czwartek, 3 lutego 2011

Mont Blanc i inne szczyty



Uff… Wreszcie. Suche w środku. Niegąbczaste. Niespalone. Ślicznie połyskujące na perłowo-różowo-beżowo (może ktoś wie, jak oni to robią, że te sklepowe lśnią taką nieskazitelną, nienaturalną bielą? czy to osiągalne?). Bezy. Udało się.

Jeśli chodzi o Mont Blanc, to nie udajemy się wcale na jego szczyt, tylko przeciwnie, do słodkiego wnętrza. A niezdobyta przeze mnie aż do teraz góra, to właśnie niepozorny, nieduży kopczyk bezy.

Kolejne próby podejmowałam zawsze z niezmąconym optymizmem, trzymając daleko w niepamięci poprzednie razy i ich smutne efekty. I teraz przystąpiłam do pracy głęboko wierząc, że się uda, w końcu sojusznikiem była jedna z moich ukochanych książek My French Kitchen, z którą nawet przygoda z kapryśnym crème caramel zakończyła się sukcesem. W tych okolicznościach, czy w ogóle coś mogło pójść nie tak?

Owszem, mogę Wam zdradzić, dlaczego się udało (przynajmniej tak myślę), chociaż wytłumaczenie nie ma w sobie nic z magii: w odpowiedniej chwili przykryłam bezy folią i moje chmurki zamiast zyskiwać coraz większy stopień zrumienienia, przechodzący w miarę upływu czasu w nieapetyczną spaleniznę, otulone aluminiową kołderką mogły spokojnie się dosuszyć. To wszystko.

Mamy bezy, możemy mieć i Mont Blanc. To taki trochę deser-widmo, trudno o nim powiedzieć coś pewnego. Jest moim zdaniem bardzo francuski w charakterze (chociaż podobno popularny we Włoszech, Japonii i… na Węgrzech), ale większość przepisów, na które natrafiłam, było po angielsku.

Właściwie nie wiem, co powoduje, że deser można już nazwać Mont Blanc. Wychodzi na to, że wystarczy… beza. No bo niby krem kasztanowy jest niezbędny, ale wersja japońska zezwala na wykorzystanie puree z dyni (podobno). Przyjmijmy jednak, że podstawą jest beza i krem kasztanowy. Ale drugiej strony, puree kasztanowe wcale nie musi występować w czystej postaci, można je wymieszać z bitą śmietaną i wtedy utworzy pyszny krem, który można przykryć dodatkową czapeczką śmietany. Widziałam też gdzieś pociągającą i wyrafinowaną wariację, w której zamiast bez były makaroniki, a zamiast kremu kasztanowego – kasztany kandyzowane. Można sobie zrobić i wersję dietetyczną (hmm, raczej „dietetyczną”), w której skład wchodzi tylko kasztanowe puree i twarożek. Ale wtedy moja teoria na temat bezowej istoty deseru, niestety, upada.

Miło tak sobie pomarzyć o różnych wariacjach, ale teraz będą konkrety: może Wam się wydawać, że Mont Blanc tylko warstwa śmietany, beza i sam w sobie mdławy krem kasztanowy, ale jesteście w błędzie. To połączenie jest zadziwiająco pyszne. Banalne w wykonaniu, przy tym oryginalne i bardzo, bardzo słodkie. Ważne: by satysfakcja mogła być pełna, tylko jedna metoda jedzenia jest prawidłowa: wbijcie łyżeczkę po samo dno i pozwólcie, by znalazło się na niej trochę każdej warstwy. I hop do buzi. Teraz poczekajcie, aż cukier zrobi swoje i poczujcie, jak z każdą łyżeczką dzień będzie się wydawał (jeszcze) piękniejszy.



Bezy
Źródło: My French Kitchen

Składniki:

3 białka
¾ szklanki + 2 łyżki drobnego cukru


Wykonanie:
  1. Piekarnik nagrzać do 135 stopni.
  2. Białka ubić na sztywno, ciągle ubijając dodać cukier w dwóch porcjach. Łyżką nałożyć na blachę, wyłożoną pergaminem, 12 sporych bez. Oczywiście możecie się postarać, by Wasze bezy miały idealnie okrągły kształt, ale moim zdaniem, nieregularne chmurki są bardziej urokliwe. Piec 2 godziny, wyłączyć piekarnik i zostawić w nim bezy jeszcze na 12 godzin (będą bardziej chrupiące). Po 45 minutach przykryłam bezy folią aluminiową, bo zaczęły się ciut za bardzo rumienić, więc obserwujcie i Wasze, by w razie potrzeby pospieszyć im na ratunek.


