W lutym moja wytrzymałość na zimę, wcześniej również niewielka, dobiega końca. Nie wystarcza już herbata z cytryną i ciepły koc, przyjemność spędzania długich wieczorów z książką zaczyna się nudzić, a wydłużający się dzień, zamiast cieszyć, irytuję swoją ciągle niedostateczną świetlistością i długością. A na dodatek, przynajmniej według mojej teorii, teraz dopiero nadchodzi najgorsze, bo luty to najzimniejszy* miesiąc roku. Zdaje się, że zawiera się to nawet w jego etymologii.
Myślę, że udaje mi się to przetrzymać tylko dlatego, wybaczcie to osobiste wyznanie, że w lutym są moje urodziny, ponieważ jednak nie każdy ma takie szczęście, proponuję bardziej uniwersalny antydepresant. Ciasteczka na luty szczypią podniebienie niczym mróz policzki i skrzą się jak śnieg w bardzo zimny dzień, ale to szczypanie jest całkiem przyjemne, bo pochodzi od imbiru, a zachęcające błyski rzucają kryształki cukru.
Sposób wykonania - lepienie maleńkich kuleczek, spokojne i oczyszczające umysł z innych myśli, podwaja terapeutyczne działanie ciasteczek. Przynajmniej tak musiałam sobie wmawiać, ale ponieważ ładnie przetłumaczyłam dla Was przepis, pewnie nie popełnicie tego błędu, co ja. A mianowicie, autorka radzi, by ciasto nabierać łyżką, a potem tę porcję dzielić na dwie i toczyć dwie kuleczki. Z jakichś powodów doszłam do wniosku, że chodzi jej o małą łyżeczkę i lepiłam przez dłuższy czas takie mikrokuleczki. Jednak pod koniec pierwszej blachy coś mnie tknęło i pomyślałam, że chyba nikt nie byłby tak szalony, żeby robić ciastka tej wielkości. Otóż, tu miałam rację, ja szalona może byłam, autorka przepisu na pewno nie i jak wół napisała "tablespoon". Druga blacha poszła szybciej.
Myślę, że udaje mi się to przetrzymać tylko dlatego, wybaczcie to osobiste wyznanie, że w lutym są moje urodziny, ponieważ jednak nie każdy ma takie szczęście, proponuję bardziej uniwersalny antydepresant. Ciasteczka na luty szczypią podniebienie niczym mróz policzki i skrzą się jak śnieg w bardzo zimny dzień, ale to szczypanie jest całkiem przyjemne, bo pochodzi od imbiru, a zachęcające błyski rzucają kryształki cukru.
Sposób wykonania - lepienie maleńkich kuleczek, spokojne i oczyszczające umysł z innych myśli, podwaja terapeutyczne działanie ciasteczek. Przynajmniej tak musiałam sobie wmawiać, ale ponieważ ładnie przetłumaczyłam dla Was przepis, pewnie nie popełnicie tego błędu, co ja. A mianowicie, autorka radzi, by ciasto nabierać łyżką, a potem tę porcję dzielić na dwie i toczyć dwie kuleczki. Z jakichś powodów doszłam do wniosku, że chodzi jej o małą łyżeczkę i lepiłam przez dłuższy czas takie mikrokuleczki. Jednak pod koniec pierwszej blachy coś mnie tknęło i pomyślałam, że chyba nikt nie byłby tak szalony, żeby robić ciastka tej wielkości. Otóż, tu miałam rację, ja szalona może byłam, autorka przepisu na pewno nie i jak wół napisała "tablespoon". Druga blacha poszła szybciej.
*Internet twierdzi, że jednak styczeń.
Ciasteczka Trójimbirowe
(Triple Ginger Cookies, przepis: 101cookbooks)
Składniki:
2 szklanki mąki
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka zmielonego anyżu gwiazdkowego (pominęłam)
4 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1/2 łyżeczki soli
100 g masła
1/4 szklanki melasy (normalnie dałabym miód, ale tym razem zaszalałam i kupiłam melasę)
2/3 szklanki jasnego cukru trzcinowego
1 1/2 łyżki świeżego imbiru, startego
1 jajko
1 szklanka kandyzowanego imbiru, dobrze posiekanego (dałam opakowanie 125 g = ok. 2/3 szklanki)
skórka z 2 cytryn
gruby cukier do obtaczania ciastek (użyłam zwykłego kryształu)
Wykonanie:
- W misce wymieszać mąkę, sodę, anyż, mielony imbir i sól
- Masło rozpuścić, trochę przestudzić, dodać cukier trzcinowy, melasę i świeży imbir. Wymieszać. Masa powinna być lekko ciepła, tak, żeby można było włożyć palec. Dodać jajko.
