Czy każdy z Was ma już gotową listę noworocznych postanowień? Jeśli odpowiedź brzmi tak, mogę się założyć, że na większości z nich figuruje „schudnąć”, lub, w łagodniejszej wersji, „jeść mniej słodyczy/zdrowiej się odżywiać”. Ja nie mam żadnych postanowień (a dzisiaj przeczytałam, że 1 na 20 osób udaje się je zrealizować, aż tylu! - pomyślałam), ale opowiem Wam o czymś, co być może pomoże w realizacji tych powyżej wymienionych (albo podważy ich sensowność, co też może być plusem).
Otóż, mam dobre wiadomości.
Pewnie pamiętacie głupi eksperyment Amerykanina, który postanowił udowodnić, że jedzenie z McDonald'sa szkodzi, tuczy i jest niezdrowe, przytył niewiarygodną liczbę kilogramów, a stan jego zdrowia drastycznie się pogorszył. Przyznaję, nie widziałam filmu dokumentującego te poczynania (przynajmniej w całości), ale sama idea wydaje mi się bez sensu: każdy wie, jak wygląda piramida prawidłowego żywienia. ŻADNA jednostronna dieta, czy złożona z marchewki, kalafiora, gotowanego kurczaka czy beztłuszczowych chrupek ryżowych nie jest zdrowa. A podejrzewam nawet, że gdyby ktoś był w stanie zjeść 3000 kalorii z samej marchewki, to też by przytył. Tak, tak, można powiedzieć, że trick polega na tym, że trudno zjeść tyle marchewki, ale mimo to sądzę, że to nie McDonald's, ale ludzka bezmyślność i łakomstwo są przyczyną otyłości.
Jednak dzisiaj chciałabym Wam opisać podobny eksperyment, który przyniósł zaskakujące, radosne rezultaty. Pewien amerykański profesor przez 10 tygodni żywił się prawie wyłącznie ciastkami zwanymi Twinkies (to chyba rodzaj biszkoptów z nadzieniem). Jednak, w przeciwieństwie do poprzednika zrobił to sensownie: jego dieta ograniczała się do 1800 kalorii (zamiast przepisowych 2600). Żeby nie zrujnować sobie zdrowia jadł pewne ilości witamin i warzyw, jednak podstawą jego diety były przyjmowane co 3 godziny przekąski złożone z Twinkies, ciasteczek Oreo (są już w Polsce!) i tego typu przysmaków. I co? Schudł podczas tego eksperymentu kilkanaście kilo, spadło jego BMI i obniżył się poziom złego cholesterol,u a podniósł dobrego! Więcej na ten temat możecie przeczytać na blogu Sweet Tooth Sweet Life. Zanim przejdę do optymistycznego podsumowania chciałabym też zwrócić Waszą uwagę na to, że w jednym z kolejnych postów autorka opisuje inne wyzwanie tego typu, w którym podkreśla się szereg negatywnych (a niekoniecznie związanych z przyrostem wagi) skutków takiej diety (wyobraźcie sobie tydzień na prawie samych ciastkach!).
Warto jednak, może właśnie na początku obfitującego w dobre postanowienia i energię do zmian nowego roku, uświadomić sobie, że jedno ciastko czekoladowe nie zrujnuje nam życia. Ani efektów dwutygodniowej diety! Nie zrobi też tego jeden hamburger, problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy do szczęścia potrzebujemy na raz i ciastka, i hamburgera.
Koniec nudnego dydaktyzmu, na chwilę spójrzmy tylko na pozytywną stronę diety Twinkie i świeżo zdobytą wiedzę wykorzystamy w praktyce, bez wyrzutów sumienia opychając się pysznym czekoladowo-serowym ciastem. To wariacja na znany i zawsze obłędnie pyszny temat sernikobrownie. Moje ciasto jest słodsze i lżejsze, bo nie ma w nim czekolady, tylko kakao. Niech najlepszą rekomendacją będzie fakt, że na drugi dzień po upieczeniu już nie bardzo miałam co fotografować (ale upolowałam jeszcze kawałeczek).
Otóż, mam dobre wiadomości.
Pewnie pamiętacie głupi eksperyment Amerykanina, który postanowił udowodnić, że jedzenie z McDonald'sa szkodzi, tuczy i jest niezdrowe, przytył niewiarygodną liczbę kilogramów, a stan jego zdrowia drastycznie się pogorszył. Przyznaję, nie widziałam filmu dokumentującego te poczynania (przynajmniej w całości), ale sama idea wydaje mi się bez sensu: każdy wie, jak wygląda piramida prawidłowego żywienia. ŻADNA jednostronna dieta, czy złożona z marchewki, kalafiora, gotowanego kurczaka czy beztłuszczowych chrupek ryżowych nie jest zdrowa. A podejrzewam nawet, że gdyby ktoś był w stanie zjeść 3000 kalorii z samej marchewki, to też by przytył. Tak, tak, można powiedzieć, że trick polega na tym, że trudno zjeść tyle marchewki, ale mimo to sądzę, że to nie McDonald's, ale ludzka bezmyślność i łakomstwo są przyczyną otyłości.