Mont Blanc
4-6 porcji

Składniki:

Bezy (1 duża lub 2-3 małe na każdą porcję)
Krem kasztanowy* (po dużej łyżce na porcję)
250 ml śmietanki kremówki
150 g serka śmietankowego np. Bielucha
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka żelatyny rozpuszczona w niewielkiej ilości gorącej wody lub fix do śmietany (opcjonalnie)


*puree kasztanowe można kupić w sklepach typu Kuchnie świata lub delikatesach, w puszkach lub tubkach. Ja wykorzystałam krem kasztanowy, który znalazłam w Carrefourze w okolicach dżemów.

Wykonanie:
  1. Śmietanę ubić z cukrem, ewentualnie dodać fix, zgodnie z wskazówkami na opakowaniu. Śmietana powinna być bardzo sztywna. Można dać więcej cukru lub przeciwnie, w ogóle z niego zrezygnować, bo reszta składników jest bardzo słodka.
  2. Serek rozbełtać w misce, dodać trochę śmietany, delikatnie wymieszać, dodać resztę i wymieszać. Jeśli chcemy dodać żelatynę, należy wmieszać ją razem z drugą porcją śmietany. Żelatyna/fix nie są obowiązkowe, ale ja zawsze mam wizję, że bez nich cała masa się rozpłynie.
  3. Do indywidualnych naczynek nałożyć: bezy, duuużą łyżkę kremu kasztanowego i dopełnić kremem. Przed podaniem posypać kakao lub cukrem pudrem, który imituje śnieg. Deser można przygotować kilka godzin przed podaniem, ale lepiej nie trzymać go zbyt długo, bo bezy mogą rozmięknąć.

24 komentarze:

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Piękna wersja Mont Blanc! Uwielbiam ten deser! Robiłam go w grudniu w ramach naszego (Amber i mojego TU I TAM).
Zgadzam się, że deser może wydawać się mało ciekawy smakowo, ale tylko tym, którzy nie spróbowali! B tak jak piszesz połączenie bezy, śmietany i kasztanów jest cudowne!
Pozdrawiam Cię:)

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

P.S. Karolino, z tego co wiem, to biel sklepowych bez jest "zasługą" sporej dawki mąki kukurydzianej...brrr! Prawdziwe bezy muszą być w kolorze ecru, jak u Ciebie! Udały się idealnie!!!

Ewelina Majdak pisze...

A ja myślę, że nie tyle mąki co miliarda ulepszaczy smaku i polepszaczy koloru. Sklepowe bezy są ohydne.
Wiesz co Karolina ja na razie jestem na bezy okropnie obrażona, ale już Basi pisałam że marzą mi się bezy orzechowe z kawałeczkami czekolady. Myślisz że mogłabym sobie pozwolić na podpatrzenie Twojego sposobu? Może mi w końcu wyjdą, te bezy.

Pozdrowienia!

Anonimowy pisze...

Ja to myślę, jak Poleczka - że to wszystko jakieś okropne polepszacze koloru i tragicznie sztuczne barwniki. A fe! Za to takie domowe... Rozkosz. Nawet same w sobie. A w takim deserze jak Mont Blanc, to już na pewno już absolutny obłęd.

Pozdrawiam Cię!

viridianka pisze...

Nie mam bladego pojęcia jakie skłądnik sprawia, że kupne bezy świecą i są bielutkie, ale ja takich sklepowych to nie lubię, pyszniejsze są takie domowe sto razy bardziej.
Puree kasztanowe jadłam bodajże w październiku po raz pierwszy, zmieszane z kremówką i rozpuszczoną białą czekoladą w ciasteczkach orzechowych - pyszny!

pozdrawiam!

Sylvia F. pisze...

Sklepowe bezy są okropne :] raz tylko próbowałam zrobić swoje - udały się, ale to jeszcze nie było to. Więc może i Twój sposób podpatrzę, bo sam deser w sobie wygląda obiecująco :]

karoLina pisze...

Anno-Mario, no to pędzę zobaczyć Twoje Mont Blanc, bo chyba przegapiłam. Z tą mąką kukurydzianą pewnie masz rację (albo rzeczywiście jakieś jeszcze gorsze rzeczy tam siedzą), bo żadnych domowych takich białych nie widziałam. Dzięki :)

Polko, jak super, że wpadłaś :) Bezy na pewno Ci wyjdą, tym bardziej, że jesteś jakiś miliard razy wytrwalsza w eksperymentowaniu niż ja. Żeby mieć z tego jakąś przyjemność trzeba moim zdaniem przy każdej nowej próbie w ogóle zapomnieć, że był jakiś poprzedni raz.

