piątek, 21 stycznia 2011

Nóżki po japońsku



(Moje) bose stopy z cokolwiek już odpryskującym lakierem to, przyznaję, nie do końca apetyczny temat na zdjęcie tytułowe dlatego, po namyśle, postanowiłam umieścić je jednak poniżej. Oczywiście jest jednak na temat, bo tym razem nie tylko rączki, ale i stópki przyczynią się do powstania niezwykłych pyszności. Mam nadzieję, że jesteście już ciekawi, co będzie dalej.



Wykorzystanie stóp do przygotowania jedzenia nie jest właściwie niczym nowym, przydają się chociażby do ugniatania kapusty (na kiszoną) i winogron (na wino). A nam posłużą do zrobienia makaronu, a dokładnie, japońskiego makaronu udon. Ten zadziwiający przepis pochodzi z książki „Japońska kuchnia domowa Harumi” („Harumi’s Japanese Home Cooking”), o której zaczęłam już trochę opowiadać przy okazji japońskiego schabowego.

Zacznę od tego, co podoba mi się w niej najmniej: szata graficzna. Niby wszystko ok, ale daleko od wow. Zdjęcia ładne, przepełnione światłem, jednak brakuje im tego czegoś, co zwykłą fotkę potrawy zamienia w fotografię artystyczną. Może brzmi to jak oczekiwanie przerostu formy nad treścią, ale mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi. Znalazło się na szczęście coś, co te mankamenty usuwa w cień: osobowość autorki, Harumi Kurihary. Z okładki uśmiecha się bardzo szczupła, wyglądająca na co najmniej dwadzieścia lat mniej niż ma w rzeczywistości, osoba, którą Wikipedia nazywa „japońską Marthą Stewart”. O ile jednak Martha kojarzy mi się przede wszystkim z oczekiwaniem dążenia do nieosiągalnego ideału, Harumi wydaje się osobą ciepłą i sympatyczną, chcącą podzielić się z nami częścią swojej kultury. Zamiast onieśmielać nas rozwodząc się nad skomplikowanymi technikami i bogatymi tradycjami swojej kuchni, opowiada o niepewności z jaką podchodziła do pisania po angielsku, gdy jej znajomość tego języka była ledwie „szkolna”. A swojej książce nadała przyjazny podtytuł „Proste, eleganckie przepis dla współczesnych gustów”. Ta publikacja to fajny ukłon w stronę zachodniego czytelnika, nienadęty, prezentujący z jednej strony dania, które mnie wydają się typowo japońskie (= znane z książek Murakamiego), ale można też znaleźć europejsko-japońskie fusion, która pozwoli na zapoznanie się z tematem osobom nie całkiem przekonanym do surowych ryb i glonów (jak ja).

Makaron udon to właśnie takie niekontrowersyjne w smaku danie, które wybrałam oczywiście ze względu na szałowy sposób przygotowania. Podskakiwać na czymś, co za chwilę będzie się jadło, jeszcze mi się nie zdarzyło. Początkowo miałam w planach zrobić sobie do tego i japońską zupkę, jednak po powąchaniu (i spróbowaniu) rybnego bulionu dashi zrezygnowałam z jego dalszej obróbki i postanowiłam to wtajemniczenie zaliczyć kiedy indziej, decydując się na wyjątkowo einfachowy rosołek (czyt.: z kostki, na więcej nie było już czasu) klimatycznie doprawiony chili, dymką i sosem sojowym. Ale jeśli miałabym Wam polecić jakieś danie z domowym udonem, to wybieram zrobiony nazajutrz makaron z tuńczykiem.



Domowy udon
źródło: Harumi's Japanese Home Cooking

4 porcje*

szklanka wody
5 łyżeczek soli
3 ½ szklanki mąki chlebowej (dałam zwykłą)
1 ½ szklanki zwykłej mąki pszennej
dodatkowo mąka do podsypywania


