Czy o czekoladzie można jeszcze napisać coś nie popadając w banał? To trochę tak, jak z pisaniem o miłości: wszystko zostało już powiedziane, wszystko wiadomo, każde kolejne słowo to klisza. Jednak tak samo jak z zainteresowaniem śledzimy losy kolejnych bohaterów rozmaitych romantycznych historii (nie mówiąc nawet o niesłabnącym zaangażowaniu we własne romantyczne historie), tak zachłannie pochłaniamy kolejne tabliczki czekolady. Przynajmniej ja tak robię, ale chyba nie jestem osamotniona, skoro Czekoladowy Weekend ma rekordową (87 osób, kiedy sprawdzałam) liczbę uczestników.
Już od dawna zastanawiałam się, co przygotować z tej okazji i wertowałam moją czekoladową książkę, ciągle zmieniając zdanie i odkrywając bardziej skomplikowane słodkości. Ostatecznie jednak będzie zupełnie prosto. Właśnie banalnie: zwykłe czekoladowe ciasto typu francuskiego, czyli chrupiąca skorupka ukrywająca aksamitne, jakby niedopieczone wnętrze. Tak intensywne, że jeden kawałek zaniesie Was do nieba, ale wcale nie macie ochoty na następny. Ta czekoladowa przyjemność jest wymagająca: lepiej smakować ją powoli, żeby kubki smakowe zdążyły poczuć słodycz ukrytą pod wytrawną warstwą. Szybkie pochłanianie gwarantuje brak satysfakcji, a nawet lekkie mdłości.
To mój ulubiony przepis na wypiek tego typu. Wypróbowałam co najmniej pięć albo sześć, właściwie każde ciasto było pyszne, więc nie wiem, czemu ciągle szukałam dalej, czasami dodając mąkę, czasami nie, innym razem nieortodoksyjnie dorzucając płatków migdałowych albo skórkę z pomarańczy. Nie potrafię Wam powiedzieć, dlaczego ten przepis jest najlepszy, po prostu tak jest. A może to każdy kolejny, który wypróbuję, zyskuje status tego naj? Niewykluczone, jednak niezależnie od tego, czy zdecydujecie się na ten, czy na jakiś inny, czekolada zawsze pachnie obłędnie, a czekoladowy kogle-mogel stanowi sam w sobie dzieło sztuki kulinarnej. A jak ostatnio usłyszałam:
Nieważne, jaki będzie efekt, ważne, żeby wylizać łyżkę.
I trudno się z tym nie zgodzić.
PS Dla chętnych dopisałam w poprzednim poście przepis na tort bezowy.
Już od dawna zastanawiałam się, co przygotować z tej okazji i wertowałam moją czekoladową książkę, ciągle zmieniając zdanie i odkrywając bardziej skomplikowane słodkości. Ostatecznie jednak będzie zupełnie prosto. Właśnie banalnie: zwykłe czekoladowe ciasto typu francuskiego, czyli chrupiąca skorupka ukrywająca aksamitne, jakby niedopieczone wnętrze. Tak intensywne, że jeden kawałek zaniesie Was do nieba, ale wcale nie macie ochoty na następny. Ta czekoladowa przyjemność jest wymagająca: lepiej smakować ją powoli, żeby kubki smakowe zdążyły poczuć słodycz ukrytą pod wytrawną warstwą. Szybkie pochłanianie gwarantuje brak satysfakcji, a nawet lekkie mdłości.
To mój ulubiony przepis na wypiek tego typu. Wypróbowałam co najmniej pięć albo sześć, właściwie każde ciasto było pyszne, więc nie wiem, czemu ciągle szukałam dalej, czasami dodając mąkę, czasami nie, innym razem nieortodoksyjnie dorzucając płatków migdałowych albo skórkę z pomarańczy. Nie potrafię Wam powiedzieć, dlaczego ten przepis jest najlepszy, po prostu tak jest. A może to każdy kolejny, który wypróbuję, zyskuje status tego naj? Niewykluczone, jednak niezależnie od tego, czy zdecydujecie się na ten, czy na jakiś inny, czekolada zawsze pachnie obłędnie, a czekoladowy kogle-mogel stanowi sam w sobie dzieło sztuki kulinarnej. A jak ostatnio usłyszałam:
Nieważne, jaki będzie efekt, ważne, żeby wylizać łyżkę.
I trudno się z tym nie zgodzić.
PS Dla chętnych dopisałam w poprzednim poście przepis na tort bezowy.
