Urodziny to raczej (oczywiście od pewnego momentu ;) bolesne święto. A skoro moje wypadają w lutym, to oznacza, że w ciągu niewiele ponad miesiąca jestem zmuszona po raz drugi do zrobienia bezlitosnego rachunku ze swojego życia, chociaż ciągle jest jeszcze zimno, na ogół szaro i zdążyło się już złamać wszystkie noworoczne postanowienia (jeśli ktoś je miał…). Generalnie chodzi o to, że ponieważ bożonarodzeniowy entuzjazm, który zwykle obejmuje początek stycznia, dawno się ulotnił , resztki energii należy skoncentrować na dociągnięciu do wiosny, a nie trwonić je na myśli o zmianach i poprawkach, lub, jeszcze gorzej, te zmiany i poprawki wprowadzać w życie.
Mimo tego, czy też właśnie dlatego, urodziny ciągle bardzo mnie cieszą. Wszyscy są mili, jestem w centrum uwagi, dostaję mnóstwo ładnych prezentów i mogę zjeść dużo dobrych rzeczy, bez głupich myśli o kaloriach i tłuszczach nasyconych.
Jeśli jednak swoim zwyczajem chciałam uciec od kłopotliwych spraw w jedzenie, to tym razem poszło coś nie tak. Ośmielona swoim ostatnim bezowym sukcesem postanowiłam iść o krok dalej i zrobić ten wymarzony bezowy tort. Nie było to bajecznie proste, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu i odrobinie rozsądku wszystko udało się wspaniale. Sami możecie ocenić.
Mimo tego, czy też właśnie dlatego, urodziny ciągle bardzo mnie cieszą. Wszyscy są mili, jestem w centrum uwagi, dostaję mnóstwo ładnych prezentów i mogę zjeść dużo dobrych rzeczy, bez głupich myśli o kaloriach i tłuszczach nasyconych.
Jeśli jednak swoim zwyczajem chciałam uciec od kłopotliwych spraw w jedzenie, to tym razem poszło coś nie tak. Ośmielona swoim ostatnim bezowym sukcesem postanowiłam iść o krok dalej i zrobić ten wymarzony bezowy tort. Nie było to bajecznie proste, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu i odrobinie rozsądku wszystko udało się wspaniale. Sami możecie ocenić.
A jednak…
Być może to taka mądrość, na którą wpada się po jednym kieliszku wina za dużo, ale pomyślałam sobie, że chyba powinnam do większej liczby rzeczy w życiu podchodzić jak do tego tortu bezowego. Zrobienie go zajęło mi tyle lat, podjęłam tyle nieudanych prób i przeżyłam mnóstwo bezowych rozczarowań, ale uparcie do tego wracałam, wierząc, że w końcu osiągnę sukces. Niewiele razy w życiu udało mi się wykazać taką wytrwałością i konsekwencją. A do tego zupełnie jak w bajce, moje wysiłek i determinacja przyniosły wyśniony efekt. Może więc nie ma co czekać do wiosny i podjąć kolejne, nawet całkiem nieprawdopodobne, wyzwania już teraz? (Bo warto próbować nawet po raz 10, a co dopiero po raz pierwszy.)
O ile jednak tort bezowy był tortem numer jeden ze względów ideologicznych, to ja chciałam Wam dzisiaj zaproponować tort chronologicznie pierwszy (bo świętowania nigdy za wiele).
To ciasto także tkwiło na mojej liście koniecznie-trzeba-spróbować od bardzo dawna (tzn. od czasu kiedy parę lat temu pierwszy razy przeglądałam książkę Caramel) i uznałam, że to jest bardzo dobra okazja, by wreszcie spróbować. Moją ochotę na nie opierałam głównie na apetycznym zdjęciu, a tymczasem, po przestudiowaniu składników okazało się, że nie ma w nim właściwie nic specjalnego, z wyjątkiem chyba horrendalnie drogiego syropu klonowego. Jednak, pamiętając, że mówimy przecież o cieście urodzinowym, należy oprzeć się pokusie zrezygnowania z niego, bo to właśnie ten słodko-żywiczny aromat sprawia, że trochę suchy ucieraniec zaczyna rozpływać się w ustach. Do tego prawie niezauważalnie kwaskowata masa, przełamująca dominującą słodycz i chrupiące orzeszki w karmelu, którym przynajmniej ja nigdy nie mogę się oprzeć. I wszystko staje się dokładnie takie, jak trzeba.