*moim zdaniem ta porcja wyżywi 6-8 osób, robiłam z połowy

Wykonanie:
  1. Sól rozpuścić w łyżce wody (będziecie prawdopodobnie potrzebować więcej). Następnie połączyć z resztą wody. W misce wymieszać obydwa rodzaje mąki, dodać osoloną wodę i zagnieść ciasto. Ja ostatecznie musiałam dolać znacznie więcej wody niż w przepisie, żeby powstała zwarta kula. Zagniatać ciasto, wciskając w dno miski, aż składniki dobrze się połączą.
  2. Ciasto przełożyć na stolnicę i zagniatać jeszcze 5-10 minut. Następnie włożyć do plastikowego worka i owinąć ręcznikiem. Położyć na podłodze i wejść na ręcznik, tak, by ciasto w środku się rozpłaszczyło.
  3. Podnieść ciasto z podłogi, wyjąć z worka, rozwałkować, złożyć (nie jest dokładnie napisane jak, ja składałam na pół i jeszcze raz na pół) i z powrotem włożyć do worka, owinąć w ręcznik, położyć na podłodze itd., powtarzać przez 15-20 minut, aż ciasto będzie gładkie. Ponownie włożyć ciasto do worka i pozostawić na 3-4 godziny.
  4. Po tym czasie ciasto wyjąć, uformować w kulkę, ponownie włożyć do worka i owinąć w ręcznik, położyć na podłodze, wejść na pakunek i starać się jak najbardziej rozpłaszczyć ciasto, np. obracając się na piętach o 360 stopni albo w każdy sposób, jaki przyjdzie Wam do głowy.
  5. Stolnicę oprószyć mąką, położyć ciasto (jeśli robicie z całej porcji radzę Wam podzielić się na dwie części) i rozwałkować na kwadrat, o grubości ok. 3 mm.
  6. Ciasto złożyć na trzy (w taki sposób, jak złożylibyście kartkę papieru, by włożyć ją do koperty). Ciasto powinno mieć ok. 10 cm szerokości. Kroić je na ok. 3 mm paski (jak świetnie widać, moje są odrobinkę szersze). Jeśli kluski by się sklejały, podsypać mąką.
  7. W dużym garnku rozgrzać wodę i wrzucić do niej udon. Pałeczkami porozdzielać sklejony makaron. Kiedy woda zacznie się ponownie gotować, dolać filiżankę wody, by obniżyć temperaturę – tak należy zrobić za każdym razem, gdy woda zaczyna wrzeć. Gotować 6-7 minut.
  8. Ugotowany makaron przełożyć na sito i przelewać zimną wodą, aż ostygnie. Kiedy będzie się już dało go dotknąć, rękami rozdzielać pasma.
  9. Aby podgrzać makaron, ponownie należy umieścić go w sicie i polewać gorącą wodą z czajnika, aż się zagrzeje.




19 komentarzy:

Atria C. pisze...

Dość szokujące;) Ale swoją drogą, można nieźle swoją frustrację wyładować i musi być przyjemne. Tylko nie do końca rozumiem, czemu wyjdzie lepiej niż rękoma:)

Od siebie dodam, że jako dziecko, deptałam kapustę:)

Pozdrawiam!

Bea pisze...

No wlasnie, tez bym chciala wiedziec dlaczego 'deptany' makaron jest lepszy od walkowanego... ;) Swoja droga - niezwykle oryginalna technika jak dla makaronu (tzn dla mnie rzecz jasna, makaronow bowiem jeszcze nigdy nie 'udeptywalam' ;)).

Bardzo sympatycznie piszesz o tej ksiazce Karolino, choc kuchnia japonska jednak zdecydowanie mniej mnie pociaga niz europejska; ale kto wie - nigdy nie mowic nigdy, prawda? ;)

Pozdrawiam serdecznie!

Amber pisze...

Makaronu udon nigdy nie robiłam,choć bardzo lubię.Danie by mi smakowało.
A zupę z dashi też ugotuj, naprawdę warto.
Pozdrawiam!

magda k. pisze...

oczywiście, że mnie zaciekawiło :)
bardzo chętnie wypróbuje zrobić taki makaron :)

Unknown pisze...

Udon b. lubię, w ogóle kuchnię japońską, więc to danie dla mnie. A książka wygląda na bardzo dobrą, z tym, że ja by pewnie w ogóle z niej nie korzystała, bo to raczej za wysokie progi...

Karmel-itka pisze...

stópki bardzo...hm, trudne do zakwalifikowania w jakiejś grupie. ale bardzo łądne xd

świetna propozycja! cudowny makaron udon w rewelacyjnym towarzystwie.

Unknown pisze...

rewelacja

Gosia Oczko pisze...

Dość... niespotykany sposób robienia makaronu. Fajna ciekawostka, kiedyś to przetestuję... na swoich stopach ;)

Monika pisze...

Proste eleganckie przepisy dla współczesnych gustów brzmi trochę jak z książki kucharskiej sprzed 100 lat (żeby nie było - to nie zarzut :))..

