Cupcake'i można kochać, albo... pozostawać wobec nich obojętnym. Bo cupcake'i są jak lemoniada z woreczka, jak gofry nad morzem, jak kiełbaski z ogniska. Ważniejsze od smaku są wszystkie ukryte w nich znaczenia, a w tych śliczniutkich babeczkach z kremem mieszczą się pozytywne nastawienie i radość życia – mniej więcej, w każdym razie. Ale jednak lepiej, żeby były naprawdę dobre, prawda? I dlatego zapraszam Was do lektury mojej pierwszej śląskiej recenzji.
Do Big Baba Cupcakes trafić nie tak łatwo, prowadzą tam małe drzwiczki wciśnięte między inne punkty handlowo-usługowe, a dodatkowo jeszcze wąski korytarzyk. Początek jak z „Alicji w krainie czarów”, a dalej coraz lepiej. W środku niewielkie, kolorowe pomieszczenie z osobnym kącikiem dziecięcym. Słychać nastrojową muzykę puszczaną z winyli. A za szklaną szybką baby - czyli słodkie babeczki, i chłopy, czyli babeczki wytrawne.
Muszę się Wam przyznać do pewnej słabości – zwykle będąc w nowym miejscu pytam obsługę o radę, chociaż wcale nie mam zamiaru z niej korzystać, to znaczy, może i mam, w pewnym sensie, ale i tak najczęściej zadając pytanie: Co pani poleca? mam jakąś upatrzoną ofiarę. Tym razem też tak było, a moją babeczką pożądania była Polska Baba biało-czerwona. Od dawna marzyło mi się spróbowanie sławnego red velvet cake, ale sama piec go nie zamierzałam z powodu organicznej niechęci do barwników spożywczych (dla niewtajemniczonych – jak nazwa wskazuje, ciasto jest czerwone). Kupując ciastko, nie musiałam jednak się nad tym zastanawiać. Baba była zresztą bardzo dobra, przykryta kremowym serkiem. Nie wiem, jak oni to robią, ale babeczkom w Big Babie udaje się zachować tę łatwą do naruszenia równowagę między kremem a ciastem – wiecie, jak kremu jest za mało, to ciastko jest suche, jak za dużo – za słodkie i szybko przestaje sprawiać przyjemność.
Na tapetę poszła jeszcze urocza Śnieżna Baba, z białą czekoladą w środku (która ma tę właściwość, że po upieczeniu, nawet jak wystygnie jest lekko rozpuszczona) oraz rozkosznym kokosowym śnieżkiem. Mmmm... To było naprawdę pyszne.
W Big Baba Cupcakes podają jeszcze m.in. świetną kawę i czekoladę z piankami, na którą koniecznie muszę wrócić – bo jednak dwie babeczki i jeszcze porcja czekolady to za dużo nawet dla mnie. Odkrycie tego miejsca uważam za prawdziwie dobrze wróżący początek wytyczania kulinarnej mapy Śląska, a nawet prawdziwie dobry początek mojego tutaj powrotu – babeczkowy optymizm chyba na mnie podziałał.
Big Baba Cupcakes
ul. Gliwicka 16
Bytom
Big Baba na Facebooku
Moje dzisiejsze babeczki są nieco oddalone od cupcake'owego wzorca, który jest (ale w pozytywnym sensie) trochę zamulający, idealny na zimę, wypełniający słodkim spełnieniem. Ja zrobiłam lekkie ciasto biszkoptowe, do tego także bardzo lekki krem, a chociaż wszystko jest (jednak) bardzo słodkie, ze ścieżki błogiego zasłodzenia zawraca nas intensywna cytrynowa nuta. Trochę wiosny w samym środku mrozów, po prostu.