- Płynne składniki dodać do mąki, dorzucić kandyzowany imbir (musi być bardzo drobno posiekany, wręcz na pastę, ja przepuściłam go przez malakser), skórkę z cytryn. Zagnieść.
- Łyżką STOŁOWĄ nabierać ciasto, dzielić porcje na pół, toczyć kuleczki, które następnie obtaczać w cukrze. Każdą kuleczkę dokładnie obtoczyć w dłoni, żeby cukier dobrze się trzymał. Kuleczki układać na blasze posmarowanej masłem lub wyłożonej papierem do pieczenia.
- Piec w 180 stopniach, ok. 7-10 minut, aż lekko się zarumienią i popękają. Zdaje się, że moje piekły się trochę dłużej.
9 komentarzy:
Ja na szczęście mam podobny komfort - również obchodzę w lutym urodziny i to już całkiem niedługo. :)
A ciasteczka naprawdę idealnie lutowe. Brr... Mimo wszystko mam nadzieję, że minie czym prędzej.
Pozdrawiam!
byle do 21 lutego, wtedy slonce zachodzi o 17, jest szansa je zobaczyc po wyjsciu z pracy ;)
Takie malutkie ciacha musiały wyglądać ładniutko :)
Nie wiem, czy to moje przeoczenie, czy nie napisałąś nic o smaku tychże ciasteczek. Przypadły CI do gustu?
Zdjęcia bardzo ładne :)
Pozdrowienia ślę!
polubiłabym Twoje lutowe ciasteczka
bo imbir jest mi właściwie nieznany
i wiesz, niedawno rozmawiałam z jedną miłą osobą o imbirowych ciasteczkach
z przyjemnością ich spróbuję
i ta zima
ostatnio przestała mnie męczyc
przestałam przerażająco marznąc (nie licząc powrotów do domu zimnym pociągiem raz na jakiś czas..)
i cieszę się bielą śniegu
pozdrawiam więc ciepło (:
Zaytoon, ja mimo wszystko też czekam aż się skończy. Pocieszenie jeszcze jedno - to najkrótszy miesiąc w roku przecież.
AFK, ja należę do tych bardziej szczęśliwych, którzy słońce po wyjściu z pracy mogą oglądać już teraz :))
Aniu, mnie smakowały, ale ja bardzo lubię imbir i jego ostrość, bardziej martwiłam się, czy będzie kto mi miał pomóc je zjeść, ale wszyscy twierdzili, że dobre.
Asiejo, spróbuj się zaprzyjaźnić z imbirem, co prawda to jedna z tych przypraw, która jest tak wyrazista, że jeśli się w niej nie rozsmakuje to przeszkadza, ale warto spróbować. Szybszą od ciasteczek, ale bardzo przeze mnie lubianą wersją, jest herbata z cytryną i imbirem.
Twoje ciasteczka "skrza" sie jak prawdziwy snieg. Sa piekne, jestem nimi naprawde zachwycona.
Byle do wiosny :)) Pozdrawiam cieplutko :))
Jami jami jaami jaaaami!
Nic więcej nie powiem.
Ciatko na luty do mnie przemawia;D!
Pozdrawiam, Olcia
Ufff... to dobrze ze tylko jedna blache takimi miniaturkami wykleilas ;) Wole sobie nie wyobrazac, ile czasu to zajelo... ;)
Ciasteczka brzmia swietnie i bardzo chetnie zapisze sobie recepture 'na pozniej' :)
Pozdrawiam!
Też mam to szczęście, że jestem Lutowianką i bardzo z tego się cieszę :) Takie imbirowe rozgrzewacze mogę polubić, bo sam imbir działa na mnie zachęcająco :)
Pozdrawiam !
Prześlij komentarz