Być może to taka mądrość, na którą wpada się po jednym kieliszku wina za dużo, ale pomyślałam sobie, że chyba powinnam do większej liczby rzeczy w życiu podchodzić jak do tego tortu bezowego. Zrobienie go zajęło mi tyle lat, podjęłam tyle nieudanych prób i przeżyłam mnóstwo bezowych rozczarowań, ale uparcie do tego wracałam, wierząc, że w końcu osiągnę sukces. Niewiele razy w życiu udało mi się wykazać taką wytrwałością i konsekwencją. A do tego zupełnie jak w bajce, moje wysiłek i determinacja przyniosły wyśniony efekt. Może więc nie ma co czekać do wiosny i podjąć kolejne, nawet całkiem nieprawdopodobne, wyzwania już teraz? (Bo warto próbować nawet po raz 10, a co dopiero po raz pierwszy.)
O ile jednak tort bezowy był tortem numer jeden ze względów ideologicznych, to ja chciałam Wam dzisiaj zaproponować tort chronologicznie pierwszy (bo świętowania nigdy za wiele).
To ciasto także tkwiło na mojej liście koniecznie-trzeba-spróbować od bardzo dawna (tzn. od czasu kiedy parę lat temu pierwszy razy przeglądałam książkę Caramel) i uznałam, że to jest bardzo dobra okazja, by wreszcie spróbować. Moją ochotę na nie opierałam głównie na apetycznym zdjęciu, a tymczasem, po przestudiowaniu składników okazało się, że nie ma w nim właściwie nic specjalnego, z wyjątkiem chyba horrendalnie drogiego syropu klonowego. Jednak, pamiętając, że mówimy przecież o cieście urodzinowym, należy oprzeć się pokusie zrezygnowania z niego, bo to właśnie ten słodko-żywiczny aromat sprawia, że trochę suchy ucieraniec zaczyna rozpływać się w ustach. Do tego prawie niezauważalnie kwaskowata masa, przełamująca dominującą słodycz i chrupiące orzeszki w karmelu, którym przynajmniej ja nigdy nie mogę się oprzeć. I wszystko staje się dokładnie takie, jak trzeba.
Kanadyjskie ciasto z orzeszkami w karmelu i syropem klonowym
na podstawie przepisu w Caramel
Składniki:
Ciasto:
1 ¾ szklanki mąki
¾ szklanki bez jednej łyżki brązowego cukru
½ szklanki plus jedna łyżka białego cukru
4 jajka
200 g solonego masła
1 łyżka proszku do pieczenia
Krem
300 g (dwa opakowania) serka typu „Bieluch”, w temperaturze pokojowej
1 szklanka (lub do smaku) cukru pudru
200 g miękkiego masła
Orzeszki w karmelu
100 g orzechów laskowych
½ szklanki cukru
syrop klonowy do polania ciasta
Wykonanie:
- Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Wszystkie składniki ciasta zmiksować razem. Ja zaczęłam tradycyjnie: masło + jajka + cukier, a na koniec mąka z proszkiem do pieczenia. Dobrze, jeśli wszystkie składniki będą miały temperaturę pokojową. Ciasto przełożyć do formy wyłożonej papierem do pieczenia. Użyłam takiej o średnicy 24 cm. Piec 30 minut, po tym czasie sprawdzić patyczkiem, czy ciasto jest już ok.
- Ciasto wyjąć z piekarnika, po kilku minutach także z formy i ostudzić na kratce.
- Przygotować krem: miękkie masło utrzeć z cukrem , a następnie stopniowo dodawać serek. Ja na koniec dodałam jeszcze odrobinę syropu klonowego*.
