czwartek, 12 listopada 2009

Dwa dziwne tygodnie i najmniej atrakcyjne ciasto


kwadraty z dynią

Pamiętacie jeszcze, jak to jest, kiedy większości wolnych chwil nie towarzyszy monotonne buczenie komputera?

Znowu tylko ja, fotel, kubek z herbatą. Obok fotela stosik książek, które już prawie straciły nadzieję, ale ich chwila jednak nadeszła. Zakładki opuściły wreszcie swoje miejsca, między stroną 74 a 75 albo 138 a 139, przesuwały się szybko dalej, żeby na koniec wycieczki powędrować w końcu z powrotem do koperty z innymi zakładkami i ponownie cierpliwie czekać. Wieczory znowu były długie. I okazało się, że jest jeszcze tyle rzeczy do zrobienia.

Och, nie twierdzę, że na początku było łatwo. W pierwszych dniach po tym, jak zepsuł mi się komputer, czułam się raczej nieswojo. Miałam wrażenie, że jestem odcięta od świata, że coś mi umyka, wypełniał mnie niepokój, że nie mogę na bieżąco śledzić Waszych wpisów, dodawać własnych, oglądać zdjęć, które właśnie zrobiłam, że moje słoneczko gg pozostaje ciągle czerwone, tak nagle i bez wytłumaczenia.

A przecież jeszcze całkiem niedawno nie miałam internetu na co dzień. Ba, jeszcze kilka miesięcy temu, przed blogiem, komputer włączałam wcale nie tak często i na niezbyt długo, poranne i południowe godziny spędzane przed ekranem w pracy, zniechęcały mnie do ponownego gapienia się w niego także wieczorem.

Chyba już nie uda mi się wrócić, do tego, co było. Jednak fajnie było znowu odkryć, że życie nie ogranicza się do 19 cali przede mną i mam nadzieję, że uda mi się pozostać przy rozsądniejszym dzieleniu czasu między rzeczywistość wirtualną i tę... rzeczywistą, niż działo się to ostatnio.

***

Ciasto, na które przepis dzisiaj Wam przedstawiam, upiekłam, bo wydawało mi się najmniej ciekawe z całej książeczki. Małej i cienkiej, ale jednak nie byle jakiej książeczki, jednej z moich ulubionych, gdzie kolejne strony przedstawiają cuda z czekoladą, karmelem, orzeszkami, kokosem i innymi moimi ulubionymi pysznościami. A to ciasto było takie skromniutkie, takie brzydkie kaczątko, które postanowiłam trochę pocieszyć. I wiecie co? To jest naprawdę dobre. Wielki plus za to, że od momentu, kiedy przyjdzie Wam ochota na ciasto, do jego konsumpcji upływa tylko 30 minut. Oczywiście, o ile nie wyznajecie przedziwnej teorii, że ciepłe ciasto szkodzi.

kwadraty z dynią

Kwadraty z pestkami dyni i sezamem

(przepis z Carrés gourmands)

Składniki:

90 g masła
1 łyżeczka skórki startej z cytryny
2 łyżki cukru
1 jajko
100 g mąki pszennej
80 g mąki razowej (ja dałam tylko pszenną)
80 g pestek dyni, grubo posiekanych
80 g konfitury morelowej
2 łyżki ziaren sezamu

  1. Ziarna sezamu uprażyć na suchej patelni. Uważajcie, bo łatwo się przypalają!
  2. W misce ubić mikserem masło, dodać skórkę cytrynową, jajko i cukier. Dodawać po trochu mąkę, w pewnym momencie trzeba zrezygnować z miksera i dognieść ciasto ręką, dorzucając również pestki dyni.
  3. Ciasto wyłożyć na wysmarowaną masłem tortownicę, kwadratową formę lub formę prostokątną, ale najwyżej do 2/3 długości.
  4. Na cieście rozsmarować konfiturę morelową. Ja a) zużyłam jej z dwa razy więcej niż w przepisie b) wymieszałam przed wyłożeniem na ciasto z 2 łyżkami cukru, bo była niskosłodzona, a ciasto jest mało słodkie. Ciasto obsypać sezamem.
  5. Piec ok. 20 min. w piekarniku nagrzanym do 200 stopni.

kwadraty z dynią

12 komentarzy:

majka pisze...

