piątek, 5 maja 2017

O sztuce podróżowania

Po lewej churros, które jadłam w Hiszpanii, po prawej moja wersja.
Lubicie podróże? Pewnie 95% z Was uzna to pytanie za retoryczne. Ale, jak to w życiu, że posłużę się taką wyświechtaną frazą, sprawy zwykle są bardziej skomplikowane i czasami w samym środku najbardziej fajowskiej wycieczki mam poczucie, że właściwie najchętniej zostałabym w łóżku i oglądała telewizję lub nawet wróciła do domu, bo oglądanie telewizji z własnej kanapy byłoby jeszcze lepsze. Aż do niedawna czułam się z tego powodu trochę źle, ale nigdy więcej.
A to dzięki książce Alaina de Bottona „Sztuka podróżowania”. De Botton jest jednym z moich ulubionych autorów, jeśli chcielibyście podnieść hygge na poziom filozofii (dnia codziennego), to jego książki dla mnie właśnie o tym są. Może nie całkiem ;-) W każdym razie, mniej więcej chodzi o świadome przeżywaniu tego, co akurat robimy i czerpanie z tego przyjemności. Oczywiście w trakcie lektury wszystko robi się trochę bardziej złożone, ale sami musicie to odkryć.

Wracając do przypadłości poruszonej w pierwszym akapicie, okazało się, że de Botton też tak ma. Siedzisz pod palmą, ma być fantastycznie, a ty rozmyślasz o stercie prania, która czeka po powrocie albo zaczynasz być głodny, a nie ma nic do jedzenia, a bungalow jest tak daleko, a w barze przy plaży tak drogo. Czytając te rozważania pogodziłam się wreszcie z tymi uczuciami, skoro nie są to wrażenia obce nawet filozofowi.

Na szczęście, dodaje de Botton, żeby podróżować nie trzeba wcale wyjeżdżać. Można podnieść się z kanapy i odbyć podróż po własnym mieszkaniu. Tak przekonywał Xavier de Maistre  (1763-1852), który zrobił wycieczkę dookoła swojego pokoju (i powstały z tego dwie książki „Podróż dookoła mojej sypialni” i „Nocna wyprawa dookoła mojej sypialni”). Uczciwie dodam, że de Maistre nie ograniczył się do tych podróży, ale to jest zupełnie inna historia.

A Wam zdarza się podróżować po własnym mieszkaniu? Mnie zdecydowanie tak. Powiedzmy jednak, że taka opcja nie wydaje się Wam interesująca, albo wydaje trochę dziwna, więc może zdarza Wam się albo macie ochotę, lecz przez grzeczność tego nie robicie, podróżować po mieszkaniach znajomych? Sprawdzić, czy coś się zmieniło od ostatniego razu, pozwiedzać grzbiety książek i obejrzeć galerię rodzinnych fotografii? Jestem pewna, że to wszystko brzmi znajomo.

Oczywiście, pojechać gdzieś jest fajnie. Ale ponieważ, od czego dzisiaj zaczęłam, podróżowanie to stan umysłu, wiele nowych przyjemności można odkryć nigdzie się nie ruszając. Chwilowo nie planując żadnych dalszych podróży postanowiłam przenieść się w wyobraźni do pewnej hiszpańskiej kawiarni, gdzie zjadłam jedno z takich śniadań, które trudno zapomnieć.

Churros con chocolate są dobre. Bardzo. I możecie je mieć nie wychodząc z domu*.

*W razie potrzeby zakupy zróbcie przez Internet ;-)



Churros con chocolate
Churros
wg Agnieszki Kręglickiej
3-4 osoby

Składniki:
200 g mąki
szklanka wody
50 g masła
3 roztrzepane jajka
szczypta soli
olej do głębokiego smażenia
do obtaczania: cukier wymieszany z cynamonem

Wykonanie:
  1. Ciasto można przygotować poprzedniego dnia. Zagotować wodę z masłem, do wrzątku wsypać mąkę i sól, zmniejszyć gaz i mocno mieszać drewnianą łyżką, aż powstanie gładkie i błyszczące ciasto. Trochę ostudzić i dokładnie wmieszać jajka. Na początku mieszania wygląda to niedobrze, ale nie przejmujcie się i mieszajcie dalej.
  2. Rozgrzać olej w szerokim garnku. Ciasto przełożyć do szprycy z ząbkowaną końcówką (moja miała 1.5 cm średnicy, ale to było za dużo) i wyciskać prosto do oleju długie paluchy. Smażyć na złoty kolor, lekko odsączyć na ręczniku papierowym, obtoczyć w cukrze. Jeść od razu, maczając w gorącej czekoladzie.
Sos czekoladowy
4 niewielkie filiżanki
1 2/3 szklanki mleka
100 g gorzkiej czekolady
szczypta soli
łyżeczka cukru waniliowego
szczypta cynamonu
opcjonalnie: cukier do smaku

Mleko zagotować z czekoladą, dodać pozostałe składniki. Wymieszać trzepaczką, aby wszystko idealnie się połączyło. Początkowo czekolada jest jedynie odrobinę gęstsza od kakao i jeśli taką lubicie, od razu zdejmijcie ją z ognia. Jeśli nie, gotujcie aż uzyskacie konsystencję, która Wam odpowiada.

2 komentarze:

alucha pisze...

Zdarzają mi się takie myśli w czasie podróży, ale coraz rzadziej i im częściej gdzieś jeżdżę tym bardziej tęsknię za kolejną podróżą.
Jednak zawsze bardzo chętnie wracam do domu.
A churrosy bardzo lubię i chyba nawet wolę od naszych pączków. :)

karoLina pisze...

Alucho, ja bardzo tęsknię za jakąś podróżą, bo strasznie dawno nigdzie nie byłam... I chyba jednak daję pierwszeństwo pączkom, ale churrosowe śniadanie nie ma sobie równych. A pączek może na deser?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...