Zaytoon, niestety, niestety, ostatnio tropię polepszacze i wyniki tych badań są niezbyt optymistyczne. A domowe bezy, jak już się udadzą, to jest obłęd, nawet wystarczy sobie na nie z dumą popatrzyć.

Viri, z Ciebie to jest prawdziwa królowa bezów, dobrze wiem, ja teraz zamierzam ponownie przymierzyć się do prawdziwego bezowego tortu, więc trzymaj kciuki.

Fiolunko, skoro raz Ci się udały to pewnie będą się udawać dalej i coraz lepiej, bo już wiesz JAK. Mont Blanc oczywiście polecam :)

Kinga ⚬ Yummy Lifestyle pisze...

Twój Mont Blanc wygląda przepysznie! :)

Arvén pisze...

No jak ja patrzę na takie piękniaste bezy to od razu mi żal, że z moim piekarnikiem takich nie zrobię. Zero regulacji, od razu wali po wypiekach tak, że nawet mięso po półgodzinie jest czarne z wierzchu a w środku krwiste, jeśli się nie pospieszy z interwencją.
A jak oglądam bezy na wszystkich blogach to mam TAKĄ ochotę je zrobić!

P.S. Mój tato był swego czasu fanem sklepowych bez i ja - przyznam się szczerze - jako małe dziecię też. Mając lat niespełna sześć uwielbiałam te różowe ;-) wiadomo, im bardziej kiczowate tym bardziej ukochane...

Bea pisze...

Karolino, piekne bezy i wspanialy deser! Uwielbiamy 'Mont Blanc' :)
Faktem jest, ze wlasciwie co rastauracja / cukiernia to wyglad i dtruktura deseru jest nieco inna, ale za to puree z dyni tam z pewnoscia nigdy nie widzialam ;)

Pozdrawiam serdecznie!

Karmel-itka pisze...

Mount Blanc... może to przez fakt, iż jedząc go, wspinamy się na szczyt smakowej rozkoszy?
deser sam w sobie (kiedy go ostatnio jadłam) powodował uczucie jak po afrodyzjaku.

Unknown pisze...

Jak byłam na pokazie gotowania profesjonalnej szefowej (post pt. Wieczór z Rose Elliot), to ona twierdziła, że beza najczęściej nie udaje się, bo piekarnik nierówno grzeje lub jest za wilgotno (akurat w UK to istotniejsze może, niż w Pl:-)) np. może nie wyjść w bardzo deszczowy dzień.
A fakt, że większość przepisów jest po angielsku przypisywałabym temu, że większość stron www jest po angielsku;-) Internet jest zdominowany przez ten język, także w sferze kulinarnej.

Wielorybnik pisze...

Co do bezów (bez ? jak to się odmienia ?) to ja gdzieś wyczytałem, że białka muszą przed ubiciem odstać jakieś 12 do 24 godzin... Nie wypróbowałem sposobu, ale narobiłaś mi apetytu teraz, więc chyba to wreszcie zrobię... :-) A krem kasztanowy kocham od czasu pobytu we Włoszech - przez okrągły rok miałem zawsze pod łóżkiem słoiczek plus pudełko herbatników... :-) Ech, wspomnienia...
Pozdrawiam !

Tilianara pisze...

Sklepowe bezy pewnie mają tonę ulepszaczy, ale tak sobie właśnie skojarzyłam, że jakiś czas temu Lo korzystała z jakiegoś związku tytanu do przepisu Herme. Sama nie wiem na ile to "naturalny" skłądnik, ale to właśnie dzięki niemu uzyskała bielutki deser. Zresztą w jego "Macaron" też widziała, że stosował ten składnik.

To tyle o bieli, a jeśli chodzi o deser to jest niezwykle intrygujący - nie przepadam za kasztanowym puree tak samym, ale w deserach go uwielbiam. Szczególnie w połączeniu z czekoladą i wanilią, czasem z przyprawą piernikową, więc i taki deser pewnie by mi posmakował :)

Kasia Fiołek pisze...

Bezy to za mną chodzą już dobre kilka miesięcy! Ale mi się ten przepis podoba!

aga pisze...

ale pysznosci:) na taki deser to sie pisze, i to od razu na dwie porcje:)

Hazel pisze...

A ja ciągle nie jadłam kremu z kasztanów... Spróbowałabym takiego Mont Blanc z przyjemnością! Do bez nawet się nie przymierzam. Muszę najpierw znaleźć jakiś tryb bez termoobiegu, bo mi się właśnie z wierzchu wszystko za szybko przypieka. Pisz częściej!