- Ciasto przekroić na pół. Dolną część posmarować kremem, nałożyć górną i wyłożyć na nią resztę kremu.
- Orzechy laskowe podprażyć na suchej patelni, potrząsając nią od czasu do czasu, żeby się nie przypaliły. W czasie prażenie raczej nie należy spuszczać orzeszków z oczu. Trudno mi powiedzieć, kiedy będą dobre, po prostu potrzymajcie je chwilę na patelni, a potem przełóżcie na kawałek papieru do pieczenia.
- Karmel: cukier powoli podgrzewać w garnku na małym ogniu (można dodać odrobinę wody, to będzie się rozpuszczał bardziej równomiernie) i spokojnie czekać, aż zacznie osiągać bursztynowy kolor (w międzyczasie nie mieszać, można potrząsnąć garnkiem), po czym polać nim orzeszki.
- Kiedy karmel zastygnie ostrym nożem pokroić cukrowo-orzechową tabliczkę na dość małe kawałki (ich kształt nie gra roli). Do czasu podawania ciasta zamknąć je w szczelnym pojemniku.
- Przed podaniem ciasto posypać orzeszkami w karmelu i polać syropem klonowym. Proponuję także położyć na stole dzbanuszek syropu, żeby każdy mógł dodatkowo polać swój kawałek ciasta – bo dopiero syrop sprawi, że dowiecie się, dlaczego jest wyjątkowe.
Tort bezowy
Składniki:
Bezy:
6 białek
1,5 szklanki + 4 łyżki cukru
Przełożenie:
600 ml śmietany kremówki
2 zagęstniki do śmietany
1,5 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
cukier puder
100 g dobrej gorzkiej czekolady
Wykonanie:
- Piekarnik nagrzać do 135 stopni. Przygotować 2 blachy (te duże, wchodzące w skład wyposażenia piekarnika) i dwa kawałki papieru do pieczenia ich wielkości. Ciemnym mazakiem narysować na każdym kawałku okrąg wielkości ok. 22 cm (przynajmniej takie były moje, użyłam przykrywki do garnka jako formy) oraz dodatkowo 2 półokręgi – na tort potrzebne są trzy blaty bezowe, ale w tej wielkości nie uda ich się upiec jednocześnie na dwóch blachach. Przedzielenie jednego blatu na pół nieco może psuje efekt wizualny, ale jeśli wszystko sprytnie złożycie to nie będzie to zbyt widoczne, a oszczędzicie sobie 2 kolejnych godzin pieczenia. Ewentualnie można oczywiście zrobić mniejsze okręgi, tak, by zmieściły się po dwa na formę. Rysunkiem do dołu nałożyć pergamin na blachę. Kiedy białka będą już ubite dobrze użyć odrobiny do przyklejenia papieru, żeby się nie przesuwał, kiedy nakładacie białka.
- Białka ubić na sztywno, dodać połowę cukru, poczekać, aż trochę się rozpuści i dodać resztę – miksować aż do całkowitego rozpuszczenia cukru (ale jeśli to nie nastąpi, to się nie martwcie). Masę wyłożyć na przygotowane blachy.
- Piec w piekarniku na dwóch poziomach; po 45 minutach przykryłam ciasto folią aluminową, po 1 h zamieniłam blachy miejscami, po kolejnej godzinie jedna warstwa była już upieczona, wyjęłam ją z piekarnika, a bezy z drugiej blachy piekłam jeszcze 30 minut. Po wyłączeniu piekarnika włożyłam do niego ponownie pierwszą blachę, do leżakowania przez całą noc. Długość pieczenia i czas, kiedy należy przykryć bezy folią jest pewnie bardzo uzależniony od piekarnika – należy ich po prostu pilnować. Moim zdaniem można uznać, że są upieczone wtedy, kiedy łatwo odklejają się od papieru.
- Następnego dnia: część czekolady utrzeć na tarce lub zeskrobać wiórki obieraczką do warzyw – dekoracji ma starczyć na pokrycie tortu. Pozostałą czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, poczekać aż trochę ostygnie i posmarować nią 1 krążek bezowy i dwie połówki.
