Słupek rtęci na termometrze osiągnął wreszcie magiczną dwudziestkę, mogę więc sobie pozwolić na tekścik cokolwiek przewrotny. Pewnie niektórzy z Was wiedzą i pamiętają, o wygranej przeze mnie, w urodzinowym konkursie Anny Marii, książce Roast figs sugar snow, z budzącym duże nadzieję podtytułem Food to warm the soul Diany Henry. Otóż przesyłka do mnie dotarła, a ja entuzjastycznie ją kartkując, naglę zatęskniłam za zimą. Patrząc na zdjęcia w Roast figs... doszłam do wniosku, co piszę z całym przekonaniem, mając za oknem coraz bardziej zielone, a niektóre nadal kwitnące, drzewa, że zima nie ma nic wspólnego z marznącymi palcami i nosem, a istnieje jedynie po to, żebyśmy mogli zjeść pyszne rzeczy, które poleca Diana Henry i po to, żeby Jason Lowe mógł je (te pyszne rzeczy) i ją (zimę) sfotografować.
Ta książka, należy do tych, które cieszą, nawet jeśli nie chce się z nich gotować, a zaryzykowałabym nawet, że przepisy są miłym bonusem do całej reszty. Zimowe krajobrazy w skandynawskiej estetyce (chociaż potrawy wywodzą się także m.in. z Rosji, Gruzji, są też polskie akcenty), ascetyczne i chłodne, a jednak kojące, pojawiają się też nieodłączne w takich scenkach dzieci, maczające swe małe paluszki w tym i owym. Duży plus za rzecz czysto praktyczną – stopnie podawane są nie tylko w Fahrenheitach, ale też w Celsjuszach, a waga nie tylko w uncjach, ale także w gramach, a naprawdę nic nie irytuje tak, jak konieczność odnalezienie czegoś, gdzie można to poprzeliczać, w momencie kiedy obudziła się w was już domowa bogini, i nagle jest się zmuszonym porzucić nastrój romantycznego natchnienia na rzecz czynności godnych zwykłej podkuchennej.
Pierwszy przepis, który wypróbowałam, to obłędnie pachnące cynamonem muffinki, nietypowo mięciutkie i wilgotne, z przyjemnie szurającą między zębami cukrowo-orzechową posypką. Smak jabłek jest prawie niewyczuwalny, ale jeśli komuś na nim zależy, może po prostu wystarczy pokroić je grubiej. Są w każdym razie na tyle zniewalające, że chyba niepotrzebnie odmroziłam lodówkę, specjalnie po to, żeby nadwyżkę ciastek móc zamrozić.
Sprawdziłam już, czy w mojej ulubionej księgarni mają inną książkę Henry, Crazy Water, Pickled Lemons. Mają. Chwilowo jednak spróbuję zadowolić się wyłącznie tą wiedzą.Ta książka, należy do tych, które cieszą, nawet jeśli nie chce się z nich gotować, a zaryzykowałabym nawet, że przepisy są miłym bonusem do całej reszty. Zimowe krajobrazy w skandynawskiej estetyce (chociaż potrawy wywodzą się także m.in. z Rosji, Gruzji, są też polskie akcenty), ascetyczne i chłodne, a jednak kojące, pojawiają się też nieodłączne w takich scenkach dzieci, maczające swe małe paluszki w tym i owym. Duży plus za rzecz czysto praktyczną – stopnie podawane są nie tylko w Fahrenheitach, ale też w Celsjuszach, a waga nie tylko w uncjach, ale także w gramach, a naprawdę nic nie irytuje tak, jak konieczność odnalezienie czegoś, gdzie można to poprzeliczać, w momencie kiedy obudziła się w was już domowa bogini, i nagle jest się zmuszonym porzucić nastrój romantycznego natchnienia na rzecz czynności godnych zwykłej podkuchennej.
Pierwszy przepis, który wypróbowałam, to obłędnie pachnące cynamonem muffinki, nietypowo mięciutkie i wilgotne, z przyjemnie szurającą między zębami cukrowo-orzechową posypką. Smak jabłek jest prawie niewyczuwalny, ale jeśli komuś na nim zależy, może po prostu wystarczy pokroić je grubiej. Są w każdym razie na tyle zniewalające, że chyba niepotrzebnie odmroziłam lodówkę, specjalnie po to, żeby nadwyżkę ciastek móc zamrozić.
Muffinki jabłkowe
14-16 sztuk*
nadzienie i posypka:
125 g pekanów, posiekanych (użyłam orzechów włoskich)
125 g brązowego cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
Ciasto:
400 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
115 g masła
150 g brązowego cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
szczypta soli
250 g drobno pokrojonych jabłek (ja starłam)
200 ml kwaśnej śmietany
25 ml pełnotłustego mleka
1 jajko
Wykonanie:
- Wszystkie składniki posypki wymieszać.
- Mąkę i proszek do pieczenia wsypać do miski, dodać masło i rozetrzeć z mąką na grudki.
- Wmieszać cukier, sól, cynamon i jabłka.
- Mleko, śmietaną i jajko wymieszać i dodać do ciasta. Wszystko dokładnie (ale krótko, tylko do połączenia się składników) wymieszać.
- Formę na muffinki wysmarować tłuszczem lub wyłożyć papierkami. Napełnić otworki do połowy, posypać posypką, nałożyć resztę ciasta i na wierzch nałożyć resztę posypki. To głównie od tej mieszaniny zależy, jak słodkie będą ciastka, więc sypcie według gustu. Piec 20 minut (ja piekłam ok. 30) w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
*Robiłam z połowy porcji (podaję przepis na całość) i otrzymałam 13 muffinek, ale były raczej małe.