Jednak dzisiaj chciałabym Wam opisać podobny eksperyment, który przyniósł zaskakujące, radosne rezultaty. Pewien amerykański profesor przez 10 tygodni żywił się prawie wyłącznie ciastkami zwanymi Twinkies (to chyba rodzaj biszkoptów z nadzieniem). Jednak, w przeciwieństwie do poprzednika zrobił to sensownie: jego dieta ograniczała się do 1800 kalorii (zamiast przepisowych 2600). Żeby nie zrujnować sobie zdrowia jadł pewne ilości witamin i warzyw, jednak podstawą jego diety były przyjmowane co 3 godziny przekąski złożone z Twinkies, ciasteczek Oreo (są już w Polsce!) i tego typu przysmaków. I co? Schudł podczas tego eksperymentu kilkanaście kilo, spadło jego BMI i obniżył się poziom złego cholesterol,u a podniósł dobrego! Więcej na ten temat możecie przeczytać na blogu Sweet Tooth Sweet Life. Zanim przejdę do optymistycznego podsumowania chciałabym też zwrócić Waszą uwagę na to, że w jednym z kolejnych postów autorka opisuje inne wyzwanie tego typu, w którym podkreśla się szereg negatywnych (a niekoniecznie związanych z przyrostem wagi) skutków takiej diety (wyobraźcie sobie tydzień na prawie samych ciastkach!).
Warto jednak, może właśnie na początku obfitującego w dobre postanowienia i energię do zmian nowego roku, uświadomić sobie, że jedno ciastko czekoladowe nie zrujnuje nam życia. Ani efektów dwutygodniowej diety! Nie zrobi też tego jeden hamburger, problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy do szczęścia potrzebujemy na raz i ciastka, i hamburgera.
Koniec nudnego dydaktyzmu, na chwilę spójrzmy tylko na pozytywną stronę diety Twinkie i świeżo zdobytą wiedzę wykorzystamy w praktyce, bez wyrzutów sumienia opychając się pysznym czekoladowo-serowym ciastem. To wariacja na znany i zawsze obłędnie pyszny temat sernikobrownie. Moje ciasto jest słodsze i lżejsze, bo nie ma w nim czekolady, tylko kakao. Niech najlepszą rekomendacją będzie fakt, że na drugi dzień po upieczeniu już nie bardzo miałam co fotografować (ale upolowałam jeszcze kawałeczek).
Ciasto czekoladowo-serowe
źródło: Czekolada. Łatwe i przepyszne przepisy krok po kroku
podaję z moimi zmianami, proporcje na typową prostokątną formę
Składniki:
400 g twarogu sernikowego
opakowanie cukru waniliowego
450 g cukru
4 jajka
200 g masła
6 łyżek kakao
200 g mąki pszennej
trochę mniej niż 2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g posiekanych orzechów włoskich
Polewa:
110 g masła
2 łyżki mleka
200 g cukru pudru
4 łyżki kakao
orzechy do przybrania
Wykonanie:
- Formę wyłożyć papierem do pieczenia (można ją najpierw natłuścić, żeby papier się przylepił).
- Ser utrzeć z 50 g cukru i cukrem waniliowym. Odstawić.
- Jajka i resztę cukru ubić na kogel-mogel. Do rondelka dać masło i kakao, podgrzewać mieszając, aż masło się rozpuści i masa będzie gładka. Trochę ostudzić i wmieszać do masy jajecznej. Dodać mąkę z proszkiem do pieczenia i orzechy, dokładnie wymieszać.
- Połowę ciasta wlać do foremki, wygładzić. Na tej warstwie delikatnie rozsmarować masę serową (najlepiej na początku rozłożyć niewielkie kleksy na całej powierzchni ciasta). Przykryć pozostałą częścią ciasta. Piec 45-50 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Wystudzić w foremce.
- Polewa: masło i mleko włożyć do garnuszka i podgrzewać, aż masło się rozpuści. Zdjąć z ognia i dodać cukier puder i kakao, wymieszać. Za pomocą szerokiego noża lub łopatki rozsmarować na cieście. Ozdobić orzechami.
20 komentarzy:
Karolino, po pierwsze nie robię żadnych noworocznych postanowień, a ograniczających dobre jedzenie nigdy.PO drugie, liczenie kalorii przy każdym kęsie nie sprzyja psychice i mózg pobudza komórki do kumulowania tłuszczu.