Do Big Baba Cupcakes trafić nie tak łatwo, prowadzą tam małe drzwiczki wciśnięte między inne punkty handlowo-usługowe, a dodatkowo jeszcze wąski korytarzyk. Początek jak z „Alicji w krainie czarów”, a dalej coraz lepiej. W środku niewielkie, kolorowe pomieszczenie z osobnym kącikiem dziecięcym. Słychać nastrojową muzykę puszczaną z winyli. A za szklaną szybką baby - czyli słodkie babeczki, i chłopy, czyli babeczki wytrawne.
Muszę się Wam przyznać do pewnej słabości – zwykle będąc w nowym miejscu pytam obsługę o radę, chociaż wcale nie mam zamiaru z niej korzystać, to znaczy, może i mam, w pewnym sensie, ale i tak najczęściej zadając pytanie: Co pani poleca? mam jakąś upatrzoną ofiarę. Tym razem też tak było, a moją babeczką pożądania była Polska Baba biało-czerwona. Od dawna marzyło mi się spróbowanie sławnego red velvet cake, ale sama piec go nie zamierzałam z powodu organicznej niechęci do barwników spożywczych (dla niewtajemniczonych – jak nazwa wskazuje, ciasto jest czerwone). Kupując ciastko, nie musiałam jednak się nad tym zastanawiać. Baba była zresztą bardzo dobra, przykryta kremowym serkiem. Nie wiem, jak oni to robią, ale babeczkom w Big Babie udaje się zachować tę łatwą do naruszenia równowagę między kremem a ciastem – wiecie, jak kremu jest za mało, to ciastko jest suche, jak za dużo – za słodkie i szybko przestaje sprawiać przyjemność.
Na tapetę poszła jeszcze urocza Śnieżna Baba, z białą czekoladą w środku (która ma tę właściwość, że po upieczeniu, nawet jak wystygnie jest lekko rozpuszczona) oraz rozkosznym kokosowym śnieżkiem. Mmmm... To było naprawdę pyszne.
W Big Baba Cupcakes podają jeszcze m.in. świetną kawę i czekoladę z piankami, na którą koniecznie muszę wrócić – bo jednak dwie babeczki i jeszcze porcja czekolady to za dużo nawet dla mnie. Odkrycie tego miejsca uważam za prawdziwie dobrze wróżący początek wytyczania kulinarnej mapy Śląska, a nawet prawdziwie dobry początek mojego tutaj powrotu – babeczkowy optymizm chyba na mnie podziałał.
Big Baba Cupcakes
ul. Gliwicka 16
Bytom
Big Baba na Facebooku
Moje dzisiejsze babeczki są nieco oddalone od cupcake'owego wzorca, który jest (ale w pozytywnym sensie) trochę zamulający, idealny na zimę, wypełniający słodkim spełnieniem. Ja zrobiłam lekkie ciasto biszkoptowe, do tego także bardzo lekki krem, a chociaż wszystko jest (jednak) bardzo słodkie, ze ścieżki błogiego zasłodzenia zawraca nas intensywna cytrynowa nuta. Trochę wiosny w samym środku mrozów, po prostu.
Wiosenne babeczki na zimowe dni ;)
około 15 babeczek
Ciasto:
60 g mielonych migdałów
60 g mielonych (niesolonych) pistacji*
4 jajka (osobno żółtka i białka)
1 niecała łyżeczka octu 6% (np. winny)
125 g cukru pudru
20 g mąki ziemniaczanej
Syrop:
50 g cukru
sok z 1 cytryny
Krem:
150 ml śmietanki 30%
1 białko
30 g cukru
sok z 1/2 cytryny
skórka z 1/2 cytryny
1 łyżeczka żelatyny
dekoracja:
pistacje, skórka cytrynowa
*pistacje są koszmarnie drogie i trudno je dostać, dlatego możecie je zastąpić migdałami, smak będzie nadal dobry, ale oczywiście zielony kolor przepadnie
Wykonanie:
- Żółtka ubić z cukrem, pod koniec ubijania dodać ocet. Z białek ubić pianę. Żółtka delikatnie wymieszać z pianą, mąką, pistacjami i migdałami. Formę do muffinek wyłożyć papierowymi papilotkami i nakładać do nich ciasto.