Wiesz, tego sie wlasnie po Tobie spodziewalam :) Ze zrobisz najmniej atrakcyjnie wygladajace ciasto w ksiazce :)) I ze zrobisz je tak, ze bedzie wygladalo przepysznie. Wpraszam sie wiec na kawaleczek :))

Gosia pisze...

A wiesz co???to racja,ze komp jest strasznym nalogiem i pozeraczem czasu,tez ,jak nie mialam jeszcze netu w domu,to czas na wszystko byl,potem byl szal,bo w domku net,to trzeba bylo korzystac,ale teraz tez staram sie w ogole nie wlaczac nawet kompa w domu,przeciez caly dzien w pracy siedze przed nim,no i znowu mam czas na rozne inne rzeczy.......
Ciasto nie wyglada wcale tak skromnie,a po skladnikach widac,ze pyszne jest :)
Pozdrawiam :)

akka pisze...

nałóg Cię szybko dopadł... a jak się parę lat temu zarzekała, że nawet komórka fe ;P

olalala pisze...

A wiesz - z tym cichym buczeniem komputera tak fajnie się zasypia ;)...
Ale tak czy siak, czasu to on pożera sporo i to jest wielką wadą... Zaletą jest zaś to, że mogę sobie pooglądać np. takie pyszności :).
A konfiturę morelową uwielbiam!

karoLina pisze...

Majko, to okropne, że jestem taka przewidywalna ;)Ale cieszę się, że masz ochotę na kawałeczek, zwłaszcza, że nie jesteś aż tak słodyczolubna.

Gosiu, mnie niestety, przez nałóg blogowy (bloga własnego i innych) ostatnio nie mogę się powstrzymać, żeby nie spędzić chociaż chwili przed komputerem prawie codziennie, ale mam nadzieję, że po tym detoksie trochę to się zmieni. A zarozumiale powiem, ze moje ciasto chyba nawet wygląda lepiej, niż w książce.

E., ja na dźwięk telefonu (nawet stacjonarnego), nadal dostaję drgawek. I na widok komputera często też, ale jak już się go włączy to da się przeżyć ;)

Olu, ja właśnie przy tym buczeniu spać, ani nawet odpoczywać nie potrafię, co jest sporą niedogodnością, bo nie mogę słuchać wielu fajnych rzeczy. Ale zgadzam się, że blogowe uzależnienie ma i dobre strony. A do konfitury morelowej przekonałam się dopiero za sprawą tego ciasta.

szarlotek pisze...

Ograniczam ostatnio własne okienko i nawet mi nie jest tego bardzo żal. Ale odkąd mam swojego połówka na co dzień, to wszystko inne schodzi na dalszy plan :)Co do ciasta,to lubię takie brzydkie kaczątka, które zaskakują swoim smakiem :)

kuchasia pisze...

mniam :-) wygląda pysznie i zapewne pysznie smakuje! I wcale nie uważam, że to brzydkie kaczątko, jest urocze!pozdrawiam

karolka pisze...

To ciasto moze i skromne, ale zapewne pyszne. Poza tym na Twoich fotkach to wcale tak zle nie wyglada.

asieja pisze...

znam te dni bez komputera
można je nawel polubic

a ciasto jest smakowite

karoLina pisze...

Szarlotku, a ja właśnie znowu spędziłam cały wieczór przed komputerem. Co prawda przez cały weekend (prawie) go nie włączałam, więc czuję się usprawiedliwiona.

Kuchasiu, to prawda, mnie też pozytywnie zaskoczyło, jak to brzydkie kaczątko :)

Karolko, mam wrażenie, że ono zyskało przez zastosowanie dwa razy takiej ilości konfitury jak w przepisie i przez to wygląda całkiem słonecznie (bo na tych zdjęciach z książeczki, to trochę sucho).

Asiejo, ja po jakimś tygodniu naprawdę fajnie się z tym czułam, ale skoro komputer już działa, to chyba znowu będzie ciężko, eh, żeby jeszcze chociaż pogoda motywowała do wyjścia.

muffingirl pisze...

Sama juz nie wiem, czy komputer to plus czy minus dzisiejszych czasów. Ile czasu przed nim spędzam... ale z drugiej strony jak wyglądałby swiat bez naszych blogów? Pozdrawiam serdecznie - okazjonalny czytelnik muffingirl

karoLina pisze...

No właśnie, te blogi, to był jeden z 2 powodów, dla których uznałam, że jednak warto go naprawiać. Ten drugi to taki, że nie mogłam oglądać zdjęć, które zrobiłam.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...