Po trzecie, tak pyszne ciasto jak Twoje, nikomu nie może ,pójść w biodra'!
Ciesze sie, ze pokonalas lenistwo i znow jestes :)) Swoja droga skad wiedzialas, ze postanowilam ograniczyc jedzenie slodyczy? :)) Jednak ja ograniczam jedzenie "byle jakich" slodyczy na rzecz jedzenia co jakis czas "czegos naprawde pysznego" i wartego zjedzenia. Mam nadzieje, ze mi sie to uda, bo ostatnio napychalam sie tym, co tylko mialam pod reka (np. milionem kawalkow swiatecznego makowca :) Twoj wyklad na temat poczynionych eksperymentow nastawil mnie ogromnie poztywnie. A ciasto...coz...sama slodycz. Takie, jak lubie :)
DObre! Ten drugi eksperyment :)
Ciasto tez dobre, tzn. wydaje się dobre po lekturze przepisu i oglądaniu zdjęć. Kawałeczek?
Nie robię postanowień noworocznych. W ogóle ostatnio doszłam do bardzo dołującego wniosku, że ostatnio nie udaje mi się nic, co sobie postanowię i zaplanuję, więc wolę tego nie robić. Inaczej popadłabym chyba w depresję. Obecnie więc nie mówię już sobie: schudnę, tylko: utrzymam wagę. Bardziej realnie...
Co do eksperymentów tego typu: jak dla mnie są takie... bez sensu. Stwarzanie absolutnie nierealnych sytuacji i obserwacja, która właściwie nic większego nie daje. Bo nie ma ludzi aż tak upośledzonych na punkcie diety i żywienia, jak w tych eksperymentach. A może się mylę?... Pewnie tak.
Ciasto cudne. Najpierw jednak upiekę zwyczajne, ciężkie i szalenie idące w biodra sernikobrownie. Później przyjdzie czas na wariacje... ;)
Pozdrawiam, Karolino!
Dlatego ja zawsze powtarzam, że jedyna słuszna dieta to - MŻ - mniej żryj! :) A od czasu do czasu rzeczywiście czekoladowe ciastko nie zaszkodzi, a nawet pomoże, bo w czekoladzie magnez przecież jest, o hormonach szczęścia, które się wytwarzają już nie wspomnę :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Jakiego nudnego? mi się podoba jak piszesz. Zresztą na pewno nie tylko mi :) Mimo, że nie zawsze się odzywam - bo czasem czasu brak - to czytam z przyjemnością.
Co do postanowień to nigdy ich nie robiłam. Może w późniejszych latach zacznę, teraz chyba potrzeby nie czuję ;)
A z ciasteczek Oreo cieszę się bardzo, bo mam pyszny przepis z ich udziałem do wypróbowania. Także udać się muszę na poszukiwania jak do łodzi wrócę bo w domu to sobie nie wyobrażam by je gdzieś mieli :]
wszystkiego dobrego w |Nowym Roku! z takimi pysznymi ciachami jak to rzeczone dzisiejsze :)
pozdrawiam ciepło!
Ja postanowien noworocznych nie mam, chociaż teraz postanowiłam zrobic to ciasto :) Wygląda przepysznie!
Wszystkieg słodkiego w nowym roku :)
Ja również żadnych postanowień noworocznych nie robię. A o odmawianiu sobie słodyczy to już nie ma mowy! Odpukać w biodra mi nic nie idzie, więc mogę się delektować do woli, także Twoim pysznym ciastem:)
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Postanowień długotrwałych nie mam, chociaż takie krótkotrwałe i owszem... Kiedyś o tym napiszę... O facecie i McDonaldzie słyszałam w kontekście innego (amerykańskiego)gościa, który spróbował tego samego i efekcie obalił całą jego teorię. Żywił się McDonaldzie, jadł 3 razy dziennie porcje zaproponowane przez McD w ilości kalorii dziennych przewidzianych na dorosłego mężczyznę, był pod opieką lekarza i... też schudł. Chciał pokazać, że temten wcześniej musiał "żreć" nie jeść i zrobił wszystko na potrzeby filmu. Ten "mój" film był na , zdaje się National Geografic, i nagrałam go nawet:).
Odmawianie sobie słodyczy też u mnie nie wchodzi w grę, choć muszę przyznać, że ja zazwyczaj wezmę jedno, dwa, trzy ciasteczka, albo kawałek ciasta aby spróbować jaki efekt, a resztę najczęściej oddaję. Czasem coś zostawię, ale mnie ciągnie bardziej do robienia - tworzenia - niż jedzenia.