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Fajny Mont Blanc :)

Ale tak sobie myślę o bezach i muszę Ci powiedzieć, Karolina, że ja to lubię te ciągnące w środku. Te suche, 'fabryczne' z cukierni to nie to...

Amber pisze...

Z bezami też tak kiedyś miałam.Aż wreszcie nauczyłam się swojego piecyka.
Mont Blanc mam za sobą.Ten krem też uważam za pyszny.Dla mnie kasztany wcale nie są mdłe.Bardzo je lubię.
Pozdrawiam!

Amber pisze...

Co do koloru bezy,to w domu można też uzyskać biel dzięki jakiemuś składnikowi, którego nie pamiętam.Białe bezy piecze niania moich znajomych.Zapytam Ją o to.

karoLina pisze...

Kini^^, dzięki :)

Arven, dobry piekarnik to rzeczywiście podstawa, na bezy mogę sobie pozwolić tylko u rodziców, chociaż na szczęście ten mój oswoiłam przynajmniej na tyle, że zwykłe ciasto się nie przypali. A co do różowych bez - ostatnio znalazłam przepis, zapisałam, mam zamiar zrobić...

Beo, dzięki :) skoro nawet Ty mówisz, że Mont Blanc i dynia nie idą w parze, to chyba tak jest, a japońską wersję można uznać za kolejne oryginalne (żeby nie powiedzieć - opaczne) odczytanie kultury Zachodu przez Wschód ;)

Karmel-itko, skojarzenie z afrodyzjakiem chyba jest tu na miejscu :) przyda się na walentynki.

Anno Mario, z tym piekarnikiem to sama prawda. A co do angielskości internetu oczywiście masz rację, chociaż moje wrażenie wzięło się właściwie z tego, że pierwsze dwa konkretne przepisy na Mont Blanc, które znalazłam były Delii Smith i jakiegoś drugiego angielskiego szefa kuchni.

Wielorybniku, chyba? bez. O tym trzymaniu białek słyszałam w przypadku makaroników, ale właściwie przy bezach też powinno działać. Herbatniki i krem kasztanowy pod łóżkiem? Nie kuś...

Tilinaro, związek tytanu nie brzmi bardzo zachęcająco. A ja tego kremu samego w sobie też za bardzo nie lubię i nawet mnie zdziwiło, że przy tym połączeniu aż tak zyskał. Próbowałam kiedyś z czekoladą, ale wtedy smak kasztanów jest całkiem zagłuszony.

Dragonfly, dziękuję :)

Ago, założę się, że jednak dwóch nie dasz rady ;) jest naprawdę słodko!

Hazel, ja mam (i to od jak dawna) małą tubkę kremu kasztanowego, więc zawsze możesz taką kupić na próbę. A mam wrażenie, że z termoobiegiem czy bez, bezy i tak trzeba przykryć, żeby się nie spaliły.

Aniu, dla mnie suche były ideałem w związku z tym, że te poprzednie się nie tyle ciągnęły, co rozlewały. Ale mam w pamięci m.in. Twoje piękne i z definicji ciągnące bezy Pawlowej i tego też muszę kiedyś spróbować!

Amber, ja mam nadzieję, że od teraz też już będzie się udawać. I czekam na wieści o tym magicznym składniku.

majka pisze...

Och, Karolciu :) Takie szczyty to ja moglabym zdobywac (czyt.zajadac) codziennie :)) Pieknie Ci sie udaly te bezy. Ja bezy kiedys robilam ale tak naprawde to mnie nie "kreca" :))

Buziaki.

Agape pisze...

Takie pyszności cieszą oko i podniebienie. Moj siostra przepada za Mont Blanc, wykorzystam Twój przepis.Pozdrawiam!

buruuberii pisze...

Bezy klasa, domowe musza byc lekko ecru!

O Karolina jaki fajny wątek, o ulepszaczach :) Mnie zawsze wtedy zastanawia co jest, a co nie jest ulepszaczem? Czy jesli nasze babcie robily bezy z bialka i cukru to my nie mozemy dodawac skrobii? Oczywiscie troche zartuje.

Czym sie rozni TiO2 od NaCl? IMO niczym, w kwestii ulepszania szczegolnie.

I Wlasnie, Tili wspomniala o zwiazku tytanu. A wiec tlenek tytanu(IV) TiO2 wykorzystuje sie jako bialy barwnik (tzw. biel tytanowa) o bardzo wysokim wspolczynniku zalamania swiatla. Uzywa sie go wszedzie, od farb, poprzez leki po barwienie produktow spozywczych. Czy jest w polskich sklepowych bezach nie wiem, ale moze :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...