- Kawę rozpuścić w bardzo niewielkiej ilości gorącej wody – chociaż przypuszczam, że równie dobrze rozpuści się w nawet zimnej śmietanie. Kawę wlać do 400 ml śmietany i ubić na sztywno, dodając cukier puder do smaku i utrwalacz zgodnie z instrukcją. Możecie też zupełnie zrezygnować z cukru, w końcu bezy są bardzo słodkie.
- Masę kawową wyłożyć na krążek posmarowany czekoladą, przykryć dwoma bezowymi połówkami, które należy posmarować resztą śmietany. Przykryć trzecią bezą.
- 200 ml śmietany ubić, dodając cukier i pół opakowania utrwalacza. Rozsmarować na torcie i posypać startą czekoladą. Tort najlepiej przygotować niedługo przed podaniem.
17 komentarzy:
Dla tego tortu bezowego mogłabym zgrzeszyć! Jest obłędny!!!
Chyba dziś nie zasnę...będę tak tu siedzieć i wpatrywać się w to cudo... :)
Oba torty bardzo mi sie podobaja, choc podejrzewam, ze dla mojego podniebienia to ten drugi, z syropem klonowym i orzechami, bylby wieksza uczta.
A swoja droga, wszystkiego najlepszego!
Bezowy jest cudny. Ale nie mam ręki do bezy, niestety.
A wiesz, że ja też jestem świeżo (wczoraj. kalendarzowo.) po urodzinach, Karolino? I że planuję świętować je co najmniej dwukrotnie, a może i nawet trzy - szczególnie, że tuż po urodzinach (no dobra, trzy tygodnie po) wypadają mi imieniny. Był już tort marchewkowy, teraz przyjdzie czas na czekoladowy.
Twoje oba wyglądają cudnie, aczkolwiek nieładnie tak wodzić na pokuszenie bezą, a później wstawiać zupełnie inne ciasto. Nie powiem, że mniej kuszące (bo bardziej nawet), ale - mimo wszystko!
Sto (słodkich) lat, Karolino!
Karolino, mnie też czasami się wydaje,że życie powinno być jak beza.A urodziny bywają bolesne...
Ale torty za to osładzają każdy z tych momentów.Uwielbiam obie wersje.Są cudne!
Karolino szacuneczek! że też Ci się chciało tyle lat poświęcić na jeden wypiek. Ja mam szczęście, bo mnie białka lubią, więc z chęcią podejmuję się pieczenia bez dla znajomych, ostatnio nawet miałam dwa zamówienia na torty ;) Mam nadzieję, że osobna notka o bezowym będzie!!
Ale np. nie lubię się z ciastami ucieranymi.. Choć mogę jadać je u Babci więc nie mam motywacji.
A z karmelem to mi się kojarzysz, oj tak, tak więc uśmiecham się to ciasta vol. dwa.
Wszystkiego dobrego!
Ja tam mam urodziny jeszcze w gorszym miesiącu: listopad, nic tylko chlapa i plucha:)
Ja też jeszcze nie kupiłam syropu klonowego, a w tylu rpzepisach już go widziałam! Trzeba w końcu wrzucić do koszyczka!:)
Wszystkiego naj!
ps. mi się obydwa ciasta podobają:)
Karolino! Najlepsze życzenia:)
Muszę Ci powiedzieć, że nie jeden bezowy tort już widziałam i jadłam, ale Twój bije je wszystkie na głowę! Piękny! I nie chcę wierzyć, że pierwszy?! A zdjęcia FENOMELNALNE!
Prawda, że bezy stworzone są do tego by je piec, piec i zajadać, zajadać...
Poprawiłaś mi nastrój:)
Uściski!
Karolinko, wszystkiego najpiękniejszego! Niech Ci się spełniają te torty wszystkie i już następnym razem niech wszystko wychodzi jak trzeba, a nie tak długo... Szczęśliwa bądź i najlepsza jaka chcesz być bądź...