Sernikobrownies piekłam, ale nie ograniczałam się do kakao. Też uważam, że po jednym, nawet dwóch kawałąkach nic się nie dzieje, ale dzieje się wtedy, kiedy "wciągniemy" obfity obiad, a zaraz potem zjadamy takie słodkości, jak u Ciebie:)
Serdeczności, KaroLino:)
Hmmm... ja sie wole na temat tych wszystkich teorii raczej nie wypowiadac ;)
Za to spiesze poinformowac, ze (znow ;)) pozwolilam sobie dodac linka u mnie do tego wpisu :)
A ciasto czekoladowo-serowe barrrdzo do mnie przemawia Karolino!
Pozdrawiam serdecznie!
Ha, ha, ha Karolina! Doskonals spostrzezenia! Zgadzam sie z Toba ze aby utrzymac talie, nalezy sie zdrowo odzywiac, liczyc calorie I nie byc lakomczuchem… Ja przyznaje sie ze jestem jedna z osob, ktora ma dluuuuga liste noworocznych postanowien, na ktorej miedzy innymi sa: mniej slodyczy, mniej kalorii, zdrowsze jedzenie, wiecej ruchu, itp… Oczywiscie wszystkie moje postanowienia sa lamane okolo polowy Lutego ale w tym caly urok robienia noworocznych postanowien… tych samych w kazdy rok :)
Bardzo fajny i interesujący wpis...
Moje spostrzeżenia na ten temat są bardzo podobno, staram się zdrowo odżywiać, nigdy nie zrezygnowałam z jedzenia własnych domowych wypieków, które uwielbiam, ale zajadam się nimi głównie w weekendy ;). A waga cały czas w normie :), więc bez stresu będę wypiekać dalej ;))).
Pozdrawiam :)
"o nie McDonald's, ale ludzka bezmyślność i łakomstwo są przyczyną otyłości"
nic dodać, nic ująć! smacznego! (ciasto upiekę przy najbliższej bytności u Dorotki i Mariusza!)
Droga Karolino,
McD się zmienia, się zieleni - zmieniają czerwień na zieleń (nie wiem, czy zauważyłaś?), będzie więcej sałatek, więcej zdrowej żywności, w domyśle - więcej klientów i wyższe przychody. Może za kilkadziesiąt lat będzie się nawet kojarzył ze zdrową żywnością, a nie hamburgerami. Choć jeden hamburger raz na pół roku mi się zdarza. Zaś co do postanowień noworocznych - nigdy nie miałem i pewnie już nie będę miał, choć postanawiać coś od czasu do czasu mi się zdarza. Zdarza mi się nawet z sukcesami te okazjonalne postanowienia realizować. Jak we wrześniu postanowiłem ograniczyć sobie słodycze w obawie przed cukrzycą, to zrealizowałem to postanowienie w tak drastyczny sposób, że do tej pory mój mózg dochodzi do siebie. Nigdy więcej:) - tak drastycznych postanowień oczywiście. Przy okazji - lista życzeń związanych z przyjazdem do Krakowa się wydłuża:). Pozdrawiam, BS.
Wygląda pysznie! Ja mam wielki zapas słodyczy świątecznych, które potwornie kuszą, ale o dziwo pożeramy je w dość rozsądnym tempie. Odkryliśmy dziś świetną restaurację! Przyjeżdżaj!
Z usmiechem przeczytałam Twój Noworoczny wpis. Lubię tu zaglądać i życzę Ci w Nowym Roku samych ciekawych inspiracji :) Muffingirl
Przyznaję, że na początku roku (jak to co roku bywa) się odchudzam :-) Tak choćby po to, żeby zleciały kilogramy, nabyte przez święta. Więc chwilowo nie wypróbuję, ale zapisuję sobie na przyszłość :-) A na razie - wracam do otrąb, marchewki i chudego sera :-D Niemniej liczę na masę przysmaków od Ciebie w nadchodzącym roku !
Pozdrawiam !
Hm, tak patrze i chyba mamy te przepisy podobne- a jak tak to pysznie i lekko u nas;-)
http://gebawniebie.blogspot.com/2010/12/czekoladowo-serowe-ciasto-prezydent.html
Hazel, zaczynam do tej wycieczki dojrzewać ;) Tym bardziej, że pogoda na razie łaskawa...
Muffingirl, dziękuję :) mam nadzieję, że i dla Ciebie rok okaże się piękny i inspirujący.
Wielorybniku, postanowienia noworocznego nie zazdroszczę. Ale polecam odchudzające przepisy bez otrębów tutaj: http://www.tvnstyle.pl/program/2192/view Nie próbowałam jeszcze, ale mam zamiar, dla zdrowia nie zaszkodzi. I powodzenia życzę.
Sabienne, rzeczywiście :) Ja tylko podwoiłam ilość składników, bo z tego oryginalnego przepisu wychodzi bardzo, bardzo mało.
U Ciebie lepiej widać ser-mnie się tak ładnie nie udało;-)
Prześlij komentarz