Klasyczne ciasto czekoladowe
Przepis: Marta Gessler
Składniki:
4 jajka (osobno żółtka i białka)
200 g masła
200 g cukru
200 g dobrej gorzkiej czekolady
Wykonanie:
- Masło i czekoladę razem roztopić w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce – ważne, żeby przed dalszym użyciem masa wystygła (chociaż oczywiście nadal była płynna).
- Żółtka ubić ze 100 g cukru, dodawać czekoladę w porcjach, nadal ubijając. Białka ubić na sztywno, dodać resztę cukru i jeszcze chwilę ubijać, aż cukier się rozpuści. Połowę białek dodać do masy czekoladowej, delikatnie wymieszać i dodać resztę.
- Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Formę o średnicy 24 cm wyłożyć papierem do pieczenia, wylać na nią ciasto i piec 40 minut. Podczas pieczenia ciasto bardzo rośnie, a studząc się dramatycznie opada, ale tak właśnie jest dobrze.
17 komentarzy:
Wygląda przepysznie. Choć zazwyczaj ni jestem najlepiej nastawiona do przepisów Maty Gessler, bo kilka razy się sparzyłam (mam inny gust), to to ciasto wygląda doskonale.
tak, tak, ja nie ograniczam sie do łyżki, jak nikt nie widzi wylizuje tez miskę... A to ciasto jest niesamowite- już czuję ten smak!!
Ja też takie właśnie francuskie ciasto czekoladowe najbardziej lubię, wczoraj jadłam takie "puszyste" z dodatkiem kakao, niby też czekoladowe, ale to jednak nie to.
Uwielbiam... Kruche, zapadnięte, wyglądające na nieupieczone, a w smaku... majstersztyk.
super ciacho. bardzo lubię, gdy się lekko kruszy z wierzchu
a oblizanie łyżki to obowiązek (jakże przyjemny) przy czekoladowych wypiekach
pysznie kuszace:)
Ach, cudownie nieskomplikowanie pyszne ciasto (to się nawarstwiło tych epitetów...). Przepięknie wygląda! I ja ani troszkę się nie dziwię rekordowemu zainteresowaniu Czekoweekendem. To chyba najpyszniejsza blogowa akcja (choć inne też są smaczne, absolutnie nic im nie ujmuję. ale czekolada to jednak... czekolada).
Pozdrawiam Cię! :)
świetne zdjęcia, zapraszamy na nasz portal kulinarno fotograficzny wykrywacz-smaku.pl :)
Ja usiłuję odtworzyć smak tych pierwszych czekoladowych muffinów ze skórką pomarańczy. Najlepsze przepisy to jednak dzieło przypadku. Pamiętam, że taka innowacja została wprowadzona, bo w sklepie była gorzka tylko z pomarańczą. :)
klasyka w kuchni... wspaniale się prezentuje.
w takim retro stylu.
śliczne zdjęcia.
Ja jestem 88:), bo dopisałam się przed chwilą, ale wcześniej wysyłałam do Atiny meila:)
Karolinko, a wiesz, ze mi nie każde smakuje, ale lubię eksperymentować, więc też szukam - ale smaku szukam. Raz trafi sęe lepszy, raz gorszy, ale też długo ciasto jest moim ulubionym:)
Pozdrawiam ciepło!
To faktycznie taki klasyk nad klasykami...wspaniałe, ciężkie a równocześnie chrupiące...lepkie od słodyczy i cudownie nasycone czekoladą. W dodatku jakie piękne zdjęcia :-)
Właśnie takie brownie najbardziej lubię - bez mąki, kremowe mmmm wcale się nie dziwię, że zyskało u Ciebie palmę pierwszeństwa :)
ładnie brzmi to z tym wylizaniem łyżki.
a ciasto kuszące.
O! i taką klasykę lubię najbardziej :)
wylizywanie łyżeczki, to zawsze najlepsza opinia po zjedzeniu:)Pyszna propozycja! Dziękuję za udział w Czekoladowym Weekendzie:) Pozdrawiam!
Podziwialam zawsze swego tate gdy jadl kogel-mogel z lyzka kopiata kakao i nadal nazywal to koglem-moglem... Dla mnie kakao zabija w koglu wszystko co 'koglowe', niby mam strasznie przytlumione wyczucie smaku, uwywam kilogramy przypraw, a kakao szybko mi tlumi wszelki inny smak :)
Czekoladowe ciasta jednak uwielbiam!
Pozdrawiam Karolina.
Prześlij komentarz