A ciacha oba świetne - ja teraz będę czekać na tort bezowy - mam nadzieję, że będzie:)
Pozdrawiam najcieplej i mocno urodzinowo!
To może i banał, ale porażki sprawiają, że stajemy się silniejsi i lepsi, a efekty naszych przyszył działań zachwycają. Ten tort bezowy mnie oczarował. Jest naprawdę piękny!
A z okazji urodzin życzę Ci przekuwania porażek w sukcesy, wiele uśmiechu i radości :*
ale fajne to ciasto
Niech Ci się zawsze beza udaje:-) a inspiracji niech Cie nie będzie brakowało:-) No i trochę grosza też życzę, na te wszystkie zbyteczniki i książki kucharskie;-)
Piękności! Tortu się nie podejmuję, ale ten syrop klonowy i laskowe orzechy...Coś dla mnie. Szkoda, że się nie zobaczymy :(
wspaniałe ciasta i cudowne zdjęcia. 100 lat Ci życzę :)
Dziękuję wszystkim za życzenia i miłe słowa o moich dwóch tortach. Szkoda, że nie mogę Was nimi naprawdę poczęstować.
Russkaya, czasem trzeba zgrzeszyć, bez tego życie byłoby nudne ;)
Maggie, moje podniebienie też woli ten z syropem klonowym, ale z tego bezowego byłam taka dumna, że właściwie samo patrzenie by wystarczyło.
Kubełku Smakowy, ja też nie miałam ręki do bez... ale liczę na to, że od teraz już zawsze będą się udawać.
Zaytoon, w takim razie wszystkie dobrego i dla Ciebie :) Ja w weekend też świętowałam po raz trzeci, ale to już chyba koniec...
Amber, dzięki :) Też uważam, że ciasto (i czekolada) zawsze pomagają.
Viri, bardzo Ci przez dłuższy czas zazdrościłam tych bezowych wypieków. Mnie ciasto ucierane właściwie zawsze się rozwarstwia, ale efekt końcowy zwykle bywa ok, więc się po prostu nie przejmuję.
Atrio C., to prawda, listopad to jeden z tych najcięższych miesięcy, ale w związku z tym urodziny, to dobra okazja, by go sobie osłodzić. A syropu klonowego koniecznie musisz spróbować, za pierwszym razem mnie rozczarował, ale chodzi przecież o sam fakt, że już się wie, jak smakuje.
Anno-Mario, dziękuję :D Pewnie trochę przesadziłaś, ale bardzo to miło słyszeć od Ciebie, bo do Twoich bezowych cudów wzdychałam, oj tak. I czekam na sezon malinowy, żeby nie musieć się ograniczać do wzdychania.
Ewelajno, dziękuję :) Oby się wszystko spełniło. A tort bezowy chyba w takim razie muszę dopisać.
Tilinaro, dzięki. To prawda, że porażki umacniają i sprawiają, że sukcesy smakują o wiele lepiej.
Margot, dziękuję :)
Anno Mario, niech się spełni, także część ostatnia, bo co najmniej jedną nową książkę muszę mieć koniecznie, ale przy ostatnich okazjach udało mi się zyskać trochę zbyteczników, więc może na chwilę starczy...
Hazel, tort z syropem i orzechami wymaga chwili pracy, ale jest naprawdę prosty. A mam nadzieję, że jednak jak nie tym, to jakimś przyszłym niezbyt odległym razem się zobaczymy...
Kaś, dziękuję bardzo :)
Przegapiłam taki tort, no nie.. Bezy jak marzenie Karolina! No i przede wszystkim, bardzo pewnie już spóźnione - wszystkiego dobrego :)))
Ciasta z bezą wyglądają bardzo apetycznie :). Ostatnio z okazji nadchodzących Świąt nabyłam na https://duka.com/pl/jedzenie-i-serwowanie-potraw/sztucce zestaw nowych sztućców do podawania wypieków i obecnie szukam ciast, które mogłyby się pojawić na moim świątecznym stole. Te wyglądają super :). Myślę, że przypadną do gustu wszystkim gościom.
Prześlij komentarz