- Babeczki piec 15-20 minut w 180 stopniach.
- Zrobić syrop: zagotować cukier z sokiem cytrynowym i podgrzewać, aż cukier się rozpuści.
- Jeszcze ciepłe babeczki w kilku miejscach podziurawić patykiem do szaszłyków i każde ciastko polać 2 łyżeczkami syropu (trochę musi go zostać, będzie jeszcze potrzebny).
- Przygotować krem: śmietanę ubić z sokiem i skórką z cytryny oraz cukrem. Pod koniec ubijania dodać żelatynę rozpuszczoną w tak małej ilości gorącej wody, jak się uda. Osobno ubić pianę z białek i połączyć obie masy.
- Krem nakładać na wystudzone babeczki np. za pomocą dwóch łyżek lub papierowej tytki. Żeby wystarczyło na wszystkie babeczki, czapeczki powinny być mniej więcej takie, jak na zdjęciach.
- Pozostały syrop cytrynowy ponownie zagotować i podgrzewać, aż zgęstnieje. Dodać do niego lekko posiekane pistacje i kiedy całość przestygnie (gorące będzie rozpuszczać krem) udekorować babeczki. Można też posypać je skórką startą z cytryny.
10 komentarzy:
Szkoda, że to w Bytomiu, bo tam na pewno nie trafię... Ale może zrobi się z tego sieć;-), brzmi bardzo fajnie.
a ten Bytom tak daleko od Szczecina :(
Uwielbiam kawairnie z cupcakes! Zawsze wyglądają tak, że nie mogę się powstrzymać i zjadłabym nawet wyposażenie:) Oby więcej takich miejsc!
Twoje babeczki są śliczne. a i w takim słodkim miejscu chciałabym sie kiedyś znaleźć!:-) u nas w Gdańsku też jest jedna kawiarnia z babeczkami i niebawem się do niej wybiorę.
No nie, a czemu "chłopy" takie niewydarzone!? "Baby" jak malowanie a "chłopy" ledwo zerkają z tych papierków, oj.. :D
Karolina, Ty masz abslutnie rację - barwniki w domu nie bardzo, ale raz na rok można sobie z przyjemnością wsunąć coś gotowego i obrzydliwie kororownego :))) Fajnie że znalazłaś takie miejsce :-)
Pozdrowienia :)
Anno Mario, kto wie, chociaż Big Baba działa dopiero 2 miesiące podobno dobrze im idzie, więc plany rozwojowe na pewno są.
Joasiu, daleko, daleko... Ale może kiedyś się uda.
burczymiwbrzuchu, masz rację, czasami nawet wyposażenie by się zjadło. Ale jak ktoś czuje, że naprawdę więcej nie może, to zawsze pozostaje babeczkowa biżuteria.
Asiejo, nie wiedziałam, że w Gdańsku też są babeczki, w takim razie zapamiętuję na przyszłość.
Monika, widocznie wbrew opiniom obiegowym to chłopy jednak są nieśmiałe ;)
A ja się tam niebawem wybieram i z przyjemnością zobaczyłam Big Babę u Ciebie na blogu. Mam już zresztą zamówioną specjalną babeczkę walentynkową. Fajne miejsce :)
Evito, dzięki za komentarz, cieszę się, że ktoś z mojej recenzji skorzysta w praktyce!
Bytom? No proszę! A babeczki wyglądają cudnie, lekko i wiosennie właśnie.
W Gadąńsku ponoć też jest jakaś "babiarnia", jeszcze do niej nie trafiłam.
boże co ja bym dała za to aby móc samemu zrobić ten serek, ktoś ma jakiś pomysł jak oni to robią że serek na tym cupkacu jest taki doooobry?
Prześlij komentarz