A ciekawa jestem czy udon ugnieciony dłońmi byłby równie dobry? Czy może ciasto jest szczególnie twarde, ciężkie do wałkowania? Tak się zastanawiam czy to ma jakiś konkretny sens (poza frajdą z deptania po makaronie)?

Pozdrowień moc Karolina :)))

karoLina pisze...

Atrio, Beo, Harumi nie wyjaśnia dokładnie po co to udeptywanie (daleko jej do szczegółowości Julii Child!), podobno to pomaga uzyskać odpowiednią teksturę makaronu, co jest określone jako "chewy", ja bym chyba przetłumaczyłam po prostu na "makaronowatą". Monika w swoim komentarzu pyta, czy ciasto ciężko wałkować i może to też jest jakiś trop - bardzo ciężko. Na szczęście po leżakowaniu mięknie.

Amber, ten makaron tak naprawdę bardziej przypomina kluski. A skoro zupa dashi ma Twoją rekomendację, to może jednak się skuszę.

Magdo K., to bardzo fajna zabawa, zwłaszcza jak się jest popuści wodze fantazji, w jaki sposób jeszcze można po tym makaronie deptać.

Anno Mario, wiele przepisów wydaje się raczej prostych, z tym, że trzeba się zaopatrzyć w przynajmniej parę japońskich przypraw, co mnie trochę hamuje, bo nadal nie jestem pewna, czy będzie mi smakować.

Karmel-itko, ten udon to na pewno dobra propozycja, żeby zaszokować swoich gości :)

Joasiu, i smakuje całkiem nieźle (zważywszy na sposób gotowania byłam pewna, że będzie kompletnie rozmemłane).

Zemifroczko, gwarantowany sposób na odstresowanie.

Moniko, chyba masz rację z tym staroświeckim brzmieniem, nie pomyślałam o tym, ale może dlatego to zdanie mnie tak ujęło :) W kwestii konieczności udeptywania już częściowo napisałam powyżej, naukowo wyjaśnienie nie przychodzi mi do głowy, ale rzeczywiście, gdybym miała to ciasto wałkować, to chybabym tego makaronu nie zrobiła...

Pozdrowienia :)

arek pisze...

No wlasnie mi sie tez podejcie Harumi podoba. Smacznie i bez zadecia. Mam Harumi's Japanese Cooking i calkiem lubie ta ksiazeczke.Udon b piatka.:)

Mar pisze...

nawet jeśli dałoby się go wałkować lub ugniatać dłońmi, to jak odmówić sobie takiego doświadczenia?? zdecydowanie mniej mnie to odstrasza (rzekłabym: wcale) niż nie przymierzając szczerbate baby z ameryki południowej przeżuwające maniok na chichę:)))

świetna sprawa, z pewnością spróbuję! pozdrawiam

majka pisze...

Juz po raz trzeci przymierzam sie do pisania komentarza i wreszcie nic mi nie przeszkadza :) A wiec Karolinko po pierwsze: bardzo apetyczne te nozki po japonsku :) Sposob przygotowania makaronu tez dosyc ciekawy. Nie ma to jak zdobywac nowe kulinarne doswiadczenia :))

Tilianara pisze...

Domowo robiony makaron to moja absolutna miłość. Udon do tej pory zawsze kupowałam suszony, a tutaj taka nauka. Zapisuję do zrobienia :)

wegetarinka pisze...

ilekroć biorę się za kupowanie kiszonej kapusty myślę właśnie o udeptywaniu jej stopami ;) zwłaszcza jak sprzedawca zachwala, że sam kisił ;) fajny post!

Kasia pisze...

Muszę przyznać, że mnie ten makaron mocno zaintrygował :)

buruuberii pisze...

Na pierwszy rzut oka brzmi ciekawie, prosta kuchnia, dobre skladniki, ciekaw jestem tej ksiazki...

A metoda wyrabiania makaronu bardzo ciekawa, ale tak jak napisalas stopy ludzkosc juz wykorzystywala do przygotowywanai jedzienie, moze nei warto sie bac? :)

Pozdrowienia Karolina!

Ewelina Majdak pisze...

Jakby nie było to darmowy masaż dla stóp :D
Nigdy jeszcze nie chodziłam po makaronie, ale ale ugniatałam stopami kapuchę na zimę :)
Karolina zdjęcie stópek jest bardzo sexi muszę napisać :)

Serdeczności!

Anonimowy pisze...

Szczerze mówiąc,makaron udeptywany takimi pięknymi stopami,musi być super smaczny.Ma Pani piękne stopy☺

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...