9G711vhKciCDp8caTJTEKcA2NDPOhKIqYHUr7v_61qkWapQ/s800/IMG_47071.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717211517598269090" border="0" /><br /><br /><span style="font-size:130%;"><span style="font-weight: bold;">Babeczki na pożegnanie zimy</span></span><br /><span style="font-size:85%;">przepis: <a href="http://joythebaker.com/2012/02/honey-chamomile-cupcakes-and-the-joy-the-baker-cookbook/#more-8099">Joy the Baker</a> z moimi zmianami</span><br /><br />Składniki:<br /><br /><span style="font-size:85%;">1 szkl. mąki<br />50 g masła<br />1 jajko<br />3/4 szkl. cukru<br />cukier lub ekstrakt waniliowy<br />1 łyżeczka proszku do pieczenia<br />1/2 łyżeczki sody oczyszczonej<br />szczypta soli</span><br /><br />Czaj:<br /><span style="font-size:85%;">1/2 szkl. mleka<br />torebka herbaty ekspresowej (oczywiście można użyć liściastej ;)<br />laska cynamonu, kilka ziaren pieprzu i goździków</span><br /><br />Polewa:<br /><span style="font-size:85%;">cukier puder<br />gęsta słodka śmietana<br />miód</span><br /><br />Wykonanie:<br /><div style="text-align: justify;"><ol><li>Mleko zagotować z przyprawami, wyłączyć gaz i na 3 minuty wrzucić torebkę herbaty. Mleko wystudzić i przecedzić przez sitko.</li><li>Mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę i sól zmiksować z masłem (powstaną ciastowe okruchy), po czym w dwóch porcjach dolać herbaciane mleko wymieszane z jajkiem.</li><li>Dowolne niewielkie foremki wysmarować masłem i przelać do nich ciasto - do połowy wysokości wystarczy, ciastka bardzo urosną. </li><li>Piec w 180 stopniach około 20 minut lub do czasu, kiedy patyczek wetknięty w ciasto wychodzi suchy.</li><li>Przygotować polewę: wymieszać wszystkie składniki i polewać ciastka bezpośrednio przed podaniem. Nie podaję proporcji, ponieważ w zależności od osobistych preferencji możecie zrobić dość gęsty krem (bardzo dużo cukru, niewiele śmietany) lub płynny sos (więcej śmietany, mniej cukru); masa jest uzależniająca, to takie miodowe słodkie mleko skondensowane.</li><li>Uwaga: aby wzmocnić bardzo (bardzo) subtelny herbaciano-przyprawowy akcent, możecie parzyć herbatę dłużej, dodać więcej przypraw lub, co pewnie będzie najskuteczniejsze, ale znacznie mniej zabawne, dodać zmielone przyprawy bezpośrednio do ciasta.</li></ol><p><img src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjidKxmSWmXGs993AejePIAT2c9GHNC_U5ZJJKnYffs5O8J1_sJhGaz8YTQDEMJJoVz2_Dk-QwtpVUddAJzeSEsGKgoKWo5-g6-4ybd91lE0IcnY6P_COXHi6BBz2IVaZQno-zyaontQWU/s800/IMG_47281.JPG" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5717211594953255010" border="0" /></p></div>karoLinahttp://www.blogger.com/profile/04722607240692894455noreply@blogger.com10