Sobotnie popołudnie to moja druga w kolejności ulubiona pora w tygodniu (w kolejce oczywiście za piątkowym popołudniem). Już po zakupach i porządkach, a jeszcze wystarczająco daleko od poniedziałkowego ranka, by móc ignorować jego nieuchronność. To ten moment, kiedy można zabrać się za te wszystkie przyjemne rzeczy, na które nie ma czasu w pozostałe dni.
Tutaj miał nastąpić fragment przekonujący Was, że pudding z marmoladą pomarańczową jest lepszym wyborem na ten cudowny czas niż oglądanie wystawy sztuki współczesnej. Jednak, sztuka współczesna jako taka, to temat dość ciężkostrawny (przynajmniej w tym wydaniu, o którym miałam pisać) i nie nadaje się na blog poruszający trywialny temat kulinariów. Nieprawdziwa jest też teza, którą miał zawierać ten tekst, którego nie napisałam, że lepiej bym zrobiła w zeszłe sobotnie popołudnie robiąc ten pudding, niż idąc do galerii, bo w rzeczywistości zrobiłam jedno i drugie. Więc można i tak, chociaż puenta - co moim zdaniem dostarczy Wam więcej satysfakcji (i chyba nie trzeba tu pisać, jaki był mój wybór) - nadal pozostaje aktualna.
Prawdę mówiąc, tak bardzo chciałam przygotować ten pudding, że od ponad tygodnia prawie codziennie czytałam przepis i oglądałam zdjęcie. Wbrew logice wierząc, że dotychczas nielubiany przeze mnie klasyczny angielski deser to będzie strzał w dziesiątkę. Cud się wydarzył - jest pyszny, a do tego piękny, co wymaga od Was tylko zabiegu zgrabnego wyjęcia z naczynia, w którym się gotował. Polecam.
A na chodzenie do muzeów zwykle poświęcam niedzielne poranki.
Tutaj miał nastąpić fragment przekonujący Was, że pudding z marmoladą pomarańczową jest lepszym wyborem na ten cudowny czas niż oglądanie wystawy sztuki współczesnej. Jednak, sztuka współczesna jako taka, to temat dość ciężkostrawny (przynajmniej w tym wydaniu, o którym miałam pisać) i nie nadaje się na blog poruszający trywialny temat kulinariów. Nieprawdziwa jest też teza, którą miał zawierać ten tekst, którego nie napisałam, że lepiej bym zrobiła w zeszłe sobotnie popołudnie robiąc ten pudding, niż idąc do galerii, bo w rzeczywistości zrobiłam jedno i drugie. Więc można i tak, chociaż puenta - co moim zdaniem dostarczy Wam więcej satysfakcji (i chyba nie trzeba tu pisać, jaki był mój wybór) - nadal pozostaje aktualna.
Prawdę mówiąc, tak bardzo chciałam przygotować ten pudding, że od ponad tygodnia prawie codziennie czytałam przepis i oglądałam zdjęcie. Wbrew logice wierząc, że dotychczas nielubiany przeze mnie klasyczny angielski deser to będzie strzał w dziesiątkę. Cud się wydarzył - jest pyszny, a do tego piękny, co wymaga od Was tylko zabiegu zgrabnego wyjęcia z naczynia, w którym się gotował. Polecam.
A na chodzenie do muzeów zwykle poświęcam niedzielne poranki.
Pudding z jabłkami i dżemem pomarańczowym
źródło: roast figs sugar snow
Składniki:
6 porcji
150 g cukru
150 g masła
3 jajka
75 g mąki
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jabłka
szczypta soli
30 g bułki tartej (nie dałam)
mleko
6 łyżek dżemu pomarańczowego
2 łyżki złocistego syropu (dałam miód)
Wykonanie:
- Zmiksować razem masło z cukrem, aż będą puszyste. Miksować dalej, dodają po jednym jajku. Łyżką wmieszać mąkę, proszek do pieczenia, bułkę tartą, sól oraz jabłka - obrane i pokrojone w kostkę. Jeśli robicie jeden duży pudding kostki mogą być dość duże, ok. 2 cm, w przypadku małych puddingów lepiej pokroić jabłka drobniej. Do masy dodać mleko, ciasto ma być takiej gęstości, by spadało z łyżki.
- Żaroodporne naczynie wysmarować masłem. Ja użyłam kokilek do zapiekania - mogą wydawać się małe, ale wcale tak nie jest! Na dno naczynia/kokilek nałożyć dżem i złocisty syrop, a na to wyłożyć ciasto. Przykryć natłuszczoną folią aluminiową, którą należy obwiązać wokół naczynia. Na środku folii trzeba zrobić zakładkę, by folia mogła się rozłożyć, kiedy woda (z ciasta) zacznie parować.
- Na dno garnka położyć talerz lub ściereczkę, a na to naczynie z puddingiem. Wlać gorącą wodę do połowy wysokości naczynia - folia nie powinna dotykać wody, więc oberwijcie, jeśli jest jej za dużo. Przykryć. Gotować ok. 1 1/2 godziny, w razie potrzeby dolewając wody. Małe puddingi piekłam trochę ponad godzinę. Upieczone ciasto jest dość wilgotne, ale próba "suchego patyczka" powinna zadziałać.
- Ugotowany, gorący pudding okroić wokół naczynia i wyłożyć do góry nogami na nagrzany talerz. Mmm...
14 komentarzy:
KaroLinko, wygląda bardzo sympatik, tylko ja tych nóg nie widzę, co to miały być do góry...;), ale jak przekonujesz, że pyszne to musi być pyszne:).
Oj..., nie robię takich rzeczy jak chodzenie po muzeach ani w sob. ani w niedz., bo 45 tys. miasto, w którym jest muzeum lotnictwa to nie na moje siły...;)
Karolino! Cóż za piękny pudding i zdjęcia ! Oczarował mnie!
Ja ostatnio muzea omijam, ale to chwilowe:)
Bardzo dobry podział czasu, sobotnie popołudnie z łyżeczką w deserze, niedzielny poranek w muzeum z łyżeczką we wspomnieniach :)
Ha, doskonale ujęłaś ten sobotni czas! Moja ulubiona pora to chyba jednak sobotnie przedpołudnie, no i piatkowy wieczór z perspektywą DWÓCH dni wolnego!
Ładne zdjecia, Karolina, takie ciepłe i dobrze oswietlone :)
Karolino, sztuka współczesna czasami jest zbyt ciężka.Wolę pudding tymczasem...
No prosze, czyli cuda sie jednak zdarzaja ;)
Ja w zasadzie lubie kazdy moment weekendu; juz w piatek po wyjsciu z pracy czuje skrzydla ;) I wszystko co 'musowe' (czyli np. wlasnie zakupy, sprzatanie itd.) staram sie robic wczesniej, czw.-pt., by weekend byl tylko przyjemnoscia ;)
I na wystawy tez w tygodniu najczesciej - jest mniejszy tlok i latwiej chlonac atmosfere danego miejsca. Lubie byc praktycznie sam na sam z rzezba / obrazem...
Pozdrawiam Karolino!
Karolino, wygląda przepysznie i przepięknie!
Przed jego zrobieniem powstrzymuje mnie jedynie to zgrabne wyciągnięcie z naczynia ;)
pozdrawiam ciepło!
zdjecia sa niesamowicie apetyczne:) pudding zapowiada sie bardzo pysznie:)
cudowna porcja kolorów.
Dla mnie ten pudding jest najlepszym przykladem sztuki wspolczesnej, jaki ostatnimi czasy widzialam :)
Żebyś wiedziała, że mmmm
cudowny pudding!
też uwielbiam soboty. mają w sobie coś leniwego.
no nie mów, że nie mialaś wstrzasow duchowych http://poland-art.com/images/stories/Recenzje/Niegrzeczne/wystawa_niegrzeczne_w_bunkrze_sztuki_12.jpg
:D
Przypomnialas mi stare czasy, kiedy to jeszcze bylam na studiach i namietnie chodzilam do galerii w niedziele :) To byly czasy. Teraz musze sie zadowolic wyjazdami z Malym do "zwierzakow" :) Ale i to jest fajne, wiec tak naprawde to nie narzekam. A taki pudding strasznie do mnie przemawia. Tym bardziej, ze na Twoim zdjeciach wyglada mega apetycznie. Podzielisz sie z kolezanka? :))
